Na marginesie marginesu poprzedniego posta proponuję nielicznym, których naprawdę interesuje regulamin Sejmu i praktyka legislacji - rozmowę o IMHO dziwnej decyzji izby w głosowaniach nad subwencjami dla partii. Pisze o tym, gdy poprzedni post wisi na SG, bo zmniejsza to ryzyko wizyty trolli rojących sobie, iż bronię PO, opozycji, subwencji, niesubwencji, lub Tolka Banana.
Jak wiecie, pomysł PO zawieszenia subwencji upadł, choć nie był nawet głosowany. Projekt ustawy przyjęty w komisji i przedstawiony do II czytania w Sejmie zawierał bowiem przepis ograniczający subwencje w latach 2012-2013 do połowy kwot wynikających z obecnego prawa. Do tego przepisu nowelizacji zgłoszone zostały dwie poprawki: autorstwa SLD, skreślająca ograniczenie, oraz wniesiona przez PO, zastępująca ograniczenie - zawieszeniem.
Najpierw głosowana była poprawka SLD. Uzyskała większość. W tej sytuacji intencje obecnej na sali większości w kwestii subwencji w latach 2012-2013 stały się oczywiste, więc poprawka PO nie została poddana pod głosowanie. Kolejność głosowań, ich blokowanie (łączenie w bloki) oraz wykluczanie już zbędnych proponuje Kancelaria, zatwierdza zaś prezydium Sejmu. Kolejność powinna opierać się na zasadzie "najpierw poprawki najdalej idące". Czy istotnie poprawka SLD, utrzymująca status quo, szła "dalej" niż platformerska o całkowitym zawieszeniu dotacji?
PS. Jest jeszcze inny wątek prawny. Tym razem konstuytucyjny! Tusk zapowiada, że Senat przywróci ograniczenie lub zawieszenie subwencji. Obecna nowelizacja zawiesza tylko waloryzację subwencji, poza tym niczego nie zmienia w tej mierze. Czy poprawka Senatu będzie konstytucyjna, skoro Senat nie ma prawa "wykraczać poza materię ustawy sejmowej"?
Inne tematy w dziale Polityka