Kościelni mędrcy przez dwadzieścia lat wolnej Polski przypominają, że miejscem katolika jest kruchta, a hierarchia nie ma prawa wskazywać wiernym politycznych wyborów. I dziwimy się później, że katolicki naród dokonuje poplątanych świeckich wyborów oddając polityczną przewagę bezbożnym komunistom lub zakłamanej prawicy.
Gdyby dziś tak skrupulatnie głoszona filozofia, że Kościół nie ma prawa zabierać głosu w kwestiach politycznych wyborów była stosowana przez prymasa Wyszyńskiego, to moglibyśmy do dziś marzyć o tym, kiedy pokonamy komunizm.
Gdyby Kościół zawsze postępował według zasady, iż cesarzowi zawsze należy oddawać to, co cesarskie, to może Polska byłaby do dziś krajem żyjącym pod trzema zaborami.
Tymczasem hasła apolitycznego kościoła głoszą przed wyborami ci, którzy mają w tym polityczny interes. Pełna oburzenia jest Platforma, gdy wyłuska, że jakiś tam kandydat na posła prosi miejscowego proboszcza o poparcie z ambony. Natomiast nic wielkiego się nie dzieje, gdy jakiś aktorski cielec poprze publicznie komunistę, kłamcę, zwolennika aborcji, czy eutanazji. Uważa się także za normalną agitkę filmowego guru, który zapowiada mobilizację telewizyjnych bossów na rzecz tylko jednej partii.
A kościołowi wara od polityki.
Ojciec Rydzyk jest politycznym przekleństwem świeckiej prawicy nie dlatego, że wyznaje swoje polityczne preferencje, ale że dopuszcza na antenę przedstawicieli tylko jednej partii.
Głosi się jako oczywistą prawdę, że imperium Rydzyka popiera PiS. Pomija się milczeniem fakt, że imperia Michnika, Solorza i Waltera służą PO.
Wiadomo tymczasem, że poprawni politycznie biskupi popierają PO. I nie ukrywają tego w publicznych wypowiedziach.
Natomiast prowincjonalny wikary przyłapany na jakiejś politycznej preferencji będzie z pewnością wytykany w prasie jako odszczepieniec, który powinien wyspowiadać się z grzechu polityczności niepoprawności u swojego arcypasterza.
Kościół w Polsce ubolewa i narzeka na upadek moralny. Wskazuje przy tym na fakt, że obrona chrześcijańskich wartości jest polską powinnością. Kościół boi się pójść o krok dalej i wskazać politycznie skuteczne narzędzie dla obrony tych wartości. Kościół nie idzie tutaj za wskazaniem swojego Mistrza i Założyciela, który nakazywał głosić prawdę. Chrystus nakazywał opowiadać w świetle dnia to, co mówią w ciemności. Nikt nie zapala lampy – mówił Jezus, aby nakrywać ją garnkiem. Stawia ją raczej na świeczniku, aby widoczne było światło. Nie ma bowiem nic co dałoby się ukryć.
- Co słyszycie na ucho, krzyczcie głośno na dachach – nauczał Jezus.
Sprzeniewierza się więc Ewangelii duchowny, który postępuje wbrew temu nauczaniu i boi się głośno powiedzieć, co nakaże mu głosić sumienie 9 października.
Inne tematy w dziale Polityka