Jest sobota 7. kwietnia 2018 r. około godziny 20, właśnie skończyła się multiliga. W Poznaniu nastroje są dobre, bardzo dobre i nic dziwnego, Lech wygrał z Górnikiem i cały sezon zasadniczy. Dogrywkę rozpocznie z pozycji lidera i wszyscy najgroźniejsi rywale będą musieli pofatygować się na Bułgarską...
Niemal w tym samym czasie, w niedzielę nad ranem, kilka kilometrów dalej, w poznańskim szpitalu umiera człowiek.
Człowiek starszy i schorowany, samotny i zaniedbany. Wydawałoby się, że nikogo ta śmierć nie obchodzi. A jednak po chwili informacje o jego śmierci podały wszelkie możliwe portale i gazety, początkowo poznańskie, za moment również ogólnopolskie..
Kim był ten niepozorny człowiek? Dlaczego wzbudził takie zainteresowanie mediów?
Jeśli ktoś bywał ostatnio na Bułgarskiej i to niekoniecznie w dniu meczowym, to być może zauważył krzątającego się tam starszego, nieco zapuszczonego, czasem nawet trochę "zmęczonego" mężczyznę. Nie bardzo pasował do otoczenia na nowoczesnym stadionie, a jednak nikt go nie przeganiał, bo wszyscy wiedzieli, kto to był.
Tym mężczyzną był Henryk Zakrzewicz "Luluś", postać nietuzinkowa i prawdziwa legenda Lecha.
"Luluś" był kiedyś bardzo bogatym człowiekiem, jednym z najbogatszych poznaniaków, bez cienia przesady można go nazwać Kulczykiem lat 80-tych. Był królem jeansu i sztruksów, które sprzedawał w nieprawdopodobnych ilościach, prawdziwą konkurencją i alternatywą dla Pewexów.
Ale przede wszystkim był kibicem Lecha i prawdziwym królem życia, dla którego nie było rzeczy niemożliwych. W stanie wojennym, gdy brakowało wszystkiego, on na przykład sprowadzał sobie świeżutkie Mercedesy prosto z taśmy w Stuttgarcie...
Na początku lat 80-tych, Lech z kopciuszka balansującego między środkiem tabeli, a walką o utrzymanie, nagle stał się potentatem ligi. Zwykle wiąże się to z przyjściem do Poznania trenera Łazarka i słusznie, trudno nie docenić jego zasług, ale nie sądzę, żeby takie sukcesy były możliwe bez "Lulusia".
To właśnie "Luluś' i jego dwaj koledzy, również poznańscy prywaciarze, sprawili, że ówczesny Kolejorz mógł prawie wszystko, a trener Łazarek dostawał praktycznie każdego gracza, którego sobie zażyczył.
Chciał powrotu Okońskiego z wojska? Nie ma sprawy, nasi prywaciarze ruszyli rano swymi wypasionymi furami na Łazienkowską i tego samego dnia wieczorem wracali do Poznania z Okońskim na miejscu pasażera!!!
Chciał Kupcewicza, który właśnie z reprezentacją zdobył medal na Mistrzostwach Świata w Hiszpanii? Żaden problem, za chwilę Kupcewicz grał w Lechu. I tak dalej, chciał Adamca, dostał Adamca. Chciał Miłoszewicza czy Kapicę, dostał jednego i drugiego.
Jeśli dodamy do tego, że Lech już wtedy miał świetnych wychowanków, przede wszystkim ze słynnej Trzynastki, to nic dziwnego, że wkrótce przyszły prawdziwe sukcesy.
I tak, w 82 pierwszy puchar, w 83 pierwsze mistrzostwo, a w 84 pierwszy dublet!
Oczywiście wielu ludzi na nie pracowało, ale śmiem twierdzić, że bez "Lulusia" i jego kolegów, nie byłoby to możliwe.
Niestety później "Lulusiowi" powodziło się coraz gorzej. Firma upadła, a gdy zaczęło brakować pieniędzy, to w haniebny sposób wykolegowała go rodzina, czy to siostra, żona czy nawet dzieci, z którymi po pewnym czasie spotykał się już tylko w sądzie.
Jak to w życiu bywa gdy człowiekowi nie idzie, odwrócili się od niego również znajomi i przyjaciele, aż w końcu wylądował na bruku. Ostatnimi czasy było już tak źle, że wigilię spędził w jakimś przypadkowym bloku na klatce schodowej!
Na szczęście w tym momencie pomogli mu kibice i byli piłkarze Lecha. Na facebooku ruszyła akcja "Luluś - legenda Lecha Poznań w potrzebie", jeden z kibiców przyjął go na kilka miesięcy do siebie, a później wynajęto dla niego przyzwoite mieszkanie i zapewniono opiekę lekarską.
Henryk Zakrzewicz "Luluś" nie potrafił żyć skromnie ani roztropnie. Nie odłożył w szwajcarskim banku milionów na przysłowiową czarną godzinę, choć pewnie powinien.
Ale nie on, to nie w jego stylu, on był królem życia, to żył i to jak! Przepuścił takie pieniądze, o jakich nam, zwykłym śmiertelnikom, nawet się nie śniło. Najciekawsze, że niczego nie żałował! Z jednej strony taki pogodny miał charakter i duszę, z drugiej, po prostu inaczej nie potrafił.
W niedzielę nad ranem Henryk Zakrzewicz zmarł. Jeden z kibiców napisał : Umarł, ale zdążył zobaczyć Lecha Poznań na pierwszym miejscu.
Tak Luluś, za chwilę Kolejorz prawdopodobnie zdobędzie mistrza i niech ten tytuł będzie właśnie dla Ciebie.
Dziękuję Ci za te wszystkie kibolskie radości, których dzięki Tobie mogłem doświadczyć, spoczywaj w pokoju...
Udanych typów, za tydzień postaram się napisać coś o piłce.
1. Arka - Lechia
2. Lech - Korona
3. Cracovia - Piast
4. Jagiellonia - Górnik
5. Legia - Zagłębie
6. Pogoń - Termalica
7. Śląsk - Sandecja
8. Wisła Płock - Wisła Kraków
Inne tematy w dziale Sport