Większość pogrzebów jeszcze przed nami, ale politycy muszą wracać do rzeczywistości. Dokładnie za tydzień, w poniedziałek 26 kwietnia upłynie termin składania wniosków o rejestrację komitetów wyborczych, co poprzeć trzeba tysiącem podpisów. 10 dni później, w czwartek 6 maja trzeba złożyć 100 tys. podpisów pod wnioskiem o rejestrację kandydata na prezydenta.
Podpisów nie wolno zbierać "in blanco". Te pierwsze składać można po oficjalnym zarządzeniu wyborów, czyli od najbliższego czwartku. Te drugie - po rejestracji komitetu wyborczego. Pośpiech jest niezbędny, ale groźny, bo nie można nawt wykluczyć prowokacji przeciwników: kilkaset martwych dusz na liście popierających, zeznanie w sądzie: "nie podpisywałem" - i komitet może mieć duże kłopoty.
Marszałek zapowiada nowelizację ordynacji na najbliższym posiedzeniu Sejmu (28-30 kwietnia). Nie wyjaśnia, o co mu chodzi, ale jedyną opcją, o której może myśleć, jest wydłużenie czasu na zbieranie 100 tys. podpisów. Mam duże wątpliwości - intencja, owszem, zrozumiała, ale zmiana ordynacji już po zarządzeniu wyborów to rzecz szalenie ryzykowna. Czy niezbędna?
Główne partie zdążą - najtrudniejszym zadaniem dla PiS i SLD po 10 kwietnia jest wyłonienie kandydata, a nie zbieranie podpisów. Kandydaci mniejszych ugrupowań zapowiadają rezygnację - niekoniecznie z przyczyn technicznych. Mówią, że będzie to kampania specyficzna, poświęcona wyłącznie wyborowi prezydenta, nie będzie w niej zaś - jak dawniej - miejsca dla tych, którzy startują w celu przypomnienia o istnieniu swoim i swego środowiska.
Wszyscy mamy tu coś do zrobienia. Ordynacja nie ogranicza liczby list poparcia, które podpisać może wyborca. Apeluję o podpisywanie tych list - w ten sposób możemy pomóc partiom i ich kandydatom pokonać trudności wynikłe z tragedii 10 kwietnia.
Inne tematy w dziale Polityka