„Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem” – śpiewał kiedyś lider zespołu „Chłopcy z Placu Broni”. I wielu osobom ta piosenka bardzo się podobała. Kocham wolność. Tak. Oczywiście. Jak najbardziej. Naturalnie. Bez wątpienia. Ale... alle... alee... czy rozumiem? Bo jeśli nie rozumiem, to... co właściwie kocham? Właśnie... co tak naprawdę kocham, mówiąc „wolność”? Niektórzy twierdzą, że to najważniejsza wartość, to podstawowe prawo człowieka. Definicja tego słowa wyjaśnia, że to „możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą” albo „życie poza więzieniem, zamknięciem”. Od osób wierzących często też słyszy się, że „do wolności powołał nas Bóg”. Co to znaczy?
Bóg stworzył nas jako mężczyznę i kobietę (mam nadzieję, że kobiety nie będą urażone tą kolejnością, ale trzymam się tego, co wiem i w co wierzę... mógłbym napisać, że trzymam się faktów, ale ktoś może to źle zinterpretować). Czy Adam i Ewa cieszyli się w raju wolnością? Uważam, że tak. Mieli wszystko. I... mieli Boga. I była to bliska relacja, bo rozmawiali z Nim osobiście. Ktoś powie: „ale nie mogli jeść z jednego drzewka”. A ile drzewek było poza tym jednym w Edenie? 2? 30? 140? 500? 6000? Nie wiemy, ale raczej dużo. Na pewno spokojnie mogli się obyć bez tego jednego, prawda? A więc, po co ono tam było? Właśnie po to, żeby wyznaczyć granicę tej wolności. Jak napisałem w odpowiedzi do jednego z komentarzy pod 6. częścią mojego eseju o cnotach (tej poświęconej miłości): to drzewo, z którego nie mogli zjeść owocu było tam po to, aby... była możliwość wyboru. Wyboru między tym, co polecił sam Bóg, a nieposłuszeństwem. Bóg na pewno nie chciał (i nadal nie chce) mieć tresowanych myszek w klatce. On zostawił Adamowi i Ewie wolność wyboru. Wszyscy mamy wolną wolę i możemy wybierać. I każdego dnia wybieramy.
Kiedy zostało już nadane prawo – warto pamiętać, że nie chodzi tylko o dziesięć przykazań, ale o wszystkie nakazy, których w pismach Starego Testamentu jest aż 613 – człowiek też miał wybór. Zawsze jest wybór. Bóg respektuje wolną wolę, cały czas starając się podpowiadać, które rozwiązanie jest właściwe. W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy:
Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo... (Ks. Powtórzonego Prawa 30:19)
Później jest jeszcze ciekawiej:
Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze! A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej. (List do Galatów 4:6-7)
Nie niewolnik, ale dziecko Boże, Boży dziedzic z woli Bożej, na dodatek obdarzony wolną wolą. To niesamowita łaska. A jednak nie wszyscy potrafią to docenić. Kiedy ma się za dużo, człowiek chyba przyzwyczaja się (w końcu powiedzenie „przyzwyczajenie drugą naturą człowieka” nie wzięło się znikąd) i przestaje szanować to, co ma. Jest takie angielskie powiedzenie „don't take it for granted” (nie uważaj tego za pewnik). Kiedy zaczynamy coś uważać za pewnik, myśleć, że nam się należy coś, co jest łaską, stajemy się zarozumiali. Kiedy tracisz coś, co miało znaczenie, ale nie do końca zdawałeś sobie z tego sprawę, zaczynasz tego żałować i... cenić to. Późno.
Szlachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego...
(Jan Kochanowski)
Litwo, Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie;
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie...
(Adam Mickiewicz)
I na dodatek ta piosenka: „Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem”... Nasi przodkowie wiedzieli, co to jest wolność. Kochali ją i rozumieli. I nie umieli jej oddać. Marzyli o Polsce, gdy nie było jej na mapie. Marzyli o wolności w wolnym kraju. I nie przestawali marzyć, mieć nadzieję, wierzyć i czynnie walczyć o to... przez 123 lata, a na niektórych obszarach nawet jeszcze dłużej.
WIĘZIEŃ
Mam być wolny — tak! nie wiem, skąd przyszła nowina,
Lecz ja znam, co być wolnym z łaski Moskwicina.
Łotry zdejmą mi tylko z rąk i nóg kajdany,
Ale wtłoczą na duszę — ja będę wygnany!
(Adam Mickiewicz, Dziady, część III)
III część Dziadów napisał Mickiewicz w Dreźnie wiosną 1832 roku, tuż po upadku powstania listopadowego.
Ja i ojczyzna to jedno.
Nazywam się Milijon - bo
za milijony kocham i cierpię katusze.
