Marek Darmas Marek Darmas
1080
BLOG

LOT NAD TUSKOWYM GNIAZDEM

Marek Darmas Marek Darmas Polityka Obserwuj notkę 10

 

                 Spotkali się przy Źródełku na Agricoli. Było ich dwa tysiące, może więcej. Młodzi i starsi, tacy już z dzieciakami na rękach. Ojcowie i matki z chłopakami na wózkach inwalidzkich. 30 , może 40 podchmielonych młodzieńców także. Ci byli najgłośniejsi. Nic poza tym. Spod Źródełka przeszliśmy w porządku na Łazienkowską. Ustawiliśmy się przed stadionem wzdłuż ulicy tak, aby ewentualnie nie wstrzymywać ruchu kołowego, choć policja i tak blokowała z obu stron wjazd na Łazienkowską. Transparenty umieszczono frontem do stadionu. Z tyłu stał tłum. Na cokole parkometru, wysoko ponad tłumem stanął „Staruch”.
                
               To była scena jak z „Lotu nad kukułczym gniazdem”, gdy pretendująca do wszechwładzy nad społecznością psychicznie chorych pacjentów siostra Ratchel, bez najmniejszego racjonalnego powodu, z czystej złośliwości wyłącza telewizor i zabrania chorym oglądać ulubione rozgrywki koszykówki. Wtedy główny bohater, Mc Murphy, najnormalniejszy w tym wariatkowie, wpatrując się w czarny ekran, dopinguje z resztą wariatów wyimaginowanych graczy.
 
                Tak samo było dziś na Łazienkowskiej. Siostrą zakazującą oglądania spektaklu był Tusk (paru pijanych mówiło o nim jak o siostrze, która prowadzi nie niemoralnie). Randle Mc Murphy grał „Staruch”, wróg publiczny numer jeden w Polsce.
 
Ten chłopak ma parę dziesięciu lokomotyw i absolutny posłuch. Jednym uchem wychwytuje w tłumie każdy fałszywy ton, a jednocześnie kątem oka widzi, co się dzieje pięćdziesiąt metrów od jego „stanowiska dowodzenia”. Każde słowo „Starucha” jest dla tłumu rozkazem. To prawdziwy trybun kibiców.
 
Warszawscy fani klubu z Łazienkowskiej z godnością przyjęli sporą grupę kibiców „Korony”. Kielczanie brali udział w proteście przed stadionem, a w drodze powrotnej, bez najmniejszych przeszkód przedefilowali przed frontem Warszawiaków.
 
Ten dziwny spektakl najwierniejszych fanów „Legii” był protestem przeciwko decyzji wojewody mazowieckiego, inspirowanej nieracjonalnymi pogróżkami premiera, który wymusił na podległych urzędnikach, aby mecze Legii i Lechii odbyły się w ten week-end bez udziału kibiców. Bzdurny zakaz (karanie mieszkańców Warszawy i Poznania za zdarzenie, które miało miejsce w Bydgoszczy) będzie miał niezwykle poważne konsekwencje prawne. Penalizowane w ten sposób kluby będą odwoływać się od tych decyzji, a w przypadku wygrania procesu zamierzają żądać rekompensaty finansowej za utracone zyski. Można też spodziewać się radykalizacji ekstremalnych grup kibiców, którzy przy najbliższej okazji, gdy znajdą się już na stadionie, mogą w różny sposób demonstrować swoje niezadowolenie.
 
Pewne są także konsekwencje polityczne decyzji Tuska.
 
- Czy już Donald zapomniałeś jak na Lechii wojowałeś
 
- Otworzyć stadion, zamknąć wojewodę.
 
- Legia, to nie stocznia. Tusk nas nie zlikwiduje.
 
- Tusk jesteś chory i przegrasz wybory.
 
To tylko niewielka ilość haseł, które nadają się do zacytowania. Można je było odczytać na transparentach kibiców Legii wczoraj na Łazienkowskiej.   
 
Tłum rozszedł się w największym porządku, przy głośnych śpiewach i okrzykach:
 
- Będzie afera, „Staruch” na premiera – skandowali najwytrwalsi.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (10)

Inne tematy w dziale Polityka