ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
234
BLOG

Ludzie mówią

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Czekaliśmy na rozpoczęcie imprezy i chcąc nie chcąc słuchaliśmy rozmów, które toczyły się wokół nas. „Zamiast się cieszyć, że wszystko zorganizowałam, to jeszcze pretensje. Wiesz co zauważyłam? Że kobieta to musi pewnymi rzeczami się zajmować, bo inaczej to nikt się nimi nie zajmie” – mówiła z lekkim przydechem elegancka pani koło trzydziestki w rzędzie za nami. „Tak się rodzi feminizm” – skomentował wykładowca akademicki szeptem, nachylając się w naszą stronę.

W rzędzie przed nami młoda matka relacjonowała swoje dokonania podczas jakiejś innej imprezy. „Twarz mi się nie zamykała, taka byłam zdenerwowana tym, co spotkało moją Asię w przedszkolu. Wszystko wywaliłam, bez żadnej cenzury. I nagle popatrzyłam dokoła i mało nie zakopałam się pod ziemię. Bo ja tu gadam i gadam, a obok stoi bliska znajoma przedszkolanki mojej Joasi i gapi się na mnie tak, jakby chciała sobie w mózgu wypalić moją fotografię”. „No i niczego się nie nauczyła” – skomentował wykładowca, efektownie wskazując wzrokiem, o kogo mu chodzi.

„Pan tak nie macha tymi gałkami ocznymi, bo pan zeza dostanie” – upomniał go właściciel firmy z grupy małych i średnich przedsiębiorstw. Nie bardzo wiadomo, z jakiego powodu, swoją kwestię wygłosił również szeptem.

„Wyglądamy, jakbyśmy mieli coś do ukrycia” – zauważył urzędnik samorządowy, który siedział najbardziej po prawej. Nie szeptał, ale mówił półgłosem, rozglądając się dokoła niczym jakiś przejęty rolą konspirator.

„Nie uważacie, że to wszechogarniające gadulstwo, pozbawione jakichkolwiek zahamowań obgadywanie innych w miejscach publicznych, to znak czasu?” – wysilił się na szerszą refleksję wykładowca akademicki. Mówił głośno, wyraźnie oczekując, że będzie dobrze słyszany zarówno w rzędach przed nami, jak i tymi z tyłu.

„Pozytywny czy negatywny?” – domagał się uściśleń przedsiębiorca. Zanim pracownik wyższej uczelni zdążył odpowiedzieć, tonem znawcy odezwał się urzędnik samorządowy. „To bardzo dobry sposób przekazywania informacji tym, do których powinny dotrzeć, bez potrzeby bezpośredniego kontaktu” – powiedział. „A przy okazji pokazania, że nie ma się nic do ukrycia” – uzupełnił.

„Co pan z tym ukrywaniem co chwilę wyskakuje?” – zirytował się wykładowca akademicki. Urzędnik popatrzył na niego z wyższością. „U was na uczelni każdy mówi przełożonym szczerze, co myśli?” – zapytał tak głośno, że kilka osób spojrzało w naszą stronę. Wykładowca wyraźnie się zmieszał. „Mamy wolność słowa” – odrzekł wymijająco. Urzędnik chciał drążyć dalej, ale impreza właśnie się zaczęła.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo