Ręce opadają: główne polskie media podchwytują prymitywną rosyjską gierkę. Od rana na portalach, przed chwilą w głównych "Faktach", więc trudno sądzić, że "Wiadomości" się powstrzymają, choć - obym się mylił...
Władimir Grinin, ambasador Rosji w Warszawie, pożalił się rosyjskiej gazecie, że Moskwa wciąż nie ma "oficjalnej informacji" o wizycie Lecha Kaczyńskiego w Katyniu i bez tej informacji "nie może zacząć przygotowań". Wątpię, by w Rosji ten wywiad został zauważony, ale tam, dokąd był adresowany, skutek odniósł piorunujący: polskie media rozpaczają, że pewnie Sikorski coś zawalił, bo informacji Rosjanom nie wysyła.
Nikt nie zwraca uwagi, że po wstępnym nieporozumieniu, od kilku tygodni - i także dzisiaj - oba pałace w Polsce zgodnie mówią to samo: za przygotowanie wizyty po stronie polskiej odpowiada MSZ (to zresztą oczywista oczywistość), rozmowy trwają. Kancelaria prezydenta deklaruje, że ufa, iż MSZ pracuje, jak trzeba. Widzą to Rosjanie i już nie próbują rozgrywać sporu obu instytucji. Ale skutecznie grają na przekonaniu polskich mediów, że spór istnieje.
Słowa Grynina w świecie dyplomacji mogą budzić tylko politowanie. Formalna notyfikacja to w rozmowach o przebiegu wizyty zagranicznej dostojnika finał, a nie początek. Najpierw się nieformalnie uzgadnia cały program, potem wymienia noty potwierdzające. Grynin to wie, ale wie też, że nie wiedzą tego polscy dziennikarze. Mógł już też zauważyć, że choć polskie media wiedzą, iż politycy kłamią - cechę tę przypisują wyłącznie politykom polskim. Grynin już po raz drugi wywołuje burzę wokół obchodów 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, choć i w lutym, i dzisiaj pan ambasador naplótł trzy po trzy.
Portale olałem. Niemądre teksty w s24 - także. Podczas "Faktów" szlag mnie trafił. Za chwilę "Wiadomości". Ciekaw jestem ich wizji dyplomacji...
Inne tematy w dziale Polityka