Klęska byłego premier w wyborach przewodniczącego Rady Europy została chyba słusznie uznana za cios w prezydenckie ambicje Donalda Tuska. Włodzimierz Cimoszewicz może mu zabrać sporo głosów. Myślał-li Tusk o zneutralizowaniu rywala przez uczynienie go ministrem w swoim rządzie? Kto wie... Oficjalnie niedawbe spotkanie obu panów miało na celu omówienie "możliwości wykorzystania byłęgo premiera przez Polskę na arenie międzynarodowej" - mówił wówczas jeszcze szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Fakt, bezpieczniej jednak poszukać człowiekowi nowej roboty na obczyźnie.
Radę Europy diabli wzięli, PE i KE świeżo wybrane. Wydaje mi się, że federacje sportowe odpadają. Nie ma niestety Światowej Rady Ubezpieczycieli ani Światowej Federacji Leśniczych, bo do obu - gdyby istniały - Cimoszewicz byby jak znalazł. Wygląda tak zdrowo, że byłby świetnym szefem WHO - niestety stołek ten aż do 2011 okupuje dr Margaret Chan z Hongkongu. Wśród agend ONZ pasuje też IOM (Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji) - niestety zajęta przez Williama Swinga z USA aż do 2013. UNESCO zaś wzięła dopiero co doświadczona aparatczykówna z Bułgarii.
Pewne nadzieje wydaje się rodzić UNICEF: kadencja Amerykanki Ann Veneman upływa wiosną przyszłego roku. Cimoszewicz nie lubi dzieci? To polubi. Bo chyba się nie nauczy tego, co trzeba, by kierować Bankiem Światowym, EBC czy MFW. Ale powstaje latynoska konkurencja, Bank Południa. Może plecy u Hugo Chaveza wystarczą zamiast umiejętności?
Jeśli łaskawi Państwo zechcieliby pomóc, proszę zerknąć, co słychać w innych ONZ-owskich agendach. Może wstawimy Cimoszewicza do UNHCF, IFC, UNIC, UNDP, UNEP-GRID lub IN-HABITAT?
Kotów bym mu wszakże nie powierzył. Nawet cudzych.
Inne tematy w dziale Polityka