Wczoraj we Wrocławiu w Klubie Myśli Politycznej o „Jedności Śląska z Polską w świetle dokumentów historycznych i etnicznych” mówił prof. Franciszek Marek z Opola. Ten przed wojną urodzony Ślązak, niezwykle barwnie opowiadał o polskości tej ziemi. Zwrócił uwagę na kilka oczywistych rzeczy. Mówiący po polsku, choćby i w śląskiej gwarze, byli dla Niemców po prostu Polakami, a nie Ślązakami. W języku niemieckim występuje znacznie więcej dialektów i to w o wiele większym stopniu różniących się od języka literackiego, niż dotyczy to relacji gwara śląska – język polski, a mimo to nikt tam nie domaga się dla dialektów statusu odrębnego języka. Jeśli chodzi o historię, to pominął 400 lat średniowiecza, bo w oczywisty sposób nikt polskości Śląska w tym okresie nie kwestionuje. Przypomniał o faktach z okresu późniejszego. Powstały w XVI wieku herb Wrocławia w jednym polu ma literę W, co nie ma nic wspólnego (jak chcą niektórzy) z łacińską nazwą miasta, bo ta brzmi Vratislavia. Urzędnicy pruscy raportowali w XIX wieku, że w rejencji legnickiej dominuje język niemiecki, we wrocławskiej, łącznie ze stolicą, przynajmniej połowa posługuje się polskim, a w opolskiej dominuje j. polski („po niemiecku mówią tam chyba tylko weterani wojenni wysłani na wypoczynek”). Jeszcze w XIX wieku w powiecie wrocławskim, ale bez Wrocławia, po niemiecku mówiły tylko 72 osoby (wg skrupulatnych pruskich urzędników). Profesor Marek mówił też o bardzo dobrych relacjach między Polakami i Niemcami w czasach przed Bismarckiem.
Można też o Wrocławiu i Śląsku mówić zupełnie inaczej, tworząc wrażenie, że Polski i Polaków do 1945 roku tu nie było. O RAŚ i Gorzeliku nie będę pisał, bo temat jest doskonale znany. O gloryfikowaniu prusactwa we Wrocławiu pisałem już wielokrotnie. Ostatnio przekonałem się jednak, jak niszczące skutki ma ta propaganda w umysłach wielu młodych ludzi. Na spotkaniu w gronie socjologów usłyszałem, że wrocławianie zdali tożsamościowy egzamin, bo „przywróciliśmy nazwę Hali Stulecia, nazwanej tak dla uczczenia zwycięstwa Prus nad polskim sojusznikiem Napoleonem i odrestaurowaliśmy zamek królewski Fryderyka II, tego, który dokonał rozbiorów Polski”. Tak mówił młody socjolog uczący studentów. A profesor Marek przytoczył jeszcze jeden przykład swoistego wrocławskiego podejścia do historii tych ziem. W wydanej w 2002 roku pracy zbiorowej pod redakcją Marka Czaplińskiego „Historia Śląska”, na kilkaset rozdziałów nie ma ani jednego pod tytułem Powstania Śląskie.
Inne tematy w dziale Kultura