Rosjanie robią swoje. W Święta szef archiwów ogłosił, że znaleźli jakieś dokumenty katyńskie, dziś sekretarz Putina oświadczył, że premier niczego jutro Tuskowi nie wręczy. Ten pierwszy twierdzi, że niemal wszystko, co Katynia dotyczy, jest już jawne. Ten drugi, że przekazywania obcym państwom akt spraw karnych (!) się nie praktykuje. A w odpowiedzi dla strasburskiego Trybunału Moskwa napisała, że nie może odtajnić akt śledztwa, które prokuratura prowadziła w sprawie Katynia od lat 90. do 2004. Skandal, podsumował to krótko szef IPN - i słusznie.
To wszystko żadne zaskoczenie. Gdy Putin zapowiedział obecność w Katyniu, trudno było liczyć na przełom. Kilka kolejnych niemiłych gestów czeka Tuska jutro podczas ceremonii - padnie sporo obraźliwych eufemizmów o tym, co zdarzyło się w 1939 i 1940. Niemniej współorganizacja obchodów przez Rosję to - podtrzymuję - kroczek do przodu. Ważne, by Tusk to jutro wykorzystał. Powinien zatem podziękować - bardzo jednak zdawkowo. Zarazem jasno powiedzieć, czego Polska oczekuje. Wszystko, co trzeba, jest w dzisiejszej wypowiedzi Kurtyki. Owszem, premier nie może pozwolić sobie na taką bezpośredniość przekazu, jak szef IPN. Musi jednak jasno powiedzieć, że zachowanie Rosji w tej sprawie - od władz centralnych poczynając, na prokuraturze i mediach kończąc - nie pasuje do XXI wieku.
Wtedy będzie można powiedzieć, że Polska tej szansy nie zmarnowała.
PS. Jeden drobny błąd już został niestety popełniony: w składzie delegacji nie ma Kurtyki, choć jest... dyrektor muzeum oświęcimskiego.
Inne tematy w dziale Polityka