Propozycje konstytucyjne Donalda Tuska prawie mi się podobają. Także uważam, że obecnie obowiązujący podział kompetencji wykonawczych pomiędzy rząd i prezydenta nie sprawdził się. Rozważyłbym system prezydencki, ale jestem bliższy wzmocnieniu rządu, co oznaczałoby zapewne rezygnację z powszechnych wyborów prezydenckich. I tak dalej.
Jest jeden kłopot, jeden mały drobiazg: do wyborów prezydenckich zostało 10 miesięcy. Rozpoczynanie dziś dyskusji politycznej - bo w parlamencie propozycje RPO i trzech prezesów TK przeszły bez echa - to kiepski żart. Nie ma nawet mowy o wprowadzeniu jakiejkolwiek istotnej zmiany w obecnej kadencji. Jest grubo za późno.
Dyskusji mówię "tak". Niech w nadchodzących wyborach 2010 i 2011 wszyscy zadeklarują, czy - i jak - chcą system zmienić. Niech wezmą się do roboty w 2012, by nowa konstytucja mogła być ogłoszona w roku następnym. Weszłaby w życie w 2015, roku podwójnych wyborów.
Inne tematy w dziale Polityka