Rząd wstępnie klepnął przyszłoroczny budżet z PR-owskim deficytem. Dlaczego wysoki deficyt to chwyt PR-owski? Bo dziury są po to, by je łatać. Rząd będzie w przyszłym roku łatał, jak się da, by u progu formalnej kampanii prezydenckiej kandydat premier Donald Tusk mógł ogłosić, że udało się ściąć deficyt o parę miliardów.
To tyle, co w tej chwili mam do powiedzenia o projekcie. Znacznie istotniejsza była dziś dla mnie obserwacja syna, o której efektach pisałem w poprzednim poście: oto Młody poszedł w ślady starszej siostry i już bez netu odrobić lekcji nie umie.
Zaraz się znalazł dyżurny, który ogłosił, że ze strachu piszę o duperelach, a nie o tym, co ważne. Polemizować z takimi opiniami nie warto, ale tym razem mam ochotę.
W wątek budżetowy wnikać głębiej nie warto, bo i za wcześnie, i s24 miejscem po temu nie jest. Tu znaczną większość mają zwolennicy "oczywistej oczywistości", że nigdy nie było tak źle jak za Tuska. Uwagi, że deficyt w stosunku do PLB, a także w realnych złotych, był wyższy za SLD-PSL, że żaden jeszcze rząd nie miał do czynienia z takim światowym kryzysem - nie ma sensu, bo większość wie swoje.
Nie ma też sensu polemika z Przemkiem F.F., który długaśny post opiera na fałszywej tezie, jakoby Rostowski ogłaszał dwa tygodniu temu koniec kryzysu, a teraz kryzysem uzasadniał wysoki deficyt. Nie, Rostowski mówił, że Polska stosunkowo łagodnie kryzys przechodzi. Salonowa większość słyszy wszakże to, co słyszeć chce. Ani prostowanie słów ministra, ani podawanie danych dowodzących, że rząd mówi prawdę - nie ma sensu. Zwłaszcza, że gdy rząd sugeruje, że to jego zasługą jest łagodność kryzysu, bo fachowcy są zgodni, że właściwie nie wiadomo, dlaczego nam się jak dotąd upiekło.
Cóż miałbym napisać o tym, że Grad zostaje w rządzie? Od dwóch tygodni widać było, że Tusk żałuje swej pochopnej zapowiedzi i że ministrowi się upiecze. Czy mam polemizować z Grzesiem W., który rozwodzi się o "utracie wiarygodności" premiera? Nie warto. Salonowa większość - dewaluując słowa - już około 350 razy w ostatnich 20 miesiącach ogłaszała "totalną kompromitację" rządu PO, samego premiera i każdego z ministrów. Ta sama większość nie uważa, by prezes PiS stracił wiarygodność choćby łamiąc obietnicę, że nigdy więcej nie zada się z ludźmi pokroju Leppera. Ja też zresztą tak nie uważam. Czy tego chcemy, czy nie, rzeczą polityka jest czasem zrobić sobie z gęby cholewę, gdy uzna, że szkody będą mniejsze niż kurczowe trzymanie się błędnej tezy.
Coś ważnego się dziś jednak zdarzyło: zatrzymanie prezesa ZUS. Niemal nic wszakże o tym nie wiemy, a ja nie zwykłem budować piętrowych hipotez w oparciu o ćwierć faktu. Byłaby to dewaluacja słowa pisanego.
Inne tematy w dziale Polityka