Minister sportu "jest do dyspozycji premiera". "Jeśli będą takie decyzje, przyjmę ze zrozumieniem" - odpowiada na dziesiąte pytanie, czy nie powinien złożyć dymisji choćby z wizerunkowych przyczyn.
Jak w Newsweeku, tak i na konferencji prasowej Mirosław Drzewiecki oznajmił, że czuje się świetnie. Owszem, spotykał się, ale nie lobbował, albo lobbował, ale nic z tego nie miał, a wieść o tym, że kumpel był już karany za korupcję, dowiedział się z przerażeniem już po wybuchu afery.
Wg znanych fragmentów stenogramów Drzewiecki wydaje się być umoczony nieco mniej niż Chlebowski. Ale tylko nieco mniej. Nieważne jest zaiste, kto ile miał spotkań czy rozmów telefonicznych, ani to, że Chlebowski trwale zabiegał o zniesienie dopłat do hazardu, Drzewiecki zaś zmieniał zdanie.
Powtarzam od początku, że nie widzę - jak dotąd - znamion przestępstwa, ale obaj panowie spotykali się z ludźmi, z którymi w ogóle rozmawiać nie powinni. To, że równolegle zabiegali o zmiany w projekcie ustawy dotyczącym życiowych interesów owych ludzi - jest skandaliczne, choćby nawet mieli działać wbrew tym interesom. Ale działali raczej w zgodzie z owymi interesami.
Inna sprawa - dla oceny zachowania Chlebowskiego bez znaczenia - że zwłaszcza Chlebowski moim zdaniem działał przy okazji w interesie Skarbu Państwa. O tym wszakże może następnym razem.
Dziś także: Eurego z głowy za 9 dużych baniek
Inne tematy w dziale Polityka