Za komunizmu sowietologia polegała w sporej mierze na zgadywaniu, kto na Kremlu jest "twardogłowy", kto należy do "liberałów" i która frakcja jest aktualnie silniejsza. A także na poszukiwaniu przejawów walk owych frakcji.
Nie kpię - stwierdzam fakt, choć podstawy tych analiz bywały słabiutkie. Bardziej bawi mnie sowietologia uprawiana dzisiaj wobec Rosji. Dobry dowcip pojawił się dziś w "Dzienniku": obserwowany ostatnio w rosyjskich mediach wysyp absurdów nt. odpowiedzialności za II wojnę światową to... podejmowane przez "twardogłowych" próby storpedowania wizyty Putina 1 września. Ta bowiem ma przynieść poprawę stosunków Warszawy i Moskwy. Publicysta "Dz" twierdzi na dodatek, że sam tego nie wymyślił - powołuje się na anonimowe źródła w polskim MSZ!
Czy mogę to wykluczyć? Nie mogę, ale prawdopodobieństwo prawdziwości tych tez widzę w dolnej strefie stanów niskich. Chyba po raz pierwszy stykam się z tezą, że Władimir Putin to "liberał".
To nie koniec rewelacji. W rozmowie z Putinem w cztery oczy Donald Tusk, wg zaleceń MSZ, ma "zapytać o Katyń",wystąpić o formalną rehabilitację zamordowanych praz odtajnienie wszystkich akt z 1940 r. MSZ ponoć liczy, że Putin w sprawie Katynia uczyni jakiś znaczący gest, bo wszak to on wraz z Tuskiem, na spotkaniu w Davos w styczniu, zlecił wspólnej komisji historyków, by przygotowała sposób rozwiązania problemu. Ta zaś zaleciła właśnie owe posunięcia.
Czy mogę to wykluczyć? Nie mogę. Ale 20% szans dla tej opcji to już chyba myślenie życzeniowe. Mój wbudowany sceptycyzm mówi zaś, że seria banialuk w rosyjskich mediach to słynna koza rabina: Putin w Polsce niczego nie obieca, ale przynajmniej nie powtórzy, że to Polska wraz z Hitlerem chciała napaść na pokój miłujący Związek Sowiecki. Ujrzawszy zaś, że koza znowu za drzwiami, mielibyśmy się ucieszyć...
Inne tematy w dziale Polityka