Od lewej, księgowy, senior i junior/fot. Grzegorz Dembiński
Od lewej, księgowy, senior i junior/fot. Grzegorz Dembiński
kolumb855 kolumb855
1472
BLOG

Ekstraklasa 36. kolejka, was nun, Herr Rutkowsky

kolumb855 kolumb855 Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 153

Na sam początek ogromna prośba do adminów Salonu24, panie i panowie, proszę, bardzo proszę, nie zmieniajcie mi znowu tytułu ani zdjęcia (np. jak zwykle na zdjęcie z meczu Legii), bo wtedy ta notka nie będzie miała sensu...

Ad rem, w środę, przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu padł i zakończył się projekt pt. Nenad Bjelica w Lechu Poznań.

Notkę tą kieruję głównie do ludzkości spoza Wielkopolski, która pewnie nie bardzo rozumie i kojarzy sens i okoliczności panowania na Bułgarskiej klanu Rutkowskich, choć niestety (ubolewam) w samym Poznaniu też takich nie brakuje.

Na głównym zdjęciu, które tu wrzuciłem, widać całą wierchuszkę obecnego Lecha na tym nieszczęsnym meczu z Jagiellonią. Po prawej siedzi Piotr Rutkowski, z zawodu syn swego ojca. Facet charakteryzuje się (podobnie jak pani Gronkiewicz-Walc) niemożnością poprawnego wymówienia litery "r" i wygląda na bardzo zdziwionego, aczkolwiek podejrzewam, że bardziej reakcją trybun niż samym przebiegiem meczu.

W środku siedzi papa, Jacek Rutkowski, twórca projektu, szef wszystkich szefów i w ogóle capi di tutti capi, który na co dzień jakoś szczególnie nie wtrąca się Juniorowi w sprawy bieżące, jednak tu ewidentnie sprawia wrażenie wkurzonego i podobno to on, wbrew Juniorowi i wszelkim zasadom, postanowił, na dwie kolejki przed końcem sezonu, zwolnić trenera. I żeby nie było, doskonale go rozumiem, też byłem wkurzony. Zasadnicza różnica między moim wkurwem, a pana Rutkowskiego polega na jego przyczynach, ale o tym później.

Wróćmy do zdjęcia, po lewej widzimy pana Klimczaka, czyli księgowego, choć nominalnie teoretycznego prezesa, mało tego, podobno kibica Widzewa! :) Przyjrzyjcie mu się, facet jest bezradny, właśnie usłyszał z trybun, że ludzie żądają krwi, ale nie trenera, tylko prezesa, a obok siedzi wkurzony szef. Facet nie wie co dalej, co zrobić, co powiedzieć, po prostu klasyka bezradnego korpoludka!!!

A teraz przejdźmy do związku przyczynowo-skutkowego i tu znowu kieruję się chyba bardziej do czytelników spoza Wielkopolski, bo tu, chyba w końcu większość ludzi to zrozumiała. Żeby tak naprawdę zrozumieć sens wejścia Amici Wronki w Lecha, trzeba pamiętać, że inwestycja Amici w Poznaniu nie była bynajmniej pomysłem Jacka Rutkowskiego.

Jemu było dobrze w lesie, bardzo dobrze. Święty spokój, stosunkowo tania reklama firmy, a tnące muszki mu nie przeszkadzały. Jednak z czasem nad Wronkami pojawiły się czarne chmury. Coraz trudniej było ustawiać mecze, bo o fryzjerze robiło się coraz głośniej. Dla tych, co nie wiedzą, mityczny fryzjer był autentycznym fryzjerem z miasta Wronki :) A że znał "kilku" sędziów, no mój Boże...

Jednocześnie banki, wierzyciele Amici, stwierdziły zdroworozsądkowo, że utrzymywanie klubu z Ekstraklasy w środku lasu najzwyczajniej nie ma sensu! Lech miał za sobą całą Wielkopolskę i nie tylko, ale miał też problemy finansowe. Połączenie tych dwóch sił wydawało się oczywistym rozwiązaniem i tak też się stało.

Amica pojawiła się w Poznaniu w 2006 roku i mimo początkowych pozorów równowagi między starym, a nowym Lechem, od początku starała się zagarnąć cały klub. Mimo wszystko nie wyglądało to źle, poza leśnymi zwyczajami przynieśli też ze sobą naprawdę kilku niezłych ludzi. Scauting pod wodzą śp. Andrzeja Czyżniewskiego działał na poziomie nieosiągalnym dla jakiegokolwiek innego klubu Ekstraklasy. Dyrektorem sportowym był Marek Pogorzelczyk, człowiek często wyśmiewany i, nieprzypadkowo, nazywany setą :) Ale to właśnie ten człowiek, niby z taśmy produkcyjnej Amici, sprawiał, że Lech z okienka transferowego na okienko był coraz silniejszy. Najlepszym przykładem jest lato 2008, gdy Lech zyskał na raz Peszkę, Lewandowskiego (Lewego akurat wbrew trenerowi Smudzie!), Stilica i Arboledę. Do tego wszystkiego już wtedy budżet klubu przekroczył 100 milionów, wówczas poziom nieosiągalny dla nikogo, łącznie z Legią.Po prostu skład na mistrza Polski w kapciach bez wysiłku, problem w tym, że Jacek Rutkowski bardzo przywiązał się do ówczesnego trenera Franza Nochala Smudy.

I teraz moi drodzy czytelnicy przechodzimy do faktycznego meritum sprawy. W 2010 w końcu zdobyli tytuł Mistrza Polski, a chwilę po tym zaczęli wywalać ludzi z kierownictwa i zarządu. Dlaczego? Co się stało?

