Jarosław podciął lawinę przed którą teraz ucieka , wołając głośno ,że to nie on ,tylko kumple którzy nie chcieli z nim pójść .Twierdzili ,że trasa przez niego wskazana wiedzie donikąd .
Zamiast kumpla wziął więc ze sobą napotkanych pijaczków , którzy dopóki miał bukłak z winem nieśli mu ekwipunek , ale jak się skończyło porzucili go w połowie stoku i zabrali część bagaży ,bez którego wyprawa straciła sens.
Pijaczki wkurzeni , bo wina miało być dość na całą drogę , zaczęli na domiar złego rzucać śnieżkami .
Huknął wiec z racy i podciął lawinę na stoku .
Przypiąl narty i szybko na dół , zostawiając przypadkowych kolesi.
Zanim wiosna odsłoni ich truchła stworzy legendę że cel był blisko , że towarzysze spowodowali lawinę i musiał się wycofać, że gdyby kumpel nie pieprzył ,tylko z nim poszedł bez dyskusji to już by zatknął proporzec u celu.
Kto to sprawdzi że na końcu tej trasy nie ma żadnego celu.
Sława się liczy.
Inne tematy w dziale Polityka