Marek Darmas Marek Darmas
356
BLOG

NATHAN, ODPOCZYWJ W POKOJU WIECZNYM…

Marek Darmas Marek Darmas Polityka Obserwuj notkę 1

 

Ten lekarz Królestwa Belgii ma 61 lat. I wielu jego klientów pochowała już święta ziemia. Ostatni jego pacjent przy jego pomocy opuścił ten ziemski padół w ostatni poniedziałek, 30 września 2013 roku.
 Matka ofiary doktora Wim Distelmansa, nie ma o to pretensji do profesora, który jest specjalistą chorób nowotworowych i profesorem medycyny paliatywnej.
Ale akurat o tę ostatnią śmierć nikt do profesora nie ma pretensji. Są na tym świecie ludzie, których nikt nie kocha, za którymi nikt nie uroni jednej łzy…
- Śmierć Nancy nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia – mówi matka ofiary. Urodziłam potwora. Ona była taka wstrętna ! To był fantom !  Od poniedziałku Nancy  to już dla mnie zamknięty rozdział. Powtarzam  raz jeszcze: nie odczuwam bólu, nie mam żadnych wątpliwości, nie mam wyrzutów sumienia. Jej śmierć nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia. Nigdy nie byliśmy rodziną, więc o czym tu mówić…
Słowa te przytaczam na odpowiedzialność portalu DirectMatin.fr., który poinformował, że Nathan Verhelst zmarł w szpitalu uniwersyteckim w Brukseli w asyście ekipy kierowanej przez profesora Wim Distelmansa.
W 2012 roku, a więc przed kilku miesiącami, profesor Distelmans uśmiercił Marc’a i Eddyi’ego, braci bliźniaków, Verbessem, którym nie podobało się życie, bo byli niewidomi i tracili słuch. Więc poprosili profesora, aby im pomógł pożegnać się z rodziną i znajomymi na zawsze.
- Razem z rodzicami powiedzieliśmy do nich: „żegnajcie” – mówi naoczny świadek tej makabrycznej sceny. Marc i Eddy pomachali nam jeszcze   i powiedzieli: „w górę do nieba”. A my odpowiedzieliśmy zgodnie: „w górę chłopcy…”
Profesor Distelmas może czuć się jak Bóg. Z jego kliniki jak z katedry odchodzą w przestworza wniebowzięci pacjenci, którzy pragną wcześniejszego spotkania z wiecznością.
- Nie nazywajmy tego eutanazją – mówi profesor – To bardzo niefortunne słowo, które kojarzy się bardzo źle z eliminacją upośledzonych umysłowo lub intelektualnie osób.
- Więc może DOKTOR ŚMIERĆ, lekarz stojący za pacjentem ze strzykawką trucizny – podpowiada dyskretnie prowadzący wywiad Pascal Verbeken.
- Pojęcie „medycyna paliatywna” też mi nie odpowiada – mówi Wim Distelmans. To synonim nieuleczalnej choroby i uporczywej terapii. A moim zadaniem jest ulżyć pacjentowi w fazie terminalnej. Jeśli np. wyrazi on życzenie, że ostatnie swoje dni chce spędzić w jakiejś pięknej okolicy, to ja postaram się spełnić to jego życzenie. Nie można traktować umierania jako przegranej. Dlatego lubię z moimi pacjentami być do końca. Spotykam się z nimi w gwarnych centrach miast, oglądam ich ulubione programy telewizyjne i śmieję się z nimi przy stole. Ktoś odchodzi, ktoś przychodzi, a życie trwa nadal…
Życie Nancy nie raz, nie dwa było utrapieniem.
- Byłam dziewczyną, której nikt nie chciał – mówiła tuż przed śmiercią Nancy w wywiadzie dla Het Laateste Nieuws – Żebyś chociaż była chłopakiem – wzdychała moja matka...
Dziś przyglądam się zamieszczonej w prasie fotografii. Na niej plaża, wydmy, kocyk, gazeta… Na zaimprowizowanym stoliku z kartonu butelka z napojem…I Nathan Verhelst z króciutką czupryną. Męska, 44-letnia twarz macho, z tatuażem na prawym przedramieniu i na lewej piersi. Wzrok bystry, oczy patrzące gdzieś w dal, poza  horyzont…
Spełniając życzenie matki w 2009 roku Nancy rozpoczęła kurację hormonalną. W 2012 roku wykonano u niej operację usunięcia piersi i zabieg uformowania penisa. W wieku 43 lat Nancy stała się Nathanem.
- Byłem gotów do nowych narodzin, do powtórnego przyjścia na świat – mówił w wywiadzie Nathan.
Niestety, gdy patrzył w lustro, był zdegustowany.
- Moja pierś nie przypominała klatki piersiowej prawdziwego mężczyzny, a penis wykazywał pierwsze symptomy odrzucenia przeszczepu. Więc, jak mówi matka, nadal byłem potworem. I dlatego postanowiłem z tym skończyć.
- Wybór Nathan’a Verhelst’a nie ma nic wspólnego z symptomami, które można określić jako zmęczenie życiem – czytamy w komunikacie profesora Distelmans'a. Mieliśmy tu do czynienia z ogromnym cierpieniem. W grę wchodziły także inne czynniki, niż nieuleczalna choroba czy nieznośne cierpienie fizyczne. Przez 6 miesięcy przypadek Nathana był prowadzony psychologicznie. Zgodnie z obowiązującym w naszym królestwie prawem, w przypadku eutanazji należy wziąć pod uwagę nie tylko ból fizyczny, ale także cierpienie psychiczne.
Tak więc ze wskazań psychologicznych, w poniedziałek, 30 września 2013 roku, Nathan Nancy Verhelst otrzymał od doktora Wim Distelmans’a zastrzyk po którym jego dusza przeniosła się w zaświaty, do innego królestwa.
Potwór umarł.
Fantom nie żyje.
Odpoczywaj w pokoju Nathan. Tam gdzie teraz jesteś, będziesz kochany. Do zobaczenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Polityka