Kultura Liberalna Kultura Liberalna
136
BLOG

HARDT: Światowa lewica na rozstaju dróg

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 2

Szanowni Państwo, jakie lęki gnębią lewicę? Zwykle spory toną w zarzutach ad personam. Sprawa jednak rysuje się poważniej. Czy lewica nie potrafi opisać rzeczywistości początku XXI wieku i przedstawić przekonującego, odnoszącego się do namacalnych problemów programu? Jakie proponuje wizje – po bankructwie utopii, które stanowiły jej fundament? W ubiegłym tygodniu na to pytanie w „Kulturze Liberalnej” (nr 83) odpowiadali Tadeusz Szawiel, Michael Walzer i Henning Meyer.

Michael Hardt

Program wyjścia z paraliżu: USA, Europa, Polska

Lewicowa teoria jest nieodłączna od lewicowej polityki. Dlatego mówiąc o kryzysie lewicy – z którym niewątpliwie mamy do czynienia na całym świecie – należy analizować jego dwie odmiany: konceptualistyczno-teoretyczną i praktyczno-instytucjonalną. Tym, czego współczesna lewica potrzebuje najbardziej, jest przeobrażenie pierwszej z nich, które automatycznie pociągnie za sobą przeobrażenie drugiej. Kontynuowanie starych dróg myślenia prowadzi wyłącznie do dalszych paroksyzmów paraliżu i strachu.

W jaki sposób można tego dokonać? Pierwszy poziom koniecznych zmian wiąże się z dostrzeżeniem konieczności działania nie tylko na poziomie krajowym i docenieniem poziomu światowego. Przez ostatnie 10 lat lewica traktowała globalizację jako zagrożenie i angażowała się w to, co nazywamy ruchami alter- czy nawet antyglobalistycznymi. Czas, by skończyć z koncentracją na państwach narodowych, a na globalizację spojrzeć nie jako zagrożenie dla lewicy, ale szansę dla niej.

Drugi problem lewicy wiąże się z organizacją pracy. Tradycyjna współpraca handlowa i jej ramy są w większości krajów na wyczerpaniu. Należy wprowadzać nowe warunki pracy, sprawiać, by angażowali się w nią nowi ludzie. To wszystko z kolei wymaga zmiany sposobu myślenia o tym, czym praca jest oraz jak powinna być organizowana i reprezentowana.

Ostatnią oznaką kryzysu lewicy jest zużycie się w wielu krajach struktur partyjnych i tradycyjnych form reprezentacji. Na pewno w Europie Zachodniej – choćby we Francji, a zwłaszcza w Niemczech – partyjna biurokracja i partyjne struktury reprezentowania nie korespondują z politycznymi zachowaniami, charakterystycznymi dla lewicy. Konieczne są zatem duże przemiany struktur partyjnych, struktur związków zawodowych, dostrzeżenie konieczności działania nie tylko na poziomie krajowym, ale także na poziomie światowego handlu.

Wszystko to brzmi być może dość abstrakcyjnie, podajmy zatem dwa przykłady. Pierwszy to Stany Zjednoczone. Na lewicę w tym kraju można patrzeć także z innej perspektywy niż zrobił to w swoim ubiegłotygodniowym tekście dla „Kultury Liberalnej” Michael Walzer („Kultura Liberalna” nr 83 (33/2010) z 10 sierpnia 2010 r.). Od zawsze bardzo trudno było mówić o niej w jednolity sposób, ponieważ jest bardzo zróżnicowana, a na dodatek funkcjonuje na dwóch poziomach: instytucjonalnym i nieoficjalnym. Najogólniej mówiąc, na poziomie nieoficjalnym – czyli tam, gdzie funkcjonują ruchy społeczne i rozwija się aktywność lokalna – o żadnym kryzysie nie ma mowy. Lewicowe ruchy społeczne są u szczytu swoich możliwości i są pełne energii. Niestety, inaczej jest na poziomie instytucjonalnym. Administracja Obamy zawiodła, ponieważ nie tyle nie potrafiła wykorzystać potencjału drzemiącego w ruchach społecznych, ale gorzej – wygląda na to, że rząd Obamy nie chciał i nie próbował wystarczająco się nimi zająć. Niestety, jeśli Partia Demokratyczna nie zmieni swojego myślenia, czeka ją przegrana w następnych wyborach prezydenckich.

Innym ciekawym przykładem możliwych zmian myślenia jest Europa Środkowo-Wschodnia, a w szczególności Polska. Chodzi o podejście do historii lewicy. Nie można postrzegać historii tylko jako ciężaru, który powinniśmy zrzucić. Należy raczej rozpoznawać elementy strumieni i prąd tej historii i traktować je jako zasoby na przyszłość. Jednym z błędów, często pojawiających się w analizach lewicy, jest próba odcięcia się od radykalnych ruchów tego rodzaju z przeszłości. Tymczasem dużo bardziej użyteczne i uczciwe jest uznanie, że dzisiejsi lewicowcy są kontynuatorami owych ruchów. To odnosi się także do Europy Zachodniej. Okres 1917-1989 nie jest przecież jednorodny. Możemy w nim znaleźć zarówno ruchy, które zostały zmanipulowane i zawiodły, jak i takie, które do dziś mogą nieść ze sobą inspiracje. Czy ma to sens z punktu widzenia polskiej historii? Czy dla polskiej lewicy XX wiek był wyłącznie koszmarem czy też istniały w tym okresie siły i ruchy, z których współczesna lewica powinna czerpać? Być może teraz, po 20 latach od upadku PRL, przyszedł właściwy moment, by przestać patrzeć nań tylko krytycznie i zacząć szukać w nim elementów ciekawych i inspirujących. Przy świadomości, że wysiłki w celu odzyskania jakichś elementów z PRL będą najprawdopodobniej surowo krytykowane.

* Michael Hardt, amerykański teoretyk literatury, filozof polityczny, profesor na Duke University w USA oraz na European Graduate School w Szwajcarii. Znany szczególnie dzięki napisanej wspólnie z Antonio Negrim książce “Imperium” (2000), nazywanej „Manifestem komunistycznym XXI wieku”.

** artykuł ukazał się wTemacie Tygodnia w „Kulturze Liberalnej” nr 84 (34/2010) z 17 sierpnia 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka