Siedemnaście krajów strefy euro (a więc bez Polski) spotka się jutro w Brukseli, aby udzielić jak mówią dyplomaci, „globalnej odpowiedzi” na kryzys.
Dopiero w dniach 24 i 25 marca czekający w przedsionku Tusk zostanie poproszony do stołu, aby wysłuchać instrukcji ekskluzywnego klubu strefy euro, do którego kilka miesięcy temu chciał zgłosić akces właśnie w 2011 roku. Polskiemu premierowi to się oczywiście nie uda. Tak jak nie udała mu się reszta ambitnych zamierzeń.
Głos Polski w Europie nie jest więc wcale lub tylko bardzo słabo słyszalny. Natomiast jak donosi piórem Cyrille Lachevre dzisiejsze internetowe wydanie „Le Figaro”, szef UE Herman Van Rompuy już w środę przybył do Paryża, aby zaprezentować Nicalas Sarkozy stan zaawansowania prac nad projektem „rządu” krajów należących do strefy euro.
Złagodzony nieco przez Brukselę projekt nazywa się dziś roboczo „paktem na rzecz euro” zamiast wyzywającego, proponowanego w pierwszej wersji przez Paryż i Berlin „paktu konkurencyjności”.
Ostateczna wersja projektu blokowana jest oczywiście przez „siedemnastkę” brakiem „finansowej koordynacji”. Szczególnie istotna zdaniem Paryża jest harmonizacja wysokości podatku od przedsiębiorstw. Problem wydaje się niezwykle bolesny dla Irlandii w której podatek ten wynosi tylko 12,5 procent.
Innym punktem spornym jutrzejszego szczytu będzie próba wzmocnienia funduszu stabilizacyjnego na wypadek kryzysu. Rozwiązania w tej mierze są szczególnie oczekiwane przez rynki finansowe. Choć jak się zapewnia „wszystkie opcje są dziś możliwe”, to można i należy się liczyć także z nieprzejednanym stanowiskiem Berlina, który może ten projekt wywrócić do góry nogami. Na kryzys w Portugalii, Grecji, czy Irlandii, Berlin ma tylko jedną odpowiedź: nowe restrykcje budżetowe rządów tych krajów.
Tymczasem cięcia budżetowe przekładają się na falę potężnych manifestacji, choćby takich, których świadkiem jesteśmy w Grecji. Cytowany przez „Figaro” ekonomista banku Societe Generale Marcussen twierdzi, iż „trajektoria zadłużenia Portugalii i Grecji jest nie do akceptacji”.
- Sytuacja Portugalii wymaga natychmiastowych działań ekonomicznych i finansowych – stwierdził wczoraj prezydent Anibal Cavaco Silva.
Niepokoją także sygnały z Madrytu. Zdaniem Mathilde Golla z internetowego „Le Figaro”, Hiszpania z jej bardzo wolnym wzrostem gospodarczym przeżywa teraz wyraźne chwile załamania.
Oliwy do ognia dolewa Thomas Mirow, szef Europejskiego Banku Rozwoju. W wywiadzie udzielonym dziennikarzowi „Le Figaro” Alexandrine Bouilhet stwierdza on, że kraje Europy centralnej wcale nie są poza zasięgiem kryzysu zadłużenia.
- Wszystkie kraje Europy centralnej i wschodniej są dotknięte kryzysem, a konieczne oszczędności odbiją się na pewno na ich tempie rozwoju – mówi Mirow.
Wypowiadając się na temat możliwości rozszerzenia strefy euro o inne kraje Mirow twierdzi, że Polska i Czechy powinny w stosunkowo krótkim czasie być zdolne do wypełnienia kryteriów przyjęcia do strefy euro. Boi się jednak, czy przywódcom tych krajów wystarczy woli politycznej, aby dokonać tego kroku.
Tusk ma teraz na głowie inne problemy: bączki przy obejmowaniu polskiej prezydencji w lipcu, przewidywaną falę protestów w związku z reformą systemu emerytalnego, wybory parlamentarne. Jeśli myśli on kategoriami człowieka Europy, to chyba tylko w kategoriach Euro’2012.
No bo ma głowę do piłki. Do piłki na poziomie europejskiej II ligi
Wyznaczanie ambitniejszych perspektyw wydaje się przekraczać jego polityczną wyobraźnię.
Inne tematy w dziale Gospodarka