Kontra Publicystyka Kontra Publicystyka
67
BLOG

Miasta 15-minutowe. Utopia na mapie, wykluczenie w rzeczywistości?

Kontra Publicystyka Kontra Publicystyka Społeczeństwo Obserwuj notkę 1
Miasto 15-minutowe – brzmi jak utopia: wszystko blisko, zdrowo, ekologicznie. Ale za tym ideałem może kryć się nowa forma segregacji. Miasta dzielą się coraz wyraźniej – na tych, którzy mają dostęp do usług, kultury i komunikacji, oraz tych, którzy zostają za murami nowoczesnych osiedli bez autobusów, lekarzy i miejsc pracy. Czy projektowane lokalności nie stają się nowymi zamkniętymi strefami, dostępnymi tylko dla cyfrowo sprawnych i zamożnych? Zamiast równości, możemy nieświadomie budować nową klasowość – tym razem w imię zielonego ładu i miejskiego komfortu.

Rozdział 1: Wolni ludzie i reszta świata. Miasto, którego nie opuścisz

Niektórzy mieszkali przy rynku. Blisko władzy, blisko kościoła, blisko wpływów. Ich domy były murowane, dachy kryte dachówką, dzieci uczyły się pisać, a kobiety mogły sobie pozwolić na szaty z zagranicznych tkanin. Dalej, tuż za murami, żyli ci, którzy też byli potrzebni – rzemieślnicy, handlarze, cieśle, piekarze. Pracowici, ale bez tytułów. Jeszcze dalej – chłopi, najemni robotnicy, ludzie bez ziemi i bez głosu. Do miasta mogli wejść, ale nie mogli w nim zamieszkać. Mieli służyć, nie należeć.

Każdy znał swoje miejsce. I wiedział, że nie przeskoczy wyżej. System był szczelny. Klasy społeczne miały granice, które nie potrzebowały murów – wystarczyły ceny, przywileje i układy. Tak wyglądał świat. Świata, który nazywamy przestarzałym, niesprawiedliwym, ciemnym.

Ale czy na pewno mówimy o historii?

Bo dziś znowu mówi się o miastach idealnych – piętnastominutowych. Takich, gdzie wszystko masz pod nosem. Pracę, lekarza, szkołę, kino. Ale tylko wtedy, jeśli cię na to stać. Bo centrum już nie jest dla wszystkich. Kawalerka za milion, parkingi za zakazem, dostęp pod warunkiem. A strefy czystego transportu? Świetne… jeśli masz nowe auto albo kartę miejską i dużo wolnego czasu.

Dla wielu ludzi to już nie jest przestrzeń dostępna. To przestrzeń zarezerwowana. Codzienne życie w takim mieście zaczyna przypominać poruszanie się po planszy gry, gdzie liczy się kapitał, status i mobilność cyfrowa. Bez tego – jesteś tylko obserwatorem z marginesu. Dziś nie buduje się murów z cegły. Dziś murami są decyzje administracyjne, ceny nieruchomości, dostępność usług.

Ci, którzy nie pasują do tej wizji – zostają za murami. Tyle że dziś nie buduje się murów. Dziś wystarczają przepisy, normy i dobre intencje.

Rozdział 2: Strefa czystego powietrza. Strefa czystych sumień?

Mówią: „to dla zdrowia”. Mówią: „chodzi o dzieci, o klimat, o lepsze życie”. Mówią: „wszyscy na tym skorzystają”. Ale coraz częściej widać, kto płaci za tę transformację.

Ale kiedy patrzysz, kto naprawdę traci na wprowadzeniu stref czystego transportu – przestajesz się dziwić, że ludzie protestują. To nie są ci, którzy mają nowy samochód z salonu i kartę miejską na cały rok. To są ci, którzy jeżdżą starym autem, bo nie mają wyboru. Emeryci. Rodziny z przedmieść. Osoby niepełnosprawne. Ci, których nie stać na elektryka, leasing ani trzy przesiadki dziennie.

Miasto mówi: „nie możesz wjechać”. Ale nie mówi: „pomożemy ci”. Nie daje alternatywy. Daje zakaz. Wprowadza przepisy bez uprzedniego wsparcia, bez czasu na adaptację, bez troski o słabszych.

Czasem nawet pojawia się szyderstwo. „Nie stać cię? To się dostosuj.” „Po co komu stary diesel?” „Nie pasujesz do miasta? Zmień miasto.” Tyle że dla wielu ludzi to nie jest styl życia. To jedyne, co mają. To ich środek do pracy, do lekarza, do życia.

To nie jest ekologia. To jest selekcja. I tak zaczyna się dzielenie obywateli na „ci, którzy mogą” i „ci, którzy nie mogą”. I nikt już nie mówi, że chodzi o wspólnotę. Chodzi o wygodę – dla wybranych.

Rozdział 3: Lokalność = getto?

Miasta 15-minutowe mają być wygodne. Wszystko blisko: sklep, lekarz, szkoła, park. Tyle że nie każde „blisko” znaczy to samo.

W centrum: kawiarnie, teatry, zielone podwórka, nowoczesne szkoły, coworkingi. Na obrzeżach: monopolowy, apteka, stacja benzynowa i przystanek z jednym autobusem na godzinę. To też "piętnaście minut". Tyle że do nikąd.

Miasto mówi: "to sprawiedliwy model". Ale w rzeczywistości – jeśli mieszkasz w biedniejszej dzielnicy, to twoja lokalność staje się pułapką. Nie możesz się wyrwać, bo nie ma jak. Bo nie ma połączeń. Bo nie ma infrastruktury.

Zamknięcie w dzielnicy, która ma niski kapitał społeczny, złą szkołę, brak usług – to zamknięcie w modelu życia bez perspektyw. Dzieci z takich dzielnic nie trafiają do dobrych liceów. Młodzi nie mają gdzie pracować. Starzy nie mają jak się leczyć. To nie lokalność. To bezradność.

Rozdział 4: Mobilność to nie luksus – to warunek wolności

Awans społeczny zaczyna się od mobilności. Od możliwości ruszenia się z miejsca, zmiany dzielnicy, dostępu do edukacji i pracy.

Jeśli mieszkasz w miejscu, z którego nie możesz wyjechać, bo nie ma autobusu, nie masz auta albo nie masz zdrowia – to zostajesz. I tracisz szansę. Bo lokalność staje się granicą. Granicą twojego życia.

Mobilność to nie fanaberia. To warunek bycia obywatelem pełną gębą. Możliwość wyboru szkoły, lekarza, pracy. Możliwość powiedzenia „nie” swojej sytuacji. Bez tego nie ma wolności. Jest trwanie.

Miasta, które ograniczają mobilność pod pozorem ekologii, w rzeczywistości ograniczają prawo do zmiany. A to prosta droga do reprodukcji biedy i braku równości szans.

Rozdział 5: Nowomowa urbanistyczna. Jak ładnie powiedzieć, że ktoś nie ma prawa.

Nowoczesna urbanistyka ma nowoczesny język: "zielenienie przestrzeni", "transformacja mobilności", "demokratyzacja planowania".

Ale pod tymi hasłami często kryje się coś innego: zakazy, ograniczenia, decyzje podejmowane bez ludzi, dla ludzi. Planowanie bez partycypacji. Zmiany bez pytania.

Zamiast: "nie możesz", słyszysz: "zachęcamy do zmiany stylu życia". Miękko. Ale skutecznie. A kiedy zapytasz, kto podjął decyzję – okazuje się, że „społeczne konsultacje” odbyły się o 11:00 w dni powszedni, na drugim końcu miasta, i bez realnego wpływu na efekt.

Tak tworzy się fikcja wspólnoty. Tak buduje się przekonanie, że miasto to nie my – tylko „oni”.

Rozdział 6: Nowe miasta, stare mury

Nowoczesne miasta zaczynają przypominać twierdze: wygodne, stylowe, ekologiczne. Ale nie dla wszystkich. Coraz częściej są to miejsca projektowane nie pod potrzeby mieszkańców, lecz pod oczekiwania inwestorów, turystów i klasy kreatywnej.

Ci z dostępem – mieszkają, pracują i odpoczywają w jednym miejscu. Ci bez – muszą dojeżdżać, przepłacać, walczyć z systemem. Różnica? Nie mury, tylko przepisy i koszty. Zamiast fizycznych granic – systemy norm, regulacji i kodów dostępu.

To nie jest przypadek. To projekt. Projekt, który coraz bardziej przypomina nowoczesny feudalizm. Nie w imię religii czy rasy. W imię stylu życia.

Rozdział 7: Rower jako paszport. Mobilność w wersji minimalistycznej

Rower to wolność? Tylko wtedy, gdy masz wybór. A kiedy jest jedyną akceptowalną formą mobilności – staje się narzędziem segregacji. Bo nie każdy może, nie każdy chce, nie każdy powinien być zmuszony do jazdy rowerem. Rower nie zastąpi samochodu rodzinie z dziećmi, starszej osobie, osobie pracującej w kilku lokalizacjach.

Miasta 15-minutowe kochają rowery, bo pasują do ich filozofii: bądź lokalny, nie przemieszczaj się, nie zajmuj miejsca. Rower nie stwarza problemu z parkowaniem, hałasem, infrastrukturą. Ale też nie daje zasięgu. Nie daje wolności decyzji. Nie zabierzesz nim mamy do lekarza, nie zawieziesz trzech dzieci do szkoły i przedszkola.

A co z tymi, którzy nie mogą? Zostają za burtą. I nie słyszą „jak możemy ci pomóc”. Słyszą „zrezygnuj”.

Rozdział 8: Europa się kurczy. Chiny przyspieszają. Kto buduje prawdziwe miasta przyszłości?

W Europie: mniej samochodów, mniej przestrzeni, mniej mobilności. W imię ekologii. W Chinach: więcej dróg, więcej tuneli, więcej rozwiązań. W imię efektywności.

Chiński model nie wyklucza. Rozwija. Buduje metro, szybkie koleje, autostrady, węzły przesiadkowe. Łączy, nie dzieli.

U nas mówi się: „nie ruszaj się za daleko”. Tam – „ruszaj się szybciej i dalej”.

Europa staje się kontynentem ograniczeń. Chiny kontynentem inżynieryjnych ambicji. Można nie zgadzać się z ich systemem politycznym. Ale nie da się nie zauważyć: oni chcą, by obywatel miał zasięg. My – by miał granice.

Kto naprawdę buduje miasta przyszłości?

Miasto dla wszystkich czy dla wybranych?

To nie jest tekst przeciwko ekologii. To jest tekst przeciwko wykluczeniu, które się za nią czasem ukrywa.

Miasto przyszłości powinno być dla wszystkich. Różnorodne, otwarte, mobilne. Takie, które nie zamyka. Które nie przymusza do stylu życia, ale umożliwia jego wybór.

Albo budujemy wspólnotę. Albo budujemy nowoczesne getta. I wtedy nie pomogą ani zielone dachy, ani stacje ładowania, ani rowery cargo.

Pytanie brzmi: na co się w rzeczywistości zgadzamy? Na wspólne życie – czy selekcję w imię nowoczesności?


Założyciel i redaktor obywatelskiego projektu publicystycznego „Kontra”.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo