Krzysztof Białas Krzysztof Białas
513
BLOG

Toksyczna władza 11 XI. A Polak zap....a ...

Krzysztof Białas Krzysztof Białas Polityka Obserwuj notkę 1

Drodzy Państwo, trudno znowu przejść obojętnie obok informacji mniej czy bardziej służalczych mediów relacjonujących to co działo się nie tylko dziś, ale i kilka dni wcześniej. Znowu są zadymy, zniszczenia, ranni i zatrzymani. Znów bandytyzm ze strony lekawów i zwykłych kibolo-psycholi dał wyraz w grze politycznej. Bo znowu się zacznie oczernianie ludzi związanych z (prawdziwą) prawicą, znowu amunicji dostaną mendy a la Palikot, które będą rozpływać się w wypowiedziach, że 11 listopada to dzień niebezpieczny, szkodliwy i wogóle fuj. 

Kto na tym straci? Tylko my sami. To my zapłacimy za ochronę i zniszczenie idiotów z lewej i prawej strony. Część będzie przyznawać rację Palikotowi, który albo może być tylko niedouczonym biłgorajskim głupkiem, albo właśnie będzie na niewiedzy społeczeństwa szukał poparcia swych teorii.

Zażenowanie, żal, rozpacz - tylko to zapamiętam pod hasłem "marsz niepodległości". Jaka w tym wielka obłuda i błazenada. Gdzie w tym wszystkim niby patriotyzm? Gdzie poszanowanie kogokolwiek? 

Gdy nasz pseudo-rząd próbował przeforsować ACTA, na ulice w Polsce wyszli ludzie młodzi - nikt nie pytał o poglądy polityczne. Każdego łączyła niechęć do zamierzeń władzy. Ale Ci młodzi ludzie nie rzucali kamieniami, nie bili innych (tylko słusznie kazali Palikotowi wyp...ć). Nikt nie zginął, nikt nie został ranny. Czyli jednak można? Oczywiście, ale tam gdzie wdziera się toksyczna polityka, tam nas trafia szlag.

Oczywiście można przeżyć inaczej ten dzień - w ciszy kościoła, przy wzniosłej, patriotycznej muzyce. Można było pójść na spacer, aby odpocząć od pracy, do której już jutro wrócimy. 

I to jest właśnie prawdziwy patriotyzm, bez obłudy, bez mediów, ale za który nie jesteśmy doceniani przez polityków. 

Marsze w stolicy stały się wielką manipulacją, tych którzy tam maszerowali i nas, którzy rozpamiętujemy kto zaczął. Jedni identyfikują się z Piłsudzkim, inni z Dmowskim, ale tak bez Piłsudzkiego w Warszawie, jak i Dmowskiego w Paryżu Polski ani takiej, ani innej by po prostu nie było. Ci ludzie stali w przeciwnych obozach, mieli inne poglądy, ale jedna rzecz była dla nich nazważniejsza.

Dziś mamy "pierdel, serdel i burdel" - żaden z żyjących polityków nie jest godzień czyścić butów Dmowskiemu, Piłsudzkiemu, Grabskiemu czy Kwiatkowskiemu. Tylko my staramy się jeszcze pracować nad przyszłością, w pracy, w szkole, w kościele. Bez wielkich marszów, przemów i bankietów. Właśnie tu jest Polska.

Na zakończenie i potwierdzenie moich słów, krótki wycinek obrazujący, że Polak pracuje, a nie włóczy się z preziem, antifą i onr'em.

 

Narodowo-liberalny-konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka