Plenum, komisja - mój ulubiony temat: co robią politycy, gdy nie wiedzą, co robić. Jest jeszcze jeden element, o podobnem rodowodzie intelektualnym: rzecznik. Powołamy rzecznika i będzie dobrze.
Oto SLD wnosi projekt ustawy o rzeczniku ds. przeciwdziałania dyskryminacji. Zakres kompetencji - przepisany niemal żywcem z ustawy o RPO. Choć jak powiada Izabela Jaruga-Nowacka, RPDyskrymin miałby osoby dyskryminowane "otaczać opieką". Tego chyba u RPO nie ma. Jeśli dobrze rozumiem, opieka służyłaby utrzymaniu takiej osoby przy życiu, a nawet w dobrym zdrowiu, ale broń Boże nie miałaby położyć kresu dyskryminacji - ta musi istnieć, by lewica miała o czym mówić.
Gubię się w gąszczu rzeczników praw: RP Dziecka, RP Ubezpieczonych, RP Pacjenta, RP Ucznia, RP Studenta, RP Konsumenta. Parę tysięcy etatów, jak znam zycie. A gdyby tak wszystko połączyć w dużym, silnym biurze Rzecznika Praw Obywatelskich? Kładąc kres nakładaniu się kompetencji?
Nie, nie, nie. Politycy muszą mieć o czym gadać, kogo wybierać lub obalać, potrzebują stołków jako towaru w handlu wymiennym. Skoro tak, może jeszcze Rzecznik Praw Kotów? Rzucam z nadzieją, że Jarosław Kaczyński mnie poprze, klub PiS znajdzie 15 podpisów i stworzy projekt, a Platforma nie śmie pisnąć, bo jak ją poszczuję moimi rudzielcami, to kłaki będą fruwać.
PS. Co też CBA znalazło w ustawie hazardowej? Powtórka z 2000 r.?
PS2. Czyżby spór o TVP, hi, hi, rostrzygnięty?
Inne tematy w dziale Polityka