Nie zmieniam zdania w sprawie informacji RMF o piątym głosie w kabinie, trzymam się swoich zasad dotyczących prawa poblikacji. Wciąż obserwuję w s24, i nie tylko, objawy histerii wokół wszystkiego, co się w sprawie katastrofy w Smoleńsku pojawia.
Ale przyznać muszę, że intuicyjno-emocjonalna racja w tym sporze jest po stronie kataryny. Jak bowiem widzę, żeński (wg RMF) "piąty głos" miałby jednak należeć - wg GW - do pana szefa protokołu; że w kabinie było ponoć piąte ciało; itp., itd.
Nadal nie widzę podstaw do oskarżania Osicy i Balawajdera. Ale zabrakło mi wyobraźni, gdy twardo się upierałem, że z tegoi newsika nie zrobi się elementu podtrzymywania teorii o rzekomych naciskach prezydenta na lądowanie w skrajnie trudnych warunkach. RMF moim zdaniem tego nie planowało, ale np. w GW to właśnie się dzieje.
Nie chcę przez to powiedzieć, że jestem obojętny na fakty i że wykluczam, by Lech Kaczyński nalegał na lądowanie. Pisałem już o tym krótko po katastrofie: mogło tak nawet się zdarzyć. Dla mnie nie byłby to żaden, powtarzam: żaden powód do oskarżeń. Po fakcie każdy mądry. Tam, w górze, przed lądowaniem, nikt zapewne nie miał pełnej świadomości, jaka jest pogoda, nikt nie dopuszczał myśli o katastrofie, wszyscy za to byli świadomi, że w Katyniu czekają już setki uczestników uroczystości.
A przede wszystkim - dopóki są tylko bardzo kiepskie poszlaki, nie zaś: dowody nacisku - nie wolno pisać lub mówić o tym w tonie oskarżycielskim. To równie żałosne, jak przesądzanie, że miał miejsce zamach.
Inne tematy w dziale Polityka