Wojciech Patoła, dyrektor Wojskowych Zakładów Mechanicznych, twierdzi, że produkowany w Siemianowicach Śl. Rosomak pozytywnie przeszedł próby opancerzenia wedle zapisów kontraktu. Szef WZM jednocześnie przyznaje, że istnieją obszary, które wojsko chce doskonalić. To jednak objęte jest tajemnicą, więc nie ma mowy o szczegółach. Pewne jest za to jedno: produkcja Rosomaków jest dla siemianowickiej fabryki niepowtarzalną szansą. Zakład otrzymał dzięki temu nowoczesną technologię i już teraz budowa transportowców opancerzonych wynosi 96 procent wartości sprzedaży WZM.
Samego kontraktu, obecnie realizowanego przez siemianowickie WZM, broni także prezes koncernu Patria Oyj, Jorma Wiitakorpi. Ataki zaś odbiera, jako podważanie fińskiej uczciwości i szkalowanie całego fińskiego przemysłu. Mimo to Finowie deklarują nadal gotowość do współpracy ze stroną polską przy pracach nad kolejnymi wersjami Rosomaka. A także przy promowaniu tego transportera na rynkach trzecich.
Stanowisko Skandynawów i szefostwa WZM, to odpowiedź na zmasowany atak, jaki został przepuszczony przez polski rząd na Rosomaka. Zaczęło się od raportu WSI Antoniego Macierewicza, wedle którego bardzo możliwe, że za kontraktem z Finami stoi korupcyjna propozycja. Zgoda Polski zaś na produkcję tego, a nie innego transportowca, to spory błąd. Dalej w raporcie WSI czytamy, że Rosomak jest de facto jednym wielki bublem niespełniającym podstawowych kryteriów.
Niestety, autorzy raportu nie zadali sobie trudu i nie skontaktowali się z fińskim producentem celem choćby częściowych weryfikacji swoich zarzutów.
Po raporcie WSI światło dzienne, dzięki mediom, ujrzał ponoć tajny raport Ministerstwa Obrony Narodowej, w którym pełnomocnik szefa resortu ds. wdrożeń przekonuje, iż Rosomak w ogóle nie jest przygotowany do trudnej misji w Afganistanie. Co więcej, wysyłając tam ten transportowiec narażamy polskich żołnierzy.
Obrona WZM i fińskiej Patrii okazała się jak najbardziej na miejscu, a ataki na Rosomaka strzałami z pustaków, po tym jak transporter przeszedł decydujące testy na poligonie. Mimo, że do kontrolowanego ostrzału Rosomaka użyto amunicji kalibru 14,5 milimetrów a nie 12,7, na jaką transporter miał być odporny, to pociski zdołały zdemolowały zewnętrzną osłonę pojazdu i zatrzymały się na pancerzu głównym. Z kolei podczas testu artyleryjskiego odłamki przebiły osłonę wylotu łusek, co w warunkach bojowych nie wpłynęłoby jednak na bezpieczeństwo załogi.
Testy nie pozostawiły złudzeń: odporność pancerza produkowanego w Siemianowicach Śl. transportowca oceniono na 95-97 procent. Standardy podawane przez NATO (90-91 procent) są więc spełnione.
Szkoda tylko, że nikt równie żarliwie co atakował nie przeprosił Finów i Wojskowych Zakładów Mechanicznych za – jak potwierdziły to testy – bezpodstawne oskarżenia. Widać w polityce kultura wiele imion nosi. |