RÓŻOWE SCHODY - część druga
Zygmunt Jan Prusiński
DOJRZEWANIE BY ISTNIEĆ...
Strumienie w moich okolicach
nie są milczące jakby się zdawało -
potrafię w wierszu je ożywić
zastanawiająca jest kałuża
w której wyglądam odbicia nieba.
Ale i jest więcej szczegółów
choć zwykły człowiek nie widzi -
to plamista energia w kwiat się zamienia
może i inne szczegóły wiążą
tkanki roślin na zgodę dnia przeżytego.
W ogóle w tych okolicznościach
gdzie tyle jest zatrzymań pośród
nie tylko wielkanocnych nocy -
wkomponowany jakby śladem przodków
wkuwam się w tę soczystość istnienia.
I nic nie potrzeba gdy jesteś przy mnie
a wazony w domu nie są puste
względem pachnącego ciała gdy tworzę
szczególny fragment pośród ścieżek -
gdzie tak melodyjnie szumią sosny.
Opowiadam ci Margot miłością
i szelestem dłoni kiedy zagłębiam
pod sukienką czas trwania
ten odwieczny ruch pędzlem -
jakbym malował cię w gwiazdach.
16.2.2016 - Ustka
Wtorek 6:12
CZTERDZIEŚCI TRZY DNI
Motto: "Opowiadasz i malujesz miłość drżącą
we mgle i na wietrze, a kiedy lato nadejdzie,
namalujesz nagą na piasku. Bardzo to piękny
obraz więc w ładne ramy go oprawmy."
- Margot Bene -
Od tego się zaczyna
najpierw obliczyć drzewa w lesie
a potem przed nami dni rozłąki -
jak się nie zmęczę liczeniem drzew.
Niechętnie przyjmuję puste strony książki
oczywiście po swojemu czytam
to co nie jest jeszcze napisane
- jak wyglądam ku drzwiom.
Pustoszeje dom bez ciebie
względem paraliżu czasu co łomoce
okiennicami w budynku -
wyrasta głucha spowiedź...
Tyle dni bez miłości będzie mi brakować
okoliczności nie sprzyjają -
jeszcze wiosny nie ma która pomaga
przetrwać moim mimozom.
Więc spycham niczym walcem niepewność
zawirowany do końca marca
- kupię ci bilet powrotny
byś wróciła na te szlaki które znasz.
19.2.2016 - Ustka
Czwartek 6:43
OBNAŻANIE SŁOWA
Motto: Będziesz czuła i fugę i flet
i harfę i cytrę - bo wiatr to ja
chwilowy w tobie na pograniczu
nuty którą ściskasz udami...
Najlepiej jak cię zaprowadzę
do tych miejsc gdzie czułość
wyrasta sama pośród krzewów.
Ujrzysz temperament wiosny
pośrednio dotyczy wiersza -
bo nie zapominam dać dowody
że wnosisz mi siły na pełny stan.
Ujmujący jest fragment w tobie
kiedy wschodzi słońce nad rzeką
rozłamuję po części tętno ziemi
w bieli ściszam lirykę i lot chęci
przy ostatnim ukrytym stawie.
Niespokojna na szelest moich rąk
przyzwyczajasz się by wchłaniać
co podnieca i krzak róży i wierzbę
a trochę dalej kształtuję piersi -
dwa małe wzgórza promieniste
a wzgórek łonowy syczy jak pisklę.
19.2.2016 - Ustka
Piątek 9:25
MOJE KAPELUSZE
Motto: Federico, mnie dużo
nie potrzeba ze snu jabłoni...!
Chodzę w nich dostojnie
jakbym był w latach trzydziestych
gdzieś na obrzeżach przyrody -
wciąż wielbiący w kulturze przemian
bo powstają i wiersze i książki.
Na ziemi tej samej jakby niczyjej
a z boku inaczej można spoglądać
i czule wznosić uczucia -
z księżycem wypić kielicha
opowiedzieć o mojej Margot Bene
trochę na swój sposób przypodobać
okoliczne zasłony lasów. -
Gdzie pręży się stok jasnej góry
tam zawsze śniegi plotkują
nie znając przyczyn kiełkowania
dlaczego akurat w tym miejscu.
Moje kapelusze mają coś z czardasza
z tej cyganerii wiekowej -
dorożki ujmujące z parą koni
krzyk radosnych dzieci na podwórzach.
W morwach zadumanie z dzieciństwa
a graby dumne te oczywiście starsze -
no jest się z czego cieszyć
względem dziennego koloru.
A jakie pyszne dziewczyny z dekoltami
piersi ich nasączone miodem -
to wszystko jakby biesiadne schlebianie
toczy początek łączenia w bluszczach
gdzie ukryte z namiastką życzenia
mają coś z zapisanych pamiętników. -
Teraz czytam książkę "Różowe schody"
choć w planie mam następną
Federica Garcia Lorki...
21.2.2016 - Ustka
Niedziela 9:31
KAPELUSZE I GITARY
Ten mój romantyzm
coraz mniej ma miejsca.
Wyszczupla się ewidentnie
kruszywo białej zmiany -
tylko w poezji jestem obecny
jakbym się odmłodził.
Śmiało można dodać
przy kamiennych stokach
że ma się nijak a czas
bardziej ołowiany. -
Choć ta polana gdzie nago
tańczę z tobą ma urok.
Nie słuchaj fałszywego głosu
ludzie dziś zapędzeni
kraczą jak wrony w asyście
smukłych jałowców...
Spędź czas ze mną wietrzny
na pokuszenie w trawach.
Gitary grają dla tych co chcą
słuchajmy improwizacji
zbiór wariantów z wirtuozji. -
Muzycy w kapeluszach
i w ozdobnych chustach
bacznie na nas patrzą...
21.2.2016
Niedziela 12:39
SEN JABŁONI
Motto: "Wiersz to myśl głęboka, że aż trudna
do przeniknięcia, ale przyozdobieni w chusty
i kapelusze pójdziemy posłuchać gitar."
- Margot Bene -
Rozmawiamy przez telefon
odczuwalna nieobecność kiedy jeszcze zima
brak mi ciebie w łóżku - grzałaś mnie.
Marzec się zbliża
za dziewięć dni zapuka w okno -
przywita się ze mną.
Dopiero w kwietniu powrócisz
postaram zorganizować ci wiosnę...
Jest taka jabłoń która ma sny o nas
dziwi mnie ta częsta powtarzalność -
czyżbyśmy pasowali do tego krajobrazu?
Zaznaczysz ręką kształt serca na piasku -
gitary powrócą i zagrają "Sen jabłoni".
- Czy ja ci mówiłem Panno M. że ręce moje
umieją pod sukienką czynić cuda?
23.2.2016 - Ustka
Wtorek 14:14
SIOSTRA MGŁY
Motto: "Pięknie brzmi, siostra mgły,
taka nieuchwytna, niewyraźna.
Ciebie w tych klimatach nazwałabym
może; (czarownikiem z wydm)
a może (kochankiem nenufarów)."
- Margot Bene -
Nie odwracaj się jak to robi mgła
spójrz w moje błękitne oczy -
w nich jest odbicie jak w lustrze
nigdy nie wątpij bo z motylami
jestem od dzieciństwa zaprzyjaźniony.
Eskapada uczuć ma siłę wiosny
w kamieniach śród szczelin tkwią
zapędy uroczych słów - niepodzielnie
rozbrzmiewa jakby powracające echo
tam znalazło miejsce dla siebie.
Niedomówienia gaszę jak świecę
w obiegu pozostawiam pieśni -
choć żadna niedokończona bym
mógł być pewny - w ograniczonej
ciszy opowiedzieć o siostrze mgły.
Wierzytelność jest jaskrawym cieniem
zbyt jestem dojrzałym dębem -
zatem kłębi się we mnie wiosna
taka inna na pewno męska dla ciebie
- byś korzystała o każdej porze
brać to co nazywamy miłością...
25.2.2016 - Ustka
Czwartek 02:21
NIBY TAK ZWYCZAJNIE A JEDNAK INACZEJ...
Motto: "To, że ręce Twoje byłyby pod sukienką,
już cud, jakby tak jeszcze pod jabłonią w tej sukience
Panna M. stała to ho, ho. No, zabawny ten wiersz
(Sen jabłoni) napisałeś wyglądając wiosny."
- Margot Bene -
Tak wyglądam tej wiosny w nowym zapędzie
skrzydła dopiero rosną bym je otworzył
jak nowonapisaną książkę
to jedno umiem
kapryśny
na pogodę wzdłuż
wyprzedzenia idąc w oprawie
niczym święty na osłodę twoich ust
by nie skaleczyć akacji co mi wróży za dnia.
Święci znają mnie jako wędrowca w świetle
smukłej aspiracji - dochodzę bliżej
podsłuchując kilku wieszczy
nad rzeką Słupią
zabawne
jak się oni kłócą
kto jest ważniejszy w mgle
mijam ich po cichu by nie wątpić
że jestem ci potrzebny jestestwem poezji.
Starannie zdejmuję obuwie w domu
zakładam kapcie te od ciebie
złocista nocą trwasz
obrazem
nawet nie wiem
kto cię namalował w akcie
z rozsypanymi płatkami morskich róż.
Majestatyczna wciąż uśmiechnięta
stoisz pod jabłonią nietykalna
choć ręce gałązki
podnoszą
lekko sukienkę
wstydliwe rumieńce
a mnie unosi jakby zachwyt -
i nie wiem co mam robić dalej...
25.2.2016 - Ustka
Czwartek 04:07
CZY GOTOWA JESTEŚ NA WIOSNĘ?
Motto: "Kochany, nigdy nie jesteś sam,
bo ja trwam przy Tobie, teraz i zawsze a cień
mój też kładzie się obok cienia Twojego."
- Margot Bene -
Zwilżyj usta wiatr wysuszył
obok mam tyle ukrytych zamierzeń -
realizować będę i szczęściem zasypiał
- taka jesteś bezbronna kiedy cię kocham.
Wiosenna bajka na Wyspie Młyńskiej
tam tyle szeptów słyszę sprzed stu lat -
spacerowali podobnie brzegiem Brdy
zakochani tym samym szlakiem.
- Czy była podobna do ciebie kobieta
czy był podobny do mnie mężczyzna?
Może i on swojej Margot pisał wiersze -
może też miał na imię Zygmunt?
Zwilżyj usta wiatr wysuszył
twoje ciało to dla mnie muzyka -
uwielbiam je pieścić pod osłoną
nawet głos twój brzmi inaczej.
- Czy gotowa jesteś ze mną na wiosnę?
Każdy dzień sprawdzę i noc sprawdzę
majestatycznym wcieleniem piękna.
26.2.2016 - Ustka
Piątek 03:10
W KOŁO ZAPLĄTANEJ WIOSNY
No tak już jest ze mną
że jestem wiosennym kochankiem.
Miara moja nie zamierzona
to przestrzeń - egzystuję
tak mi się zdaje.
Muszę dotknąć gitary
bo zwariuję z poczęstunkiem
na widok białego ptaka
który zmieszał się z chmurami.
Czytam na murze trafność
"Lubię samotność ale niekiedy
mam jej już dosyć - wtedy szukam
ludzi by ponownie się zniechęcić"
- porcjuję więc po jednej kromce -
by ułożyć na talerzu - może przyjdą
wędrowcy z gór i opowiedzą
o bólu jedwabnych pajęczyn -
co pożera to znaczy wysysa z ofiar
ich organizm stworzony przez Boga
- to na co mi taki ojciec sadysta?
Orientacja moja jest w kolorach
przemierzam wydeptanymi ścieżkami
ukrywam subtelność dotykania
i tej wiosny i ukochanej kobiety -
żeby przyjrzała w kolorze zielonym
ile jestem wart w sosnach morskich
pisząc wiersze o niej do książki.
26.2.2016 - Ustka
Piątek 18:48
POMNIEJSZYĆ STRATY
1
Ona przerwała - jakby krzyczała
po drugiej stronie - przez nici poplątane
w nieporozumieniu dokonanym.
Trzymam telefon w ręku - nie rozumiem
przeklętej skali w oktawie wyższej od krzyku
rozchodzą się rozstaje - każdy idzie
po swojej myśli drodze.
Rozmieszczam kartki i wbijam w kory drzewa
robię tego tyle ile jest drzew -
nie ma na nich nic napisanego
tylko moje imię i nazwisko.
Każdy wiersz miał być napisany
kręcę się jak dziecko z mokrą pieluchą
wytaczam rozsądkowi proces -
sala sądowa jest na polanie w lesie.
2
Ona przerwała - jakby krzyczała
po drugiej stronie - przez nici poplątane
w nieporozumieniu dokonanym.
Rozhuśtałem chmury - postaci oglądam
jest tam tyle ludzi - przeważają kobiety
poznałem z twarzy Halinę Poświatowską
trzymającą w ręku bliżej piersi białą różę.
To jakby park - na ławkach siedzą ludzie
czytają książki - widać że samotni
wiatr rozdmuchuje napięcia
zaczyna się zmiana ról
w niemej orkiestrze.
Przy okazji wybija godzina na kolację
znikają ludzie z ławek - ktoś zerwał
wszystkie kartki z drzew -
nawet mnie nie ma
- i ja znikłem.
27.2.2016 - Ustka
Sobota 18:02
LATARNIA MORSKA W USTCE
Motto: "Jak to jest dobrze się zachować? Kiedy myślę,
że dobrze to Ty mi mówisz, że tak nie jest i tak krążymy
wokół tej latarni, która pogrąża nas w ciemności,
a powinno być inaczej. Przecież latarnia to spokojna przystań."
- Margot Bene -
Krążenie nie jest złe nawet gdybyśmy pogubili drogi
zawsze następną znajdziemy Panno M. -
Powiedziałem tobie kilka miesięcy temu
a może i na początku naszej drogi; prowadź mnie.
Więc idziemy tacy czujni w miłości - oblegasz stan
uniesień kiedy po męsku czynię niespodzianki.
Jakbym miał dwie kobiety w jednej - tak to czuję
ale obie kocham jednocześnie - to psychoza?
Bo najmilsza jesteś w trakcie kochania - wręcz
niewinna - jakbym odbierał ci po raz pierwszy cnotę...
A później po fizycznej modlitwie wracam do drugiej -
co za metafizyczny obieg - jedna i druga...
A latarnia morska w Ustce świeci - poruszona
nadzwyczajną parą kiedy nas widzi pogodnych.
Więc idźmy tacy wzruszeni tuląc ręce
pod wiatr i z wiatrem lecz ciągle razem.
28.2.2016 - Ustka
Niedziela 7:28
NIE ZMIENIAJ MNIE BARDZO
Motto: "Zapewniam Cię mogę być zawsze
z Tobą w łóżku, co do reszty to już taka pewna
nie jestem, ale starania moje pójdą w tę stronę.
- Nie zmieniaj mnie bardzo."
- Margot Bene -
Niekoniecznie muszę napisać wiersz -
nie jest to wcale regułą - choć mój narkotyk
to poezja - to niczym pamiętnik o moim życiu.
Literatura to słodka tajemnica - wbrew pozorom
idzie mi to łatwo - odwieczny wiatr we mnie
istnieje i drogi dalekie po horyzont.
Czy mogę cię Margot objąć na odległość -
przytulić się do włosów - schować w nich
dobre myśli - będziesz ty wiosenna
i ja wiosenny - to będą dwie wiosny w jednej.
Piszesz do mnie z uwagą bym za bardzo
nie zmieniał od tej jaka jesteś w swej naturze -
skrzypi stare drzewo - goszczą ptaki
otwieram marzec niewiadomej treści.
Nie zmienię cię tylko polepszę by dzieło
naszych rąk tworzyło w miłości akcenty
dobrego smaku - także wierności.
Otwórz się za miesiąc - tryskaj sokami
na ciebie mój ptaszek czeka...
29.2.2016 - Ustka
Wtorek 17:48
_______________________________Recenzja
Margot Bene
ŻYJĘ Z AKCENTAMI CISZY, ALE TROCHĘ DALEJ
To tytuł rozdziału autora, ale tylko jego pierwsza część: "Żyję z akcentami ciszy". Pozwoliłam sobie dodać, jako recenzentka drugą część, i uważam że nic nie zepsułam...
Zaglądam i czytam zamieszczonych dziesięć wierszy Zygmunta Jana Prusińskiego, w antologii poezji pt. „Może otulę jesień”, wydaną przez Starostwo Powiatowe w Słupsku. Wstęp, wybór i opracowanie: Zbigniew Babiarz-Zych i Mirosław Kościeński; zdjęcia: Jan Maziejuk; projekt okładki, skanowanie zdjęć, skład komputerowy i łamanie: Artur Wróblewski; druk: Drukarnia „Grawipol”. Wydanie I, nakład 400 egz.
I oto mamy następne wydanie, jakże ważne. Takie przedsięwzięcie jest do pochwalenia. Widać że w Starostwie Powiatowym pracują ludzie, dla których kultura, dla których literatura, dla których poezja jest też ważnym czynnikiem społecznym, regionalnym, i wreszcie pokazowym, że nie wszystko jest stracone, na tak zwanym (kapitalistycznym rynku)! A jednak można dokonać, zrealizować, jak się chce. Brawo.
Przejdę od razu do omówienia mojego ulubionego poety, no bo tak jest, i proszę mi wybaczyć, że z pięćdziesięciu autorów w tej antologii, wybrałam sobie poezję Prusińskiego. Poeta od razu w pierwszym wierszu „Wstęga nieba na czarnej drodze”, zaprasza do skupienia:
"Czy słyszysz, czy słyszysz
dzwonki konwalii przekazują ci sygnał"
Autor tej myśli od razu wprowadza do zastanowienia: Nie wdawaj się w kruchą dyskusję - i to musi wystarczyć dla przechodnia, że pustka gadka nic nie daje. Prusiński dobrze zatoczył koło i długą przeszedł drogę, by nie wiedzieć o tym, że w kraju Słowian, nawet gadka tak naprawdę nie wychodzi... Poeta zaraz wyjaśnia:
"To nic nie da – tylko puenta
krzywa zaprowadzi cię
nad rzekę płaczu..."
Czy nie przeżywamy czegoś podobnego, idąc samotnie brzegami rzek, szukając odpowiedzi, tych rzeczy przegranych, tych niespełnionych z okresu dzieciństwa, z okresu młodości. Co dokonaliśmy w dorosłym życiu? Może wiele sukcesów osiągnęlibyśmy, gdyby nie ten (diabelny smok polityczny) w Polsce, który zniszczył nasze życie. Wystarczy dziś wyjść na ulicę i popatrzeć na twarze ludzi. Twarze zamknięte, opuszczone przez uśmiech i szczęście. A tych (w pierścieniu radości) jest tak mało.
Poeta Prusiński w wierszu „Wysuszone obrazy miast” podpiera się myślą Tomasza Jastruna: „Upadek sąsiedzkiej solidarności w miastach to wielka klęska naszej cywilizacji” – więc pisze, chyba pewny tego: "wykrusza się moja cywilizacja"... I zapytuje samego siebie:
"I jak tu żyć solidarnie, z różą,
z pieśnią, z wierszem o miłości?"
Puenta wiersza jest zrozumiała:
"Rozkradamy codziennie po kawałku
własne życie ubogie, tanie
jak ulęgałki ze spadu..."
Ale i tak poeta chce rozmawiać ze światem zewnętrznym. W wierszu „Chcę mówić do miasta”, pisze:
"Chcę mówić do miasta
do każdego ukrytego kąta
życia i kurzu –
czasem do wystającej ręki
w jałmużnie,
czy do leżącego piórka na ziemi (...)
Chciałbym mówić
do ogrodów z kamienia,
do ulic rozpędzonych,
do dżdżownic na jezdni (...)
do urwanych ech nadziej"
Występuje tu cała panorama skupisk żywych instynktów – nawet „ogród z kamienia” może mieć piękno ukrytego serca, poeta zauważa tylko upadki, jakby te losy przegranych są ważniejsze aniżeli wspomniany uśmiech i szczęście gdzieś ukryte... Dlaczego tak się dzieje? Czemu autor tych wierszy nie idzie tam, gdzie ta radość tańczy; przecież nie wszyscy muszą być takimi wyczuwalnymi odbiorcami. Upij się poeto, upij się poeto i pisz nam tylko wesołe wiersze, jak zażądał od Prusińskiego sam redaktor tej antologii Zbigniew Babiarz-Zych.
Podobno Prusiński odpowiedział, (że nie interesuje go sztuczny walor pisania, pod publiczkę nie umie tym bardziej. Nie umie przebrać innej skóry jaką ma własną. Toż chce pisać tylko prawdę, a gdzie jest prawda? W ludziach przegranych. W ludziach ubogich. W ludziach chorych. W ludziach starych. – Niech piekło brzmi swoją tonacją, swoim tonem, a ja będę tam gdzie ludzie pragną czystości, choć są słabi); tak mówi poeta z Pomorza.
Zygmunt Jan Prusiński to dobry obserwator, nie da się oszukać. Nie interesują go improwizacje i zastępcze zasłony. W wierszu „Słupsk w kadrze pesymisty” pisze:
"Słupsk jest blady,
patrzy zezem na dziurawe ulice.
Podwórka wstydliwe
by wyjść na zewnątrz
z flagą radości."
Miasto zaniedbane, przez okres PRL i przez okres III RP. Prusiński śmiało rzecze, (że gdyby był gospodarzem do dzisiaj cywilizator z Niemiec, to te komunalne podwórka nie wstydziłyby się tych ubogich zaniedbań, nie mówiąc o budynkach. Co znaczy to cholerne wschodnie myślenie. Pieniądze gdzieś upływały – to znamy – korupcja goni korupcję., a dziś chcemy gonić „króliczka”... przepraszam, świat zachodniego uporządkowania?!)
