To oczywista oczywistość. Wara komukolwiek od naszego prywatnego życia, od tego, z kim się kumplujemy. Jeśli chcę, mogę mieć dom na Florydzie, po sąsiedzku z każdym: wolny kraj. Mogę iść do galerii handlowej, spotkać tam przypadkowo rodaka, pogadać z nim o wspólnych troskach i nic nikomu do tego, czy pamiętam potem o tym spotkaniu. Łapy precz od moich billingów telefonicznych, moich komputerów, moich wyciągów i nawet moich kasyn.
Wystarczy nie pchać się do polityki, panie ministrze. Ewentualnie ograniczyć się do szczebla rady osiedla. Wtedy groźba spotkania na swej drodze ekipy CBA jest znikoma.
Inne tematy w dziale Polityka