Ano stało się to, że capo di tutti capi Jacek Rutkowski stwierdził, że rozkręcił już klub na tyle, że może wreszcie zrobić to, o czym cały czas myślał, wywalił z zarządu wszystkich wartościowych ludzi, a klub przekazuje w ręce syna Piotra, zwanego Juniorem , a zawodu syna swego ojca. Mieszka sobie gdzieś pod Frankfurtem nad Menem i coraz rzadziej musi przyjeżdżać do Poznania.

Od 2011 do dziś, jest już tylko gorzej i nie może być inaczej gdy człowiek, który pełni tak ważną funkcję jest NIEUSUWALNY!!!

Wyobrażacie to sobie? Przecież w każdej firmie, koncernie czy nawet potężnej korporacji, gdy coś się nie udaje, to wylatują na bruk ludzie za to odpowiedzialni, łącznie z prezesami! A tu co?

A tu klub działa bez prawdziwego dyrektora sportowego, bo rolę takiego gra NIEUSUWALNY Junior!  No to jak to ma dobrze działać!? Z takim potencjałem znowu nie zdobyli tytułu? Żaden problem, cokolwiek się stanie Junior jest NIEUSUWALNY, a prawdziwego dyrektora sportowego jak nie było, tak nie ma.

I teraz najważniejsze! Naprawdę myślicie, że ludzie z wronieckiego lasu się tym przejmują? Przecież dla nich nadal wszystko jest w porządku. Dla nich liczą się tylko tabelki w exelu, w końcu po to w tym klubie jest księgowy Klimczak. Oczywiście ma to też dobre strony, bo z nimi Kolejorz przynajmniej nigdy nie zbankrutuje. Jednak sensem istnienia klubu sportowego jest rywalizacja i walka o trofea. Niestety nie w wypadku ludzi z wronieckiego lasu.

Myślicie, że oni się przejmują obecną sytuacją? Ewentualnie przejmują się troszkę reakcją trybun i miasta, bo oni lubią mieć święty spokój, jak to w lesie. Prowadzą bardzo dobrą akademię i kasują za nią, na polskie warunki, ogromną kasę. Czy pierwszy zespół coś z tego ma? Sami sobie odpowiedzcie, jaki szrot kupują.

Ludzie z lasu wcale nie chcą żadnych tytułów!!! A niby po co? Po co komu te nerwy? Ważne, żeby tabelki się zgadzały. Czyli MP niekoniecznie, bo wtedy trzeba walczyć o Ligę Mistrzów. W 2010 mieli bardzo prostą drogę do Ligi Mistrzów, gdy trafili na słabiutką wtedy Spartę Praga. W obydwóch meczach mieli zdecydowaną przewagę, pamiętam, bo pojechałem wtedy do Pragi, ale nie miał kto strzelać (przecież nie Wichniarek), a oni w tym czasie kłócą się o głupie 200 tys. euro i Rudnievs dociera do Poznania dwa miesiące później. Przypominam, że to ten sam facet, który wtedy strzelił Juve hattricka w Turynie!

I tak ma być! Żadnych tytułów, żadnej Ligi Mistrzów! Po prostu święty spokój i witryna wystawowa w Lidze Europejskiej.

Na koniec tak z innej beczki. Przed nami dwie kolejki i jest możliwość, że Legia swój możliwy tytuł będzie świętować w Poznaniu na Bułgarskiej. Pojawiły się różne fejki, głównie z Warszawy, że Lech nie chce dopuścić do dekoracji Legi na Bułgarskiej. Umówmy się, jest to gówno prawda, bo taki temat wypłynął z Ekstraklasy S.A.!

Nikt nie lubi, gdy tradycyjna kosa świętuje tytuł na jego terenie, ale chyba Wam się, moi warszawscy przyjaciele, coś pomyliło. Aktualny wkurw kiboli w Poznaniu nie ma z Wami nic wspólnego! No chyba, że Rutkowski to Wasz agent, który właśnie wykonuje w Poznaniu swe zadanie :)

Historia pokazuje, że to właśnie w Warszawie mają z tym prawdziwy problem. Nie będę teraz wywlekał wszystkich historii z Łazienkowskiej, a jest ich sporo. Przypomnę tylko gdy Zagłębie Lubin świętowało swój tytuł w Warszawie i te zadymy miejscowych, którzy nie mogli się z tym pogodzić.

Znacznie gorzej było, gdy swój kolejny tytuł na Łazienkowskiej świętowała Wisła Cupiała. Ich ówczesnym trenerem był Adam Nawałka, który został znokautowany kamieniami. Kamienie to od lat na Łazienkowskiej było takie specialite de la maison! Zresztą sam kiedyś na wyjeździe do Warszawy takim oberwałem...

Szczytem szczytów był finał Pucharu Polski między Lechem a Legią w 2004. Puchar zdobył Lech, a dekoracja odbyła się na trybunie honorowej na Łazienkowskiej. I nagle wkroczyła grupa bandytów z Żylety (sorry, trudno inaczej nazwać tych ludzi) i zrywali piłkarzom Lecha z szyi medale i pobili ich!!!...

To tak a propos skalania najświętszego miejsca...

Cóż, udanych typów i mimo wszystko w górę serca...

1. Termalica - Arka

2. Śląsk - Piast

3. Sandecja - Cracovia

4. Pogoń - Lechia

5. Legia - Górnik

6. Wisła Płock - Korona

7. Zagłębie - Jagiellonia

8. Wisła Kraków - Lech

Zobacz galerię zdjęć:

Nenad Bjelica/fot. Monika Wantolala
Nenad Bjelica/fot. Monika Wantolala
kolumb855
O mnie kolumb855

Niebiesko-Biały

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport