Nie wiem, do kogo Wojciech Cejrowski kieruje swój płomienny apel o udział w Marszu dla Życia i Rodziny. Bo z pewnością nie do mnie. Ja jestem katolikiem, nie katolem. Nie mam pojęcia, co to za sekta, ci katole. Nie wiem, na czym polega ich "obowiązek misyjny". Wiem natomiast, że każdy katolik na mocy chrztu przyjął na siebie zadanie głoszenia Chrystusa i Jego Ewangelii. Jeśli Wojciech Cejrowski również jest ochrzczony w Kosciele katolickim, to ten obowiązek również na siebie przyjął.
Jeśli Wojciech Cejrowski odczuwa potrzebę ujrzenia kleryków i księży manifestujących swoją wiarę w Jezusa Chrystusa, to niech się uda na jakieś kościelne uroczystości. Będzie tam miał pod dostatkiem księży i alumnów. W sutannach, komżach, albach, ornatach... W najbliższym czasie będzie miał na przykład sposobność zobaczyć ich we wszystkich parafiach w Polsce idących odważnie z Najświętszym Sakramentem w procesji Bożego Ciała. Jak co roku. Idących razem z tysiacemi wiernych świeckich.
Nie, Panie Wojciechu, to nie klerycy i księża powinni iść w Marszu dla Życia i Rodziny z transparentami jak w pierwszomajowym pochodzie. I to nie z powodu ich nieobecności zeszłoroczny Marsz nie obfitował w setki tysięcy uczestników. Raczej w powodu małej skuteczności ich (a więc i mojej) pracy na rzecz kształtowania sumień.
Panie Wojciechu, niech Pan przestanie być "katolem". Niech Pan z powrotem zostanie katolikiem. Jako katolik zrobi Pan z pewnością wiele dobrego dla głoszenia Jezusa i Dobrej Nowiny o zbawieniu. Jestem o tym przekonany.
Na poniedziałek: Zwycięstwo
Inne tematy w dziale Polityka