Za dwie godziny głosowanie Senatu nad sprawozdaniem Krajowej Rady RTV. Wynik przewidzieć łatwo. Za dwa tygodnie decyzja Sejmu, potem - p.o. prezydenta. W lipcu obecnej Rady może nie być. Potem specustawa kończąca przed terminem kadencje rad nadzorczych spółek mediów publicznych i jesienią nowe zarządy na Woronicza, Malczewskiego i w regionalnych rozgłośniach
Dzisiejsza dyskusja Senatu dowiodła, że im więcej politycy mówią o „odpolitycznieniu” mediów publicznych, tym bardziej oceniają je politycznie i traktują jako łup wyborczy. Wczoraj PO i PiS przerzucały się zarzutami „skoku na media” (przed paru laty wykonanego przez PiS, teraz kopiowanego przez PO), licytowały nazwiskami jakoby dyspozycyjnych dziennikarzy itd. Niemal nikt nie mówił o tym, co powinno być główną częścią sprawozdania Krajowej Rady i podstawowym kryterium oceny tego sprawozdania: czy i jak wypełniała swe obowiązki w zarządzaniu mediami publicznymi.
Ta ocena wypada dla Rady fatalnie. Jak jeszcze nigdy dotąd, Rada w 2008 i 2009 po prostu tych obowiązków nie wypełniała wcale, sparaliżowana politycznym sporem PiSu z byłymi koalicjantami z LPR i Samoobrony. W radach nadzorczych spółek medialnych miesiącami pozostawały nieobsadzone miejsca, zamiast zarządów byli pełniący obowiązki lub po prostu nikt, a kolejni prezesi lub p.o. prezesa spierali się w sądach, czy decyzje o ich powołaniu lub dymisji były legalne czy bezprawne.
Platformie, sądząc z senackiej debaty, bardziej przeszkadza jednak program w TVP Bronisława Wildsteina niż niemoc władz spółek. Wildsteina zastąpi antyWildstein, a media publiczne jak tonęły, tak tonąć będą.