Świetny jest wiersz „Nie jesteście winni wy, ale i tak jesteście straceni”, ze wstępem: „Każe pokolenie musi oddać ofiarę, ofiarę czystą, nawet w pokoju”. Oto fragment:
"To nic nie szkodzi że się starzejemy,
że pamięć ucieka od naszych oczu
w kierunku rozdrapanych ran na korze,
wszystko co stare jest nam bliskie;
próchno pnia, krzywy płot pilnujący
jabłonie powyginane, tylko zachód słońca
wciąż nas upokarza pięknem..."
Nie zapomina poeta o tej jednak dojrzałości przegranych w swojej poezji przekazać. Sam do nich się zalicza. Nie wstydzi się tego, bo i nie z własnej winy, a dlaczego - jak mówi; (transformacja polska była, ale wyszła innym dobrze, choćby tym, którzy to całe zło budowali przez pół wieku. Uczciwy człowiek ku sukcesom od razu był ścięty z równowagi. Musiał być bardzo elastyczny żeby przetrwać. A jak przetrwać można było, kiedy dramat otwierał samoczynnie okna i drzwi, i od rana straszył.) Oczywiście wiersz „Oda do bezrobotnego” pisze w pierwszej osobie, ale wierzę że myślał także o innych. Oto fragment:
"Zapisuję się wiekuistą abolicją
na czas określony wedle wierzeń kijanek w stawie,
a modły o upadłości odkładam na półkę
zapomnienia i tych książek kilka napisanych
układam w kwadracie mojej powierzchni,
jak zamknięty zwierz w klatce.
Oprócz drzew nie mam nikogo,
by oprzeć się przed upadkiem..."
Element trwania jest w nim, w człowieku. Jednym wystarczy tylko widok drzew – bo dzięki drzewom, on, człowiek, istnieje. Poeta dobitnie dopisuje, (żeby to drzewo było w pobliżu. Tak, bądź drzewo zawsze blisko). To niczym ołtarz z drzewa... Ale poeta widzi jeszcze w nim więcej od nas. My widzimy tylko drzewo, on swoiste tajemnice głębokiego życia. Przecież poeta pisze w wierszu „Skądinąd bywam drapieżny”:
"Spowity z wiersza i z liści paproci
unoszę się skrzydłem motyla,
a jutro skrzydłem orła...
Ta metamorfoza jest czynna
w zamian tylko zapamiętać trzeba,
skąd bierze się życie rzek..."
Wiersz „Cmentarze zapomnianych poetów”, to opis dwóch epok – którą poeta chwali, ale tę wcześniejszą, chodzi o XIX wiek. To był złoty wiek dla poetów. A zaczyna tak:
"Na kamieniach zostały wiersze,
nieco wytarte muzyką słów,
ociera się fala o ich sens"
A kończy też elegancko, malowniczo:
"Ta rzeka słów we mnie płynie,
tyle mam zatoczek ukrytych wierszami.
Tylko noc jest otwarta dla mnie,
jest w nich żołądź, muszelka, kamyk."
Mirosław Kościeński napisał krótko, ale dobitnie: „Osobnym przypadkiem, ewenementem jest poezja i publicystyka Zygmunta Jana Prusińskiego z Ustki. Jest bardzo płodny w swojej twórczości”. A wspomniany Zbigniew Babiarz-Zych napisał: „Zygmunt J. Prusiński jest jedynym obecnie i najbardziej pracowitym literatem na ziemi słupskiej”.
Dla mnie, czytelnika i krytyka, poezja się liczy. I tu mogłam podziwiać ten warsztat, tę indywidualną swoistą lirykę. Chciałoby się powiedzieć, że Prusiński wie co robić ze słowem. Można dodać, że słowa same do niego sfruwają jak pszczoły do ula. A to jest dużo, to jest doskonały sprawdzian kondycji autora w świecie poetyckim - niby tak subtelnym a jednak, gorzkim i szorstkim. Prusiński bez tej szorstkości i goryczy, chyba nie byłby poetą. Chyba nie.
* * *
- Niech nam pisze, niech pisze dla potomnych, dla literatury polskiej, którą niezmiernie i na pewno wzbogaca swoimi wierszami.
_______________________Margot Bene - Bydgoszcz