Krzysztof Leski Krzysztof Leski
52
BLOG

Może właśnie startuje

Krzysztof Leski Krzysztof Leski Technologie Obserwuj notkę 61

Dreamliner stoi już na pasie startowym - doniosła przed chwilą TVN. Być może właśnie teraz Boeing B787 unosi się w powietrze w swój pierwszy próby lot, spóźniony o dwa lata. Polskie media elektroniczne czują się zobowiązane, by z tej okazji powiedzieć lub napisać coś ciekawego.

"Fakty" TVN zatem właśnie przekonywały mnie, że to "najlżejszy samolot pasażerski na świecie". Tezę tę powtórzono dwa razy w zaledwie minutowym newsie, używając różnych, ale za każdym razem całkowicie jednoznacznych sformułowań. Ciekawe, wręcz sensacyjne, ale zupełnie nieprawdziwe.

Wyznam szczerze: nie znalazłem wiarygodnych źródeł o masie własną samolotu. Ale dość, że po kilkunastu sekundach guglania na oficjalnej stronie Boeinga znalazłem dane o maksymalnej masie startowej. Otóż wynosi ona, zależnie od wersji, od 165 do 245 ton. Zapewniam zatem, że nawet po wyrzuceniu na bruk pasażerów i załogi, po wylaniu na beton całego zapasu paliwa (którego starczać ma nawet na 15 godzion lotu) - B787 będzie wciąż sporo cięższy od większości maszyn, których dziś używa LOT - w szczególności na pewno od ATR-42, ATR-72, Embraerów 145, 170 i 175, a zapewne także od Boeingów B737, choć o to bym się pewnie nie zakładał.

Ach, jeszcze drobiazg: flota LOTu nie składa się z najmniejszycn samolotów pasażerskich na świecie. Świat tych samolotów jest niemal równie bogaty jak świat psów, choć nie ma tu podziału na krótkowłose ani szczekające falsetem (wszelkie aluzje do psa podporucznika Duba najzupełniej niezamierzone).

Bardzo ciekawą tezę postawił dziś jeden z portali: stwierdził, że flagowe produkty Airbusa i Boeinga, czyli A380 i B787, są przeznaczone do innych celów, a zatem... nie są dla siebie konkurencją.

Teza o przyjacielskim uzupełnianiu się dwóch niemal duopolistów jest tyleż ciekawa, co absurdalna. Istotnie A380 wozi wielkie mnóstwo ludzi na długich trasach, zaś B787 - mniejsze mnóstwo na trasach nawet znacznie dłuższych. To efekt skrajnie różnych strategii przyjętych przez oba koncerny: Airbus zakłada, że rynek przez wiele jeszcze lat będzie podobny do dzisiejszego. Wielkie lotniska-huby, połączone trasami obsługiwanymi przez olbrzymy, mają mieć bardzo wysoki udział w ruchu pasażerskim, a potem ludzie lokalnymi lotami dostaną się tam, gdzie naprawdę mają interes do załatwienia. Boeing liczy, że Dreamliner zmieni rynek - że Polak, zamiast lecieć z Warszawy do Londynu, stamtąd do Bangkoku, a następnie na Bali, poleci do Denpasar wprost z Warszawy, bo dzięki 787 taki lot może być opłacalny.

Koncepcje są jakże różne, ale trudno je uznać za niekonkurencyjne. A380 i B787 będą wszak walczyć o tych samych pasażerów. Prywatnie bardziej podoba mi się idea Boeinga, ale zmysł praktyczny mówi mi, że wygra Airbus, a Dreamliner okaże się idealistycznym strzałem może nie w pustkę, lecz w niewielką niszę.

Salonowa lista prezentów Bawcie się dobrze ChęP: -3/6   ChęK: -3/6   ChęS: -3/6 . Półbojkotuję "lubczasopisma" Baby od chłopa nie odróżniacie! Protestuję przeciwko brakowi Freemana

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (61)

Inne tematy w dziale Technologie