Krzysztof Leski Krzysztof Leski
38
BLOG

Sąd Najwyższy na pasku PiSu?

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Polityka Obserwuj notkę 82

To ciekawe orzeczenie: niekorzystne dla sympatyzującego z PiSem reżysera, ale zgodne z odrzuconym niedawno przez Sejm, a złożonym przez PiS projektem nowelizacji prawa prasowego. Powraca pytanie: czy publicznie oskarżając osobę publiczną wolno się pomylić?

Dwa lata temu reżyser Grzegorz Braunoznajmił, że prof. Jan Miodek był informatorem policji politycznej PRL. Sąd już nieodwołalnie (po kasacji) nakazał Braunowi przeprosiny i zapłatę 20 tys. zł. Obrona podkreślała, że w 2005 SN uznał, iż pomówienia można nie karać, jeśli pomawiający wierzył w to, co mówi, a dane zbierał starannie i rzetelnie. Sąd replikował, że sprawa z 2005 dotyczyła prasy, a Braun "nie jest dziennikarzem". Ale w uzasadnieniu padły też słowa: "Głoszenie nieprawdy nie może uzyskać ochrony (...) Mówienie nieprawdy nie może być działaniem w interesie społecznym". Czyli mylić się nie wolno.

Dziś sąd może orzec tak lub owak. PiS proponowało, by powyższa zasada znalazła się wprost w prawie prasowym. Zasada IMHO niebezpieczna, znacznie ograniczająca swobodę krytyki medialnej. Dziś ofiarą tej zasady padł Grzegorz Braun.

Miodek chyba został pomówiony. Niżej przytaczam fragmenty relacji PAP o meritum sporu. Zdecydowanie nie podoba mi się też reakcja Brauna na werdykt sądu. Powtarzam jednak: wolno się pomylić sądowi, prokuraturze, policji - czemu nie wolno się mylić dziennikarzowi lub szaremu obywatelowi?

PAP: Sąd ustalił, że wprawdzie profesor został w 1978 r. zarejestrowany przez SB jako tajny współpracownik o kryptonimie Jam i wyrejestrowany w 1989 r., ale brak jakichkolwiek danych potwierdzających, że do rzeczywistej współpracy doszło (...). Wiadomo, że Miodek - przed naukowym wyjazdem w 1977 r. do RFN, gdzie był lektorem na uniwersytecie w Munster - został dwukrotnie wezwany do SB, gdzie nakazano mu unikać zachodnich dziennikarzy. Po powrocie dwukrotnie wezwano go do urzędu paszportowego. Jedna z tych rozmów została zaprotokołowana i jest pod nią podpis Miodka - ale jego własnym nazwiskiem, a nie kryptonimem, jak podpisywane były doniesienia agentów SB. Z akt sprawy wiadomo też, że prof. Miodek w latach 80. był proszony przez SB o "konsultacje językowe antyradzieckiej ulotki", oraz że po spotkaniu w urzędzie paszportowym w 1984 r. - przed planowanym wyjazdem naukowym profesora do Gandawy - nigdzie nie wyjechał, bo nie otrzymał paszportu. (...) Gdy ogłoszenie wyroku dobiegło końca, z ław dla publiczności wstał Grzegorz Braun i oświadczył: "Nie będę przepraszać Jana Miodka, bo był agentem SB"

.

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (82)

Inne tematy w dziale Polityka