Nie sądziłem, że zdarzy się dziś coś, co mnie poruszy po wczorajszej historii z dyskiem. Przyznam jednak, że kolejna afera podsłuchowa to mocna rzecz. Oto szef CBA Mariusz Kamiński wykorzystuje rozmowy polityków, podsłuchane przez swoich funkcjonariuszy, w prywatnej sprawie sądowej przeciwko tymże politykom...
Ooops, niezupełnie. Niektórym by pasowało, nieprawdaż? Ale to nie Kamiński i nie CBA, lecz Bondaryk i ABW. Na dodatek podsłuchiwanymi byli dziennikarze, a nie politycy. ABW zaś w absurdalnie wykrętnym oświadczeniu zdaje się sugerować, że nie zniszczyła nagrań i umożliwiła ich wykorzystanie w sprawie swego wiceszefa przeciwko "Rzepie" za... wiedzą i zgodą prokuratury. Interesujący wkład w tworzenie nowego kodeksu postępowania cywilno-karnego.
Czasem istotnie mam wrażenie, że rozmiar afery zależy bardziej od "kto", a nie od "co". Na PAPie, poza nocną notatką o tekście w "Rzepie" i porannym oświadczeniem ABW - dotąd ani słowa o sprawie.
A wyjście jest proste, by takich problemów uniknąć na przyszłość. Gdy czas zlikwidować nagrania, trzeba zadzwonić do mnie. Przyjdę i zrobię jedno małe RM -RF /* - a koty zatrą ślady.
Inne tematy w dziale Polityka