Patrzę na ojczyznę biedną,
jak syn na ojca wplecionego w koło;
Czuję całego cierpienia narodu.
(Adam Mickiewicz, Dziady, część III)
Powstańcy, mimo że wykazali się wielkim patriotyzmem, przegrali. Pycha nie pozwoliła im poderwać do walki całego narodu. W jedności siła, a tej zabrakło. W wydanych kilka miesięcy później „Księgach narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego” Mickiewicz pisze:
„I rzekła na koniec Polska: ktokolwiek przyjdzie do mnie będzie wolny i równy, gdyż ja jestem wolność. Ale królowie posłyszawszy o tym zatrwożyli się w sercach swych i rzekli: wypędziliśmy z ziemi Wolność, a oto powraca w osobie Narodu sprawiedliwego (...) Pójdźmy zabijmy Naród ten”.
On istotnie kochał wolność. I nie umiał się pogodzić z jej utratą. Jakie myśli musiały się kłębić w jego głowie? Był bezsilny, ale wciąż marzył. O ziarnie zakopanym i zdeptanym, z którego... jednak wyrośnie odrodzona Polska. „Zasiewajcie, więc miłość Ojczyzny i duch poświęcenia się, a bądźcie pewni, iż wyrośnie Rzeczpospolita wielka i piękna”. Był pewien, że należy walczyć o ojczyznę i jej oswobodzenie spod zaborów, że trzeba dokonywać wielkich aktów patriotyzmu. Wierzył w to. Tak jak żołnierze armii Andersa wierzyli, że walcząc „za wolność waszą i naszą” z Niemcami, walczą o odzyskanie niepodległości ojczyzny, że to poświęcenie, krew przelana na polach bitewnych wielu krajów świata, doprowadzi do odrodzenia się wolnej Polski i zakończenia ich tułaczki.
„Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem”. Ja nie umiem, ale czy każdy mógłby dziś to powiedzieć? Mam wrażenie, że niektórzy potrafiliby oddać i umieliby to zrobić szybko. „Będę walczył za ciebie jak za niepodległość” – rzekł Sławek Nejman. Czyli jak? Krótko. Bardzo krótko. Oni wolność i niezależność oddaliby w mgnieniu oka. Centralny Port Komunikacyjny? A po co? Jest lotnisko w Berlinie. Przekop mierzei? A po co? Przecież są porty w Niemczech i Rotterdamie. Po co chodzić z podniesionym czołem, skoro można ze spuszczoną głową, powoli (jak żołnierz w wierszu Broniewskiego). Twierdzą nawet, że tak lepiej, bo się człowiek nie potknie. Ale po dłuższym czasie boli szyja. A potem dochodzi do zwyrodnienia kręgosłupa i zaczynają walczyć z narastającym bólem. Ale jest za późno.
A szły z Nim wielkie tłumy. On zwrócił się i rzekł do nich: Jeśli kto przychodzi [przyłącza się] do Mnie, a nie ma w nienawiści [nie wyrzeknie się] swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. (...) kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem. (Ewangelia Łukasza 14:25-27,33)
Czy to jest nawoływanie do nienawiści? Czy to próba rozbicia rodziny? Kto zna Słowo Boże, ten wie, że tak nie jest. Bo Słowo Boże jest spójne i Bóg nie zaprzecza sam sobie. Rodzina jest ważna w życiu każdego człowieka i Bóg błogosławi rodzinie, ale jeśli ktoś przedkłada coś – w tym wypadku coś bardzo bliskiego sercu każdego człowieka, czyli rodzinę, żonę, męża, dzieci – ponad relację i posłuszeństwo Bogu, ten błądzi. Jezus mówi wyraźnie, że ktoś taki nie jest prawdziwie Jego uczniem. Ale... Nie ma żadnego „ale”.
Edmund Burke powiedział: „Wolność bez mądrości i cnoty? To jest zło największe z możliwych”. Czym jest wolność bez cnoty udowadniają co dzień atrapy kobit z Lumpartem na czele i błyskawicą na czole. Kiedy pisałem esej o cnotach przez cały czas miałem przed oczyma te słowa. W jednym z komentarzy ktoś napisał wtedy: „...stawiamy właśnie czoło neomarksistowskiej rewolucji. Wydaje mi się, że większość nie dostrzega strasznych niebezpieczeństw jakie wynikają z relatywizacji pojęć i wywrócenia całego ładu moralnego/etycznego do góry nogami. Tak jak wspomniałeś - jeśli nie będzie Boga, nie będzie zasad - to wolno będzie zrobić wszystko. Dziś neomarksiści postulują aby bezkarnie zabijać dzieci nienarodzone. Jutro padną postulaty bezkarnego zabijania ludzi chorych, starych”. Tym grozi wolność bez mądrości i cnoty, bez Boga.
