Apelują niektórzy, bym "wrócił z wewnętrznej emigracji". Życzliwie, zatem dziękuję. Ale nic z tego. Marność polityki i salonu24 to bowiem tylko 1/3 przyczyn. Większość tkwi w domu i ustać nie chce, a wskazówki znajdziecie choćby w poprzednim poście. Ale gdyby ich nie było - o czym miałbym pisać?
O Bronku Komorowskim, który boi się, że wydobycie gazu łupkowego zaszkodzi widoczkom i ptaszkom? Jeśli nawet Bronek wygra, jako prezydent miałby w tej sprawie G do powiedzenia.
O Jarosławie Kaczyńskim, który z każdym dniem chce szczodrzej obdarować powodzian za nasze pieniądze? Nie od dziś wiem, że jest mistrzem gry na uczuciach.
O pozostałych, którzy z wytrwałością godną Syzyfa dowodzą, że główne nieszczęście Polski to dwaj faworyci tych wyborów? Wszak tak było zawsze.
O zmiennych jak pogoda sondażach, których omówienia medialne skrzętnie pomijają najważniejsze dane - ilu ankietowanych w ogóle zechciało odpowiedzieć, ilu zadeklarowało udział w wyborach, ilu wreszcie wskazało swego kandydata? Koń jaki jest, każdy widzi.
O wynurzeniach Palikota, który wciąż pochyla się nad samotnością prezesa PiS, czy posłach PiS, którzy wmawiają mi, że tamy można zbudować w dwa lata i że są one lekarstwem na wszystko?
O Dukaczewskim, który mrozi szampana dla Komorowskiego, czy Petelickim, który winą za Smoleńsk obciąża MON?
A może o s24, w którym im bardziej absurdalne "pytania" zadajesz, tym większym jesteś bohaterem? O FYMie, który śmiertelnie poważnie analizuje kompletnie nieznaczący incydent na wojskowej defiladzie i konkluduje, że to "pogrzeb PO"?
Nie. Bawcie się dobrze, ale beze mnie.
Inne tematy w dziale Polityka