Zaiste Moskwa zawsze była problemem dla Polski. W drugą stronę - różnie bywało. Dziś generalnie Rosjanie mają nas gdzieś. My zaś prześcigamy się w wyszukiwaniu problemów często urojonych. Prawdziwe olewamy.
Dzisiejszy s24 to eksplozja polskich kompleksów. Nie umiem zliczyć, iluż to autorów zmieszało rząd z błotem za to, co Tusk lub Putin powiedzieli lub nie. "Na kolanach" - słyszę w kółko. Sorry, nie zauważyłem.
W sferze historycznej - warto było zaprosić Putina do Gdańska. Choćby po to, by usłyszeć jasne potępienie paktu Ribbentrop-Mołotow. Odziane w głupią otoczkę żądania powszechnych przeprosin za wszelkie układy z Niemcami po 1933, oparte tylko na uchwale sowieckiej Dumy z 1989, ale w świetle tego, co się działo w Rosji w ostatnich latach - stanowiące jednak krok naprzód.
Ja też podchodzę do tego emocjonalnie. Ja też prywatnie chciałbym, by Tusk z Kaczyńskim rzucili Putina na matę i kazali mu przeprosić za Katyń. Ale tak się polityki nie robi, poza tym - wszak nie to jest ważne.
W sprawach historycznych Putin zachował się w Polsce w miarę przyzwoicie. W sprawach ważnych - jak car wizytujący Kraj Priwislanski. Rzucił jeden większy ochłap, czyli Zalew Wiślany, i jeden mały - odbiór odpadów z sowieckiego reaktora w Świerku. Znaczenie ma tylko to pierwsze.
Dzieje żeglugi na Zalewie to jak w pigułce dzieje nowoczesnych stosunków polsko-rosyjskich. Chodzi wszak o sprawę prostą i oczywistą. Czy można sobie wyobrazić zakaz żeglugi na Zalewie Szczecińskim?? Ja nie umiem.
Rosja sowiecki zakaz przedłużyła, przepychanki trwały cae lata 90. Wreszcie nastała normalność - na krótko. Wiosną 2006 Moskwa znów żeglugi zakazała. Jedyny argument brzmiał: "Niet - bo niet". Datę przypominam, by PiS nie mogło udawać, że ówczesne rządy były skuteczniejsze od innych.
Przywrócenie normalności oczywiście sukcesem nie jest. Zwłaszcza, że nie wiadomo, ile ona potrwa, ani też, jak będzie wyglądać. W pierwszej połowie dekady żegluga była niby dozwolona, ale incydentów z rosyjskimi kanonierkami nie brakowało.
Z gazem jest tak samo, ale jeszcze gorzej. Światowym standardem jest podpisywanie wieloletnich umów na dostawy surowców energetycznych. Rosja ostatnio takiej umowy podpisać z Polską nie chce, a przyczyn nie podaje. Słowa Putina o "korupcji" przy wkręcaniu spółki pana Gudzowatego do zarządzania polskim odcinkiem Jamału dowodzą tylko tego, że Moskwa ma kolejny wykręt.
Przypomnę, że sprawą zajmowała się nawet sejmowa komisja śledcza. Ustaliła tyle, że odpowiedzi na pytanie, skąd wziął się Gas Trading, szukać trzeba raczej w Moskwie. Putin zaś właśnie pokazał, jakie mogłyby być efekty tych poszukiwań
Gazowe szanse dawałoby wspólne stanowisko całej UE. Jednak kryzys ostatniego Sylwestra pokazał, że Europa ma to gdzieś. Nie mogąc się wypiąć na Rosję, jesteśmy skazani na samotne negocjowanie z bandytą, który żąda wylewnych podziękowań za każdy cywilizowany gest. Można oczywiście wmontować to w krajowe przepychanki polityczne i dowodzić, że to ten lub inny rząd zawalił. Tylko po co?
Inne tematy w dziale Polityka