Strach jest przeciwieństwem wiary – rozumiem, ze osoby słabo wierzące (to nie zarzut, ale smutna konstatacja) albo pełne niewiary, będą się teraz burzyć, lecz taka jest prawda. Strach tę wiarę na różne sposoby osłabia. Niewiara potrafi zniwelować kompletnie wiarę, która mogłaby góry przenosić...
...powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: "Przesuń się stąd tam!", a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was. (Ewangelia Mateusza 17:20)
...jak jest napisane: a sprawiedliwy z wiary żyć będzie. (List do Rzymian 1:17)
Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć [pochłonąć]. (1 List Piotra 5:8)
Strach ma wielkie oczy. Pod wpływem strachu ludzie robią głupstwa. Pod jego wpływem można się na wiele zgodzić i z wielu rzeczy zrezygnować. Biblijny Ezaw zgodził się odstąpić pierworództwo (w tamtych czasach decydowało o pierwszeństwie w dziedziczeniu tronu lub majątku) za miskę strawy z soczewicy – tylko dlatego, że był głodny. Pod wpływem bólu i strachu o życie swoje lub najbliższych ludzie decydowali się podczas wojny wydawać na śmierć innych – swoich towarzyszy broni, przyjaciół, nawet krewnych. Czy rzeczywiście każdy z ręką na sercu mógłby dziś powiedzieć: „wolności oddać nie umiem”? Nie ma pewności. Co więcej, widzimy, że raczej nie każdy. Oddajemy tę wolność po kawałeczku. A może nigdy jej tak naprawdę nie było?
W historii opisanej w 13. rozdziale biblijnej Księgi Liczb Bóg nakazuje Mojżeszowi wysłanie dwunastu zwiadowców do zbadania kraju Kanaan – ziemi obiecanej. Po powrocie wszyscy oni twierdzili, że widzieli kraj mlekiem i miodem płynący. Jednak 10 zwiadowców przeraziło się warownych miast i mieszkańców tej ziemi, olbrzymów Anakitów, bo „porównaniu z nimi wydaliśmy się sobie jak szarańcza i takimi byliśmy w ich oczach”. Jedynie dwóch wysłańców: Kaleb i Jozue [Ozeasz] twierdziło, że „na pewno zdołamy go zająć (ten kraj)”. Później usiłowali przekonać wszystkich, że „jeśli nam Pan sprzyja, to nas wprowadzi do tego kraju i da nam ten kraj, który prawdziwie opływa w mleko i miód. Tylko nie buntujcie się przeciwko Panu. Nie bójcie się też ludu tego kraju, gdyż ich pochłoniemy. Obrona od niego odstąpi, a z nami jest przecież Pan. Zatem nie bójcie się ich!”.
Jednak strach tak zdominował myślenie całej reszty, że nie chcieli tego słuchać. Lamentowali, biadali, użalali się nad sobą, żałowali, że opuścili Egipt, chcieli nawet wracać. A nalegania Kaleba i Jozuego wyzwoliły w ogarniętych strachem ludziach chęć ukamienowania tych dwóch. Chcieli ich zgładzić, mimo że oni jedynie wierzyli i ufali Bogu. I pewnie nie uszliby z życiem, gdyby nie to, że:
...ukazała się chwała Pana wobec wszystkich Izraelitów nad Namiotem Spotkania. I rzekł Pan do Mojżesza: Dokądże jeszcze ten lud będzie Mi uwłaczał? Dokądże wierzyć Mi nie będzie mimo znaków, jakie pośród nich zdziałałem? (...) Wszyscy, którzy widzieli moją chwałę i moje znaki, które działałem w Egipcie i na pustyni, a wystawiali Mnie na próbę już dziesięciokrotnie i nie słuchali mego głosu, ci nie zobaczą kraju, który obiecałem pod przysięgą ich ojcom. (...) Wy wszyscy, którzy zostaliście spisani w wieku od dwudziestu lat wzwyż, wy, którzyście przeciwko Mnie szemrali, nie wejdziecie z pewnością do kraju, w którym uroczyście poprzysiągłem wam zamieszkanie, z pewnością nie wejdziecie - z wyjątkiem Kaleba, syna Jefunnego, i Jozuego, syna Nuna. (Księga Liczb 14:10-30)
Strach przed nieznanym, które wydaje się groźne, niepokój wywołany niebezpieczeństwem, obawa przegranej – to spowodowało taką, a nie inną reakcję. „Czemu się boicie, ludzie słabej [małej] wiary?” (Ewangelia Mateusza 8:26) – powiedział Jezus do tych, którzy przerazili się burzy przy przeprawie przez morze. Gdzie jest nasza wiara, kiedy w naszym życiu pojawiają się burze? Apostoł Paweł twierdził, że „Gdzie Duch Pana, tam wolność” (2 List do Koryntian 3:17). Myślisz, że to prawda?
W 1957 Charlie Chaplin wyreżyserował przedostatni film w swojej karierze: „Król w Nowym Jorku”. W tym komediodramacie po raz ostatni zagrał główną rolę. Wcielił się w postać zdetronizowanego europejskiego monarchy, emigranta w USA, który staje się pożywką mediów. Chaplin krytycznym okiem – nie po raz pierwszy zresztą – przygląda się pop-kulturze, reklamie, telewizji, sławie... To krytyczne spojrzenie sprawiło, że Charlie (już nie ten niemy i nieporadny człowieczek, z którego można się pośmiać) przestał powoli być lubiany w Ameryce – a w Hollywood w szczególności. Jeden z epizodów zagrał w tym filmie jego syn – Michael Chaplin. To właśnie jego głos słyszymy w scenie, w której padają słowa:
Today it's all monopoly!
In a free world they violate
the natural rights of every citizen.
Am I free to travel?
Of course you're free to travel.
Only with a passport!
Only with a passport!
Only with a passport!
And free speech, does that exist?
[sample: A King in New York (dir. Charlie Chaplin, 1957)]
Może Chaplin był naiwniakiem idealistą? A może po prostu nadal cierpiał z powodu tego, że w 1952 r. prokurator generalny USA cofnął mu pozwolenie na ponowny wjazd (aby ponownie wjechać do Stanów, musiałby poddać się przesłuchaniu na temat jego poglądów politycznych i moralnego zachowania)? Sam postanowił zerwać z Ameryką i od 1953 r. zamieszkał na stałe w Szwajcarii, ale uraz zapewne pozostał. Może odgrywał się na FBI za to, że przyczyniła się do pogrążenia go, co w końcu się udało? Bo chyba trudno nie zgodzić się, że całkowitej wolności przemieszczania się nie można zagwarantować wszystkim. Każdy terrorysta mógłby wtedy bez przeszkód podróżować i stwarzać zagrożenie dla życia wielu ludzi. Zatem paszport jest jednak potrzebny. Na takie ograniczenie wolności się godzimy. Na jakie jeszcze się zgodzimy?
Prawie pół wieku po premierze filmu Chaplina przypomniał wyżej zacytowane słowa Wax Tailor, francuski producent i muzyk z Normandii, na wydanej w 2005 roku płycie „Tales of the Forgotten Melodies”, a dokładnie w utworze „Am I Free?”. Powyżej link do wersji koncertowej (wersję studyjną uważam za lepszą, ale nie powstał oficjalny teledysk do tego utworu). Słuchając, pomyśl, czy wciąż istnieje...
WOLNOŚĆ
1. niezależność jednego państwa od innych państw...;
2. możliwość podejmowania decyzji zgodnie z własną wolą;
3. życie poza więzieniem, zamknięciem...
WOLNOŚĆ OSOBISTA
prawo do swobodnego przenoszenia się z miejsca na miejsce
prawo niepodlegania uwięzieniu bez wyroku sądu
WOLNOŚĆ SŁOWA
prawo do swobodnego wypowiadania swoich myśli
Słuchając, miejmy przed oczyma zielony „paszport medyczny”, który być może wkrótce stanie się naszą przepustką do „normalnego życia”, podróżowania samolotami, udziału w imprezach masowych, takich jak mecze piłkarskie, koncerty, przedstawienia teatralne...
PS w ostatni czwartek (20 maja 2021) Komisja Europejska i Parlament Europejski uzgodniły porozumienie w kwestii wprowadzenia cyfrowych paszportów szczepień. Jest to nazwane "innowacją", która umożliwi podróże po krajach unijnych bez konieczności odbycia kwarantanny. Na rok? Może potem przedłużą? A może nie? Któż to wie. Oni przecież wiedzą lepiej. Po co się przejmować papierkami takimi jak rezulucja Zgromadzenia Parlamentarnego Rady europy nr 2361, gwarantowanymi w Konstytucjami prawami (art. 39. Nikt nie może być poddany eksperymentom naukowym, w tym medycznym, bez dobrowolnie wyrażonej zgody)... Kiedy mus to mus, prawda? Co tam papierki.
[1] Wolność
[2] Wolność osobista
[3] Wolność słowa
Jestem Polakiem. Jestem chrześcijaninem. Czy tak samo, czy bardziej? Jestem osobą myślącą. To ja, Krispin z Lamanczy. PS. Nie wierzę w przypadki.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo