Długo czekałem na tę książkę. Przesyłka szczęśliwie doszła przed weekendem. Polityczna biografia Angeli Merkel pod sugestywnym tytułem Matka Chrzestna. Kobieta, która została uznana za najbardziej wpływową w Europie. Pod koniec lat 80-tych niepozorna dr fizyki pracująca w NRD-owskim w instytucie w rok (sic!) po zjednoczeniu Niemiec została ministrem w rządzie Helmuta Kohla. Od tego czasu nieprzerwanie pięła się na partyjnych szczeblach by w 2005 objąć stanowisko kanclerza Niemiec. Trzykrotnie wygrała wybory, a to w Niemczech wielka sztuka. W książce jawi się jako bezwzględny i wyrachowany polityk, której najważniejszym celem jest utrzymanie się przy władzy. Unika deklaracji i obietnic, relatywizuje wartości moralne w polityce, a pod jej rządami program CDU stał się eklektycznym zbiorem postulatów ściągniętych z innych partii.
Czy aż niezbyt ktoś w Polsce przypomina nam Angelę Merkel? Tak, tak. Nasz Donald Tusk jawi się jako jej polityczna kopia, oczywiście na polską miarę. Nie jestem tutaj oryginalny, bo polski wydawca nie przypadkowo na obwolucie książki umieścił zdjęcie Donalda Tuska zgiętego w pół i całującego w rękę Angelę Merkel niczym wasal składający hołd swojemu panu. Moją pierwszą reakcją było sprawdzenie czy w ten sposób wyglądała okładka w niemieckim i szwajcarskim wydaniu. Nie, na szczęście nie. Zdjęcie jednej i drugiej zamieszczam poniżej mojego wpisu. Tematem do odrębnej dyskusji jest pytanie, na ile postawa naszego premiera wobec Kanclerz Niemiec była przejawem naszej kultury i tradycji, a na ile wyrazem politycznego serwilizmu. Zwolennikom PiS-u przypominam, że w Internecie z łatwością można znaleźć podobne zdjęcie gdzie Lech Kaczyński szarmancko całujące w rękę panią kanclerz, a przecież pamiętamy jego ostrzejszy kurs wobec Niemiec.
Dla polskich polityków to lektura obowiązkowa. W polityce Angeli Merkel nie ma sentymentów i emocji, jest jedynie chłodna kalkulacja. To dla nas nie powinno być zaskoczeniem. Odebraliśmy już bolesną lekcję politycznego cynizmu począwszy od Churchila i Stalina a skończywszy na Putinie i Obamie.
Komentarze