Kolegium IPN i marszałek Sejmu spotkali się, by potwierdzić, że się różnią: w sprawie obu nowelizacji ustawy i rozpisanego przez Kolegium konkursu na nowego prezesa. Jutro Bronisław Komorowski, w roli prezydenta, najpewniej podpisze nowelizację uchwaloną krótko przed smoleńską tragedią. Dziś PO zgłosiła projekt dostosowania ustawy do nowej sytuacji. Ale po kolei.
Wg pierwszej nowelizacji Kolegium przestaje istnieć, zastąpione przez Radę IPN wyłanianą ze środowisk naukowych. Lech Kaczyński zapewne wysłałby ustawę do TK, więc raczej nie weszłaby w życie przed końcem kadencji Janusza Kurtyki, a konkurs na nowego prezesa rozpisałoby Kolegium. Tragedia pod Smoleńskiem zabrała i Kurtykę, i Kaczyńskiego. Zmiany wejdą w życie za 14 dni. Kolegium zgodnie z obecnym prawem i zdrowym rozsądkiem rozpisało konkurs. Powstał już nowy spór prawny: czy wejście w życie zmian unieważni ten konkurs? Przecież Kolegium musi istnieć, dopóki nie ukonstytuuje się Rada. Jej wyłanianie musi potrwać parę miesięcy, ale jedyny władny zwołać jej pierwsze posiedzenie to prezes. Zatem nie ma komu zwołać, zatem Rada nie może się ukonstytuować ani tym bardziej ogłosić konkursu.
Posłowie PO ogłosili już kolejny projekt: oto w razie śmierci prezesa wszystkie jego uprawnienia tymczasowo, do wyboru nowego prezesa, przejmuje zastępca wskazany przez marszałka Sejmu. To potrzebne uzupełnienie ustawy na przyszłość, gdyż po śmierci Janusza Kurtyki stało się jasne, że ustawa tego nie przewidziała. Można się wszakże spierać, czy "pierwszego zastępcę" wskazywać powinien marszałek, czy raczej sam prezes. Znacznie bardziej sporne jest, czy taka nowelizacja może wejść w życie z mocą dotyczącą obecnej kadencji, już po śmierci prezesa.
Obecnie, na mocy decyzji Kolegium, obowiązki prezesa pełni wiceprezes IPN Franciszek Gryciuk, ale ogranicza się do bieżącego kierowania Instytutem. Po kolejnej noweli wiceprezes miałby wszystkie uprawnienia - ale Komorowski zapewne wskazałby sympatyzującą z PO wiceprezes Marię Dmochowską. Zresztą wszystko jedno: grunt, że byłby ktoś, kto miałby i prawo, i obowiązek zwołania Rady. Tak jakby głosowanie Sejmu nad kandydatem wyłonionym przez obecne Kolegium było dla PO czymś niedopuszczalnym.
Inne tematy w dziale Polityka