Kultura Liberalna Kultura Liberalna
355
BLOG

WILDSTEIN: Polska lewica cierpi na silny elitaryzm

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 9

Szanowni Państwo, jakie lęki gnębią lewicę? Zwykle spory toną w zarzutach ad personam. Sprawa jednak rysuje się poważniej. Czy lewica nie potrafi opisać rzeczywistości początku XXI wieku i przedstawić przekonującego, odnoszącego się do namacalnych problemów programu? Jakie proponuje wizje – po bankructwie utopii, które stanowiły jej fundament?

Bronisław Wildstein

Strach przed zmianą status quo

I.

Jako projekt społeczny, idea lewicy została po raz pierwszy wyraziście sformułowana przez niektóre nurty oświeceniowe w XVIII wieku. W samym centrum tego sposobu myślenia znalazło się uznanie człowieka za byt doskonały. To znaczy taki, który potrafi w sposób racjonalny uporządkować całość swojej rzeczywistości, zrozumieć błędy przeszłości i przy pomocy odpowiednich metod dialektycznych sprawnie zaradzić „przejściowym” niedoskonałościom cywilizacji.

Lewica była zatem od swoich początków buntem wymierzonym w cywilizację, rozumianą jako zwyrodnienie idealnego porządku, w którym człowiek powinien bytować. Towarzyszyła jej wiara, że świat uporządkować można jednym racjonalnym aktem woli: za pomocą rewolucji. Nie miejsce tu, aby wyjaśniać, że klęska komunizmu wynikała z kompromitacji jednego z takich utopijnych, antyrynkowych i antyparlamentarnych projektów lewicowych. Ważne jednak, że załamanie się tego przedsięwzięcia nie pociągnęło za sobą rozliczenia projektu lewicowego jako projektu utopijnego. Spowodowało tylko przesunięcie akcentu, na którym koncentruje się lewica.

Właściwą podstawą współczesnej lewicy są ruchy kontestacyjne i kontrkulturowe lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, z których wywodzi się większość jej dzisiejszych przywódców, a także większa cześć europejskiego establishmentu. Spadkobiercy tych prądów uderzają w fundamenty kulturowe wyznaczające cywilizację Zachodu. Mają nastawienie silnie antyreligijne, zorientowane na podważanie klasycznego ładu etycznego, walczą o przywileje dla szczególnych, niemieszczących się w tradycyjnym porządku grup społecznych, eksponują ideę samoidentyfikacji i w zasadzie nakierowane są indywidualistycznie. W ich rozumieniu społeczeństwo nie jest bytem wspólnym, ale agregatem grup opartym na czasowym kontrakcie. Ten ostatni zawiązuje się – jak twierdzą – na rzecz doraźnego interesu jednostkowego, a nie jakiejś trwałej wspólnoty, która miałaby ową jednostkę niewolić i ograniczać.

W tej chwili jesteśmy świadkami przekładania postulatów, wynikających z takiego nastawienia, na konkretny projekt polityczny. Polska nie jest jeszcze narażona na ofensywę rzeczników kontrkultury (jak kraje Europy zachodniej ze szczególnie dobitnym przykładem Hiszpanii), której elementami są m.in. aborcja na życzenie, refundowanie metody in vitro czy małżeństwa homoseksualne, a także szczególnie rozumiana opieka nad dzieckiem, nad kobietą czy pracownikami. Ujmując rzecz skrótowo: grupom lewicowym chodzi o to, by podważyć fundamentalny status, jaki ma rodzina w naszej cywilizacji. Owa „opieka” daje daleko idące możliwości interwencji wymiarowi sprawiedliwości i biurokracji państwowej w sam rdzeń relacji rodzinnych. Przyznanie prawa do małżeństwa parom homoseksualnym w ogóle niweczy szczególny status małżeństwa jako związku nastawionego na płodzenie i wychowywanie dzieci. W debacie o in vitro (przedstawianym przez lewicę fałszywie jako metoda pewna, łatwa i rozwiązująca problem bezpłodności) w rzeczywistości chodzi o otwarcie wrót inżynierii genetycznej wszelkiego typu, związanego ze swobodnym manipulowaniem zarodkami.

Lewicowa rewolucja kulturowa – czy też raczej kontrkulturowa – przeprowadzana jest metodami klasycznymi, to jest przez instytucje państwa i ustanawiane przez nie prawa (choć często odwołuje się do instytucji ponadpaństwowych). Jest to utopijna tendencja do uregulowania całości życia ludzkiego przez prawo, które ma zastąpić tradycyjną etykę i obyczaj, a więc instytucje dużo bardziej elastyczne. Również życie rodzinne miałoby być uregulowane zgodnie z tym duchem i tymi ideami. Projekty konsekwentnie lewicowe są de facto antydemokratyczne. Nadmierne rozbudowywanie prawa redukuje sferę polityki, która jest obszarem wolności i wyboru i w jej miejsce ustanawia twarde, prawne ramy. W efekcie następuje drastyczne ograniczenie wolności indywidualnej i zbiorowej.

II.

Biznesmen i polityk SLD, Ireneusz Sekuła, miał zwyczaj przyjeżdżać na manifestacje majowe limuzyną z szoferem. Szofer parkował samochód w uliczce obok trasy pochodu, otwierał drzwiczki, Sekuła wysiadał z dymiącym cygarem, które rzecz jasna na ten czas gasił. Następnie przyłączał się do manifestujących, przechodził z nimi parę ulic, po czym udawał się w inną boczną uliczkę, gdzie już czekała na niego limuzyna. Wsiadał do niej i odjeżdżał.

Ten obrazek, pochodzący z lat dziewięćdziesiątych, dobrze oddaje rzeczywistość polityczną ówczesnej polskiej (i nie tylko polskiej) lewicy, która paradoksalnie jest o wiele silniej niż partie prawicowe wpisana w biznes. Polska lewica tamtego czasu wyrastała z komunistycznych porządków, w związku z czym nie mogła jawnie apelować o etatyzm. Uniemożliwiałby jej robienie dodatkowych interesów. Owa „stara lewica”, dawne SLD, emanacja splotu interesów, z którego wyrósł nasz establishment, nie tylko zresztą ekonomiczny, poniosła w ostatnich latach całkowitą klęskę. Nie znaczy to, że klęskę poniósł establishment, który znalazł nowego politycznego reprezentanta, czyli PO. Jednak nie jest on uzależniony od PO, jest raczej na odwrót.

„Nowa polska lewica” boi się analogicznej klęski. Dlatego coraz silniej poszukuje swojej tożsamości w opisanym wcześniej wymiarze kontrkulturowym. Chodzi tu nie tylko o lewicę w rozumieniu elitarnym (jak środowisko „Krytyki Politycznej”), ponieważ deklaracje Grzegorza Napieralskiego i jego otoczenia idą również w tym samym kierunku. W Polsce ma ona jeszcze przed sobą (wygraną przez lewicę w Europie) wojnę z Kościołem. Tu jednak może znaleźć konkurenta w dominującej dziś w naszym kraju amorficznej partii, jaką jest Platforma Obywatelska. Odwołuje się ona do liberalizmu i demonstruje jednocześnie schizofrenię, na jaką zapadł liberalizm już dość dawno. Kadry tej partii dowodzą tego wyraziście. Znajdziemy tam i konserwatywnych liberałów, jak Jarosław Gowin, i postaci typu Janusza Palikota, którego nic od SLD nie różni. Nieprzypadkowo nosił podkoszulek z napisem: „Jestem z SLD”. W sumie PO to partia władzy bez żadnej tożsamości ideowej, która gotowa jest wybrać każde rozwiązanie polityczne, które w danej sytuacji przyniesie jej doraźną korzyść. Efektem owej amorficzności jest na przykład to, że w PO powstają obecnie dwa nieomal przeciwstawne projekty ustawy bioetycznej. To znaczy, że potem wystarczy tylko wybrać, co w konkretnym przypadku będzie bardziej opłacalne Dlatego jest bardzo możliwe, że Platforma odbierze SLD część propagowanych przezeń idei kontrkulturowych, rozcieńczając je zresztą, dzięki czemu staną się bardziej strawne w Polsce – i pozostawi lewicę bez tożsamości politycznej.

Lewica boi się przede wszystkim utraty pozycji, stanowisk, swojego status quo, ponieważ była i jest środowiskiem establishmentu. Czy obecne SLD, a nawet sama „Krytyka Polityczna”, kwestionują status quo? W bardzo niewielkim stopniu. Kwestionuje go z całą pewnością PiS, na co Sławomir Sierakowski odpowiedziałby od razu, że jest to działanie populistyczne. Dlaczego odwoływanie się do tradycji oraz uznania, że Polacy mają prawo do swojej tożsamości narodowej i tego, by podmiotowo funkcjonować w Europie, jest postrzegane jako populizm, a nawoływanie do małżeństw homoseksualnych już nie? Odpowiedź jest jedna. Polska lewica cierpi na tę samą chorobę, co każde inne myślenie lewicowe – bardzo silny elitaryzm, który w polskiej rzeczywistości nabiera wręcz śladów mentalności postkolonialnej. To poczucie wyższości w stosunku do własnego narodu, połączone z kompleksem niższości wobec mitycznej Europy. Dlatego, choć polska lewica mówi prawdę, powtarzając, że kocha lud, nie dodaje jednego: że kocha wyłącznie ten lud, który sama wymyśliła.

* Bronisław Wildstein, dziennikarz i publicysta „Rzeczpospolitej”, pisarz.

** Artykuł ukazał się w Temacie Tygodnia w„Kulturze Liberalnej” nr 84 (34/2010) z 17 sierpnia 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Polityka