Niewątpliwą sensacją nadchodzących dni będzie wywiad, którego Pani Kanclerz Niemiec udzieliła 19 stycznia przedstawicielom sześciu redakcji europejskich dzienników, w tym Bartoszowi Wielińskiemu z „Gazety Wyborczej”. Poniższe omówienie głównych tez wywiadu opracowałem na podstawie dostępnego w dniu dzisiejszym wydania Le Monde.
Zwracam uwagę na końcowy fragment tego omówienia w którym Pani Angela Merkel odnosi się do wystąpienia polskiego ministra spraw zagranicznych w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej w Berlinie w listopadzie 2011 roku. Starałem się dość dokładnie przetłumaczyć ten właśnie passus z wywiadu. Porównanie kilku tłumaczeń tego wystąpienia może bowiem rzucić pełniejsze światło na to, co sądzić należy o berlińskim występie Radosława Sikorskiego, niezwykle krytycznie przyjętym przez rodzimą opozycje.
Dziennikarze pytają najpierw Angelę Merkel o jej zainteresowania muzyczne, a gdy zdradza ona swoje pasje, to pytają jaką kapelą jest Unia Europejska, która brzmi dziś jak solidna, niemiecka orkiestra.
Merkel nie zgadza się z tym porównaniem i twierdzi, że każda partia instrumentów w tym nowoczesnym zespole składa się z muzyków z całej Europy. Orkiestra zna doskonale partyturę i wie jak grać melodię, aby słychać ją było wszędzie. Oczywiście, są w tej melodii dźwięki wesołe i minorowe, są fragmenty niezwykle melodyjne, ale czasem słychać również pewien dysonans. A wszystko to z tego powodu, że zespół przeżywa pewien kryzys. Jednak tę grę słychać już wszędzie i wyraźnie. Oczywiście, chciałoby się, aby Grecy bardziej przyłożyli się do tej gry, ale w końcu każdemu zdarzyć się może, że coś nie wyjdzie, że trafi się jakaś fałszywa nutka...
Na tym tle rodzi się pytanie o ambicje tego zespołu: jak chce on grać, kim czym chce być, czy wystarczy mu średni, czy przyśpieszony rytm.
Europie potrzeba dziś więcej produkcji i więcej pracy – mówi kanclerz. Potrzeba nam także wiary w to, że możemy być graczem światowego formatu. I wiary, że również za 20 lat zachowamy zdolność tworzenia na najwyższym poziomie.
Dziennikarze pytali, czy Pani Kanclerz nie ma wątpliwości, co do polityki w dobie kryzysu.
Merkel uznała, że odpowiedzialny polityk powinien nieustannie weryfikować swoje opinie. Ale najpierw należy od niego wymagać jasnego określenia celu. A celem tym jest zachowanie wspólnej monety i jedności unii. To zaś, jaką drogą dojść do celu jest już kwestią pewnych kompromisów takich jak: dyskusja budżetowa, prawo pracy, podział funduszy strukturalnych…I tu nie może już być 100-procentowej zgody. Ale tego nauczyliśmy się dopiero na własnych błędach. Popełnili je zarówno przywódcy polityczni, jak i gospodarczy. Nie przestrzegaliśmy bowiem reguł, które sami ustaliliśmy. A gdy przyszedł kryzys, to do ostatniej chwili zadawaliśmy sobie naiwnie pytanie, czy nie jesteśmy ofiarami jakichś „spekulantów”. Jednak dziś sięgnęliśmy do korzeni przyczyn tego kryzysu. Od półtora roku wiele krajów Europy czyni wręcz niewiarygodne wysiłki, rozpoczynając niezwykle bolesne reformy, które budzą mój najgłębszy podziw – mówiła Pani Merkel.
I udało nam się więc wreszcie znaleźć równowagę pomiędzy europejską solidarnością i narodową odpowiedzialnością.
I jeśli tylko potrafimy wyciągnąć z tego kryzysu jakąś naukę, to wyjdziemy z niego o wiele silniejsi. Ale stanie się tak jedynie pod warunkiem, że europejska solidarność będzie wspomagana maksymalnym wysiłkiem ze strony krajów, które znajdują się w trudnej sytuacji. Dotyczy to Włoch, czy Hiszpanii, gdzie 40 procent bezrobotnych stanowią młodzi. Ale w Hiszpanii winą za taki stan rzeczy można obarczyć pewne rozwiązania prawne. I to nie jest wcale zarzut, bo Hiszpania naprawdę zrobiła w ostatnim czasie gigantyczne wysiłki.Aleczy Niemcy, albo Kraje Europy Wschodniej uczyniły w tym czasie mniej? Nie. Natomiast widząc te miliardy euro, które trzeba było zaangażować, aby pomóc innym, to możemy sobie zadać tutaj pytanie, czy nie znajdujemy się już na granicy naszych możliwości.
Pytana o ryzyko podziału Europy Pani Kanclerz stwierdziła, że faktycznie, rynki wyraźnie testują w tej chwili wolę europejskiej solidarności. Inwestorzy, którzy angażują tu swoje pieniądze chcieliby wiedzieć, w jakim punkcie znajdzie się Stary Kontynent za 20 lat. Czy Niemcy będą konkurencyjni, czy Europa będzie innowacyjna, czy Unia obejmować będzie także Anglię. Kanclerz Niemiec widzi potrzebę współpracy pomiędzy krajami strefy euro. Uważa jednak, że izolowanie pozostałych krajów unii byłoby fundamentalnym błędem. Siła Niemiec nie powinna stanowić przeszkody w drodze rozwoju innych państw.
Pytana o wystąpienie Radosława Sikorskiego, który stwierdził w listopadzie 2011 r., iż bardziej boi się niemieckiego braku aktywności, niż Berlina, który przewodzi (craindre davantage une Allemagne inactive qu’une Allemagne qui dirige) Pani Kanclerz odpowiedziała:
- Najpierw chciałabym wyrazić satysfakcję z tego powodu, że polski minister wypowiedział się właśnie w tym duchu. Świadczy to tylko o tym, jak pozytywnie ewoluowały nasze(polsko – niemieckie), stosunki. Podkreślmy także generalnie, że Niemcy są wielkim krajem europejskim. I jako taki, w pełni poczuwa się do obowiązków, jakie wynikają z tego faktu. Jednakże z drugiej strony -i chciałabym położyć nacisk na to, że w żadnym razie nie myślę w tej chwili o Polsce - zdarza się, że ktoś prosi kogoś o to, aby objął przywództwo tylko dlatego, aby samemu nie podejmować żadnej odpowiedzialności. Ponieważ ten ktoś wie, że przywództwo jest synonimem ryzyka/…/.
Pani Kanclerz odrzuca obawy Sikorskiego, który powątpiewał, czy Niemcy naprawdę czują się związane z Europą:
Wir sind zu unserem Gluck verain– naszą szansą jest to, abyśmy stanowili jedność – mówi Angela berkel.
Dla niej nie ma różnicy Francuzi, czy Niemcy. Są Niemcy, którzy są próżniakami i Niemcy, którzy są wspaniałymi pracownikami; Niemcy z lewicy i Niemcy konserwatyści. Ona sama, wbrew obiegowym opiniom nie uważa się wcale za Panią Europę, Żelazną Damę, czy Panią Bismarck. Przeżyła 35 lat w kraju, który udowodnił brak ekonomicznych i politycznych zdolności, i dzięki Bogu nie przeżył. Dziś Europa reprezentuje jeszcze siedem procent całej ludności globu. Jeśli nie potrafimy się zjednoczyć, to nasz głos w sprawach demokracji, praw człowieka, czy wolności, będzie ledwo słyszalny. A pani Merkel nie chce, aby Europa stała się muzeum wczorajszych dokonań.
Tyle więc Pani Kanclerz Merkel w przesłaniu dla sześciu dzienników Europy i narzuconym jej charakterze dyrygenta europejskiej orkiestry.
Sikorski jest w tej orkiestrze jedynym, cytowanym z nazwiska solistą. Nie dlatego, że dyrygująca chórem i orkiestrą pani chciała go wyróżnić, ale z tego powodu, że przed dwoma miesiącami wyszedł przed orkiestrę i próbował pouczać berlińską filharmonię jak ma grać. Berliński dyrygent zdaje się pamiętać doskonale, że ten sam Sikorski gra fatalnie, bo jego raz po raz zmieniający się głos brzmi fałszywie. Sikorski zapomniał, że porównywał niedawno rosyjsko – niemiecki rurociąg po dnie Bałtyku do paktu Ribbentrop – Mołotow A Pani Merkel o tym pamięta. Teraz Sikorski zdaje się pouczać Niemców kim są i co powinni zrobić dla współczesnej Europy. A Pani Merkel mówi: nie pouczaj dyrygenta, bo on w tym zespole jest najważniejszy.
Stąd wniosek, że śpiewak w chórze powinien operować jednym głosem: basem lub tenorem.
Gdy śpiewa falsetem, dyrygent i publiczność domyślają się, że to kastrat.
Inne tematy w dziale Gospodarka