Eric Voegelin opisując pojecie i zjawisko gnozy twierdził że istniała ona tak długo jak świat chrześcijański. Przez większą część historii nie wychodziła poza margines tego świata, zaznaczając swoją obecność od czasu do czasu poprzez zwiększona aktywność heretyckich sekt (arianizm, kataryzm).
Meta narracja Europy średniowiecznej z centralnym miejscem Boga w codziennym życiu, z koncepcją „eschatologicznej historii” była wyrazem augustyńskiego dualizmu bytu. Bytu, którego ziemski wymiar były tylko formą pielgrzymki w drodze do celu każdego człowieka jakim jest zbawienie. Było to o tyle ważne, że chrześcijaństwo dokonało istotnego przełomu, który polegał na swoistej desakralizacji rzeczywistości ziemskiej, odbóstwienia człowieka, gdyż w swej istocie pogańscy bogowie byli stworzeni na ludzkie podobieństwo. Od tej pory człowiek doświadczał sacrum poprzez cienką nić wiary , która łączyła go ze światem transcendentnym. Od tej pory prawdziwe Królestwo ludzi przestało być z tego świata.
Sytuacja zaczęła się zmieniać jeszcze w późnym średniowieczu, kiedy to Joachim z Fiore ze swoją historiozoficzną koncepcją trzech królestw, dał początek historii progresywnej, co w konsekwencji doprowadziło do zerwania cienkiej nici transcendencji i zastąpienia historii eschatologicznej jej ziemskim i gnostyckim odpowiednikiem, znanym nam szerzej współcześnie pod pojęciem postępu. Zdaniem Voegelina, myśl Joachima z Fiore w konsekwencji doprowadziła do recydywy ubóstwienia człowieka, nie była to już jednak panteistyczna, neopogańska wiara powtórnie sakralizująca rzeczywistość , ale coś co Voegelin nazywa immanentną hipostazą eschatonu, co w samo w sobie brzmi jak oksymoron, bo jest pierwsza próbą stworzenia bóstwa , mającego objawić się w ludzkości w ostatniej epoce wolności i miłości, która miała niechybnie nadejść. To tutaj, w myśli Roberta z fiore zaczyna się początek nowożytnej myśli utopijnej, to tu ma początek triumf gnozy współczesności jak nazywa to Voegelin. Pisma Hegla, utopijnych socjalistów, Marksa, Fukuyama, są doktrynalnie zanurzone w naiwnej gnostyckiej wierze w zbawianie za życia.
Unia Europejska jako polityczne zmaterializowanie się gnozy, w swym instytucjonalnym i kulturowym wymiarze jest sumą postulatów Rousseau i Hegla. Jest to istotne, gdyż moim zdaniem kultura polska jest mimo wszystko nadal w dużej mierze kulturą chrześcijańsko-sokratejską, gdzie jak to ujmuje Pierre Manet, do tej pory nie było miejsca na „przemianę jaka dokonała się w statusie dobra”. Jako kraj , jako kultura, jako naród stanęliśmy twarzą w twarz z systemem, którego cechą esencjonalną jest zwątpienie w dobro transcendentne, ów „uśmieszek wyższości i szyderstwa”, który triumfalnie ogłasza koniec historii. Jeśli prawdą jest jak mawiał Alfred North Whitehead, że cała filozofia zachodnia to jedynie przypisy do Platona, mamy do czynienia z niczym innym jak ze starciem sokratejsko- chrześcijańskiej (a więc i platońskiej ) kultury polskiej, z sofistyczną w sensie intelektualnym kulturą dzisiejszego świata zachodniego, dającego się sprowadzić do tezy Protagorasa z Abdery, „Człowiek jest miarą wszystkich rzeczy”. Nie jest moją intencją budowanie zamków na lodzie polskiego mesjanizmu, ale to nieuchronne starcie przeciwstawnych sobie kultur może doprowadzić do swoistej, jak nazwał to Adam Wielomski „reakcji alergicznej”, w której jako reakcjonista dopatruje się szansy na prawdziwe odrodzenia polskiej prawicy.
Tomasz Mędrzak
Inne tematy w dziale Polityka