Trudno dostrzec "sukces", gdy Eureko wychodzi ze sporu z Polską o PZU bogatsze o 9 mld zł. Dokładniej - 8.8 mld. Niemal równo ćwierć kwoty, której portugalskie konsorcjum żądało przez Trybunałem Arbitrażowym.
Nie mogę jednak wykluczyć, że Trybunał taką kwotę by zasądził. Wstępnie już przecież przyznał rację Eureko. Formalnie ta racja jest oczywista - rząd RP czarno na białym zobowiązał się sprzedać kolejny pakiet akcji, po czym się wycofał. To, że umowa min. Wąsacza i aneks min. Kameli-Sowińskiej były z polskiego punktu widzenia fatalne, może nie interesować ani sędziów, ani Eureko.Może lepiej więc oddać 9 mld z kasy PZU niż 36 z budżetu.
Warto też przypomnieć, że lepszym niż Eureko oferentów na PZU nie było. Jako zwolennik prywatyzacji z pewnym trudem przyznaję, że tym razem może należało po prostu się wstrzymać. Owszem, wszyscy byli wtedy zgodni, że PZU potrzebuje ogromnych inwestycji, na które państwa-właściciela nie stać. Ale Eureko nie włożyło w PZU żadnych większych pieniędzy, a PZU po 10 latach wciąż nieźle trzyma się na rynku.
Zważywszy ogrom błędu ekipy Jerzego Buzka sądzę, że dobrze mieć to za sobą. Bawi mnie krótka pamięć tych, którzy dziś zarzucają rządowi Tuska kolejną zbrodnię na PZU. Pamiętam bowiem dobrze wojnę o PZU i jej najgorętszą bitwę - o kontrolę nad BiG Bankiem Gdańskim.
Otóż Eureko jako oferent na PZU budziło wprawdzie sporo zastrzeżeń - że ma niewielki kapitał, że kupuje firmę znacznie od siebie większą. Ale mało kto dostrzegał łańcuch dziejowy z udziałem wciąz tego samego człowieka - Bogusława Kotta. Kumpel Mieczysława Rakowskiego i Aleksandra Kwaśniewskiego najpierw założył BIG. Podobno za państwowe pieniądze.
Za rządów SLD-PSL BIG przejął wielokrotnie większy od nabywcy Bank Gdański. Za Buzka BIG-BG stworzył konsrocjum z Eureko i jał przejmować PZU. Akcjonariat BIG-BG już wcześniej nieco się rozdrobnił, bo potrzebna była kasa. Kott rządził jednak żelazną ręką, nie dopuszczając opozycji do zarządu. Ta w końcu porozumiała się i na WZA w 2000 r. zdołała przejąć władzę. Liderem opozycji był największy jej akcjonariusz - Deutsche Bank.
Wybuchła wrzawa na cały kraj. Większość politykół i mediów histeryzowała zgodnie, że trzeba "polski" bank bronić przed Niemcem, przed wrogim przejęciem, które z normalnego mechanizmu w rozdartej wewnętrznym konfliktem spółce urosło do rangi drugiej kampanii wrześniowej. Kott, wsparty przez wszystkich świętych, zaskarżył decyzje WZA. Sąd zawiesił ich wykonanie. Gdy bodaj dwa lata później Deutsche Bank wygrał wszystkie sprawy, mógł tylko machnąć ręką - polityka faktów dokonanych Kotta spawiła, że nie było czego zbierać.
Polityczny front narodowego wsparcia dla Kotta, BIG-BG i Eureko, de facto zaś przeciw PZU, tworzyły wówczas właściwie wszyscy: od SLD i PSL po większość AWS, wraz z ZChN, ROP, braćmi Kaczyńskimi. Małą grupę głoszącą, że chodzi o zwykły spór handlowy, ogłoszono zdrajcami. To zgrubsza ta grupa za chwilę stworzyć miała Platformę Obywatelską.
Inne tematy w dziale Polityka