Stało się. Po paru miesiącach przerwy poszedłem do kina. Szukałem oddechu i śmiechu, by odpocząć od różnych rzeczy, np. zalewu trolli w s24.
Już muszę sprostować: wybierałem się nie do kina, lecz na film. Ponieważ jednak film okazał się być czeskim filmem i dosłownie, i w przenośni - wyszło na to, że byłem w kinie, ale nie wiadomo na czym.
Nosi to tytuł "Do Czech razy sztuka" i było w miarę chwalone w mediach. Cóż, jak na komedię - cztery wybuchy umiarkowanego śmiechu to niewiele. Reżyser albo nic powiedzieć nie chciał, albo nie potrafił. Gdy skończyły mu się pomysły, skończył się film - ku wyraźnemu zaskoczeniu nielicznej widowni.
Nieco większe emocje wzbudził we mnie, w drodze metrem do domu, news na ekranie metrowej gazetki: zapraszano mnie na zwiedzanie HomoWarszawy. Zaprawdę staram się być tolerancyjny, ale jeszcze parę takich pomysłów i zostanę homofobem.
Rozbawił mnie prawdziwie newsik znaleziony w necie, gdy już wróciłem do domu. Najpierw wstęp: od dziesięcioleci przystanki tramwajowe w Warszawie mają perony długości 55 metrów - tyle liczą sobie bowiem dwa dwuwagonowe składy tramwajów typu 13n i 105n.
W ostatniej dekadzie Warszawa zamówiła najpierw składy 24-metrowe, czyli za krótkie, a potem 32-metrowe, czyli za długie. Dodam, że tramwaj można zamówić każdej długości, w przeciwieństwie do kota. Teraz miasto zaczyna... wydłużać perony.
A potem zajrzałem do s24.
Inne tematy w dziale Kultura