Lubimy się porównywać z Czechami. Zwłaszcza po 1989. Kto dekomunizuje się skuteczniej (oni), kto lepiej zmienia politykę socjalną (my), kto szybciej się bogaci (oni), kto lepiej gra w piłkę nożną (ano, oni, jeśli spojrzeć na wyniki w najważniejszych imprezach). Ostatnio Polska na ich terenie spisała się znacznie lepiej w mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym. A dziś mamy powód, by cieszyć się z przewagi piłkarskiej. I to w sferze, która nigdy nie była polską mocną stroną, choć ostatnie lata przyniosły poprawę. Pierwsza kolejka ligowa po przerwie przyniosła 15 bramek w 8 meczach. Średnia, niespełna dwa gole na mecz, to niby niewiele - ale co na to bracia Czesi? Z ośmiu spotkań kolejki rozegrali w weekend sześć. Jeden mecz odłożono, jeden ma być jutro. W owych sześciu rozegranych padły...
trzy bramki. Słownie: trzy :) Cztery razy 0:0, jedno 1:0 oraz druzgocące 2:0 libereckiego Slovana na wyjeździe w Pilźnie. Żadna z drużyn pierwszej trójki gola nie zdobyła.
Inne tematy w dziale Rozmaitości