Adel Iskandar
Wielki Wybuch w globalnym kostiumie
W szeroko pojętej humanistyce niewiele było tak wielkich przełomów, jak opublikowanie „Orientalizmu” przez Edwarda Saida. Choć początkowo książka przyjęta była krytycznie, z dzisiejszego punktu widzenia tylko z największą trudnością moglibyśmy wyobrazić sobie język analizy kulturowej i politycznej bez pojęć i dróg interpretacji, zaproponowanych przez Saida. Był to prawdziwy Wielki Wybuch w naukach humanistycznych. Stało się tak nie dlatego, że książka ta była udanym studium relacji między Orientem a jego kolonizatorami w konkretnym momencie historycznym. Najważniejsze było, że Said potrafił uchwycić i opisać mechanizm tejże relacji. Mechanizm, polegający na tworzeniu romantycznego, a jednocześnie antagonistycznego, czy wręcz demonicznego wizerunku Innego w społecznych kodach i środkach przekazu. „Orientalizm” wyraźnie wskazywał także na głębokie uzależnienie tego procesu od polityki.
To dlatego choć książka Saida opublikowana została ponad 30 lat temu, upływający czas nie przestaje przynosić jej wciąż nowej amunicji. Dobrym przykładem jest rozwój nowoczesnych mediów informacyjnych. To prawdziwe laboratorium nowych dyskursów orientalistycznych, których Said, pracujący przede wszystkim na tekstach literackich i sztuce, nie brał jeszcze w „Orientalizmie” na warsztat. Orientalizm istnieje dziś tak samo, jak wówczas – zmieniły się tylko środki wyrazu, jego kostium, kamuflaż. Często występuje pod płaszczykiem dziennikarskiej obiektywności.
Gdzie w takim razie szukać współczesnych przejawów orientalizmu? Warto na przykład wskazać ciekawe zjawisko, jakim jest reakcja orientalizowanych społeczności na proces, któremu są poddawane. W tego rodzaju grupach rozwija się pewien szczególnie silny rodzaj autokrytycyzmu. Dobrze widać to na Bliskim Wschodzie, gdzie część rdzennych mieszkańców próbuje zdystansować się wobec języka arabskiego czy własnej historii. W Kairze istnieją całe osiedla, których mieszkańcy żyją w sposób niczym nie różniący się od sposobu życia przeciętnych Europejczyków czy Amerykanów. Co prawda dekorują swoje domy orientalnymi meblami i malowidłami, pozbawiają je jednak kontekstu, a sprowadzają jedynie do materialnych, wręcz konsumpcyjnych artefaktów. W mediach zachodnich ta skomplikowana dyskusja często sprowadzana jest do alternatywy „chusta czy mini spódniczka”, która jest jednak bardzo poważnym uproszczeniem dyskusji, jaka odbywa się na ten temat w bliskowschodnim środowisku kulturowym.
Jednak, choć „orientalizm” jest pojęciem osadzonym w pierwotnym, bliskowschodnim kontekście geopolitycznym, Saidowi chodziło przede wszystkim o to, by stworzyć krytykę systematycznej produkcji nieprawdziwych informacji na temat tego regionu. Czyniąc to, zwracał uwagę przede wszystkim na czynniki proceduralne, a nie geograficzne czy polityczne. Dlatego zaproponowana przez Saida krytyka daje się stosować również w innych kontekstach, a nie tylko palestyńskim, arabskim czy bliskowschodnim. Innymi słowy, orientalizm jest procesem zakorzenionym w naturze władzy i polityki, jednak nigdy nie był procesem unikalnym tylko dla Zachodu.
I tak, jeśli spojrzymy na relacje chińsko-japońskie, okaże się, że również one głęboko nacechowane są orientalizmem. Chińczycy krytykują historię Japończyków, zarzucając im postawy imperialne rodem z Zachodu. Z kolei Japończycy mają wyobrażenie o Chińczykach jako o dalekim, niezrozumiałym ludzie.
Inne ciekawe zjawisko polega na tym, że Zachód sam orientalizuje pewne części swojego terytorium. Nie chodzi mi o przykłady tak proste, jak imigranci z Bliskiego Wschodu czy Chin, mieszkający w Europie. Nie uwzględniają one całego skomplikowania, które cechuje projekt Unii Europejskiej i europejskiej tożsamości jako taki. Bo jak zintegrować w jednej wspólnocie Litwina, Polaka, Macedończyka, Albańczyka, Hiszpana, Mołdawianina? Jaka będzie wspólna dla nich płaszczyzna? Wielkie, pannarodowe projekty mają w swej naturze, że muszą proponować pewne znaczenie „centrum”, przestrzeni, w której większość może się spotkać. To siłą rzeczy pewne zjawiska czy grupy społeczne spycha na margines. Przykładem takiego marginesu mogą być w Unii Europejskiej na przykład francuscy Romowie. Czy istnieje sposób, by wszystkie te bardzo zróżnicowane grupy połączyć w jednym organizmie, którym jest UE? Wydaje mi się, że jedyną drogą jest myślenie i działanie w kategoriach najszerzej rozumianych wartości humanistycznych. Jeśli Europa o nich z pragmatycznych względów zapomni, grozić jej będzie odrodzenie różnego rodzaju nacjonalizmów, a potem stoczenie się ich w niebezpieczeństwo różnej maści fundamentalizmu.
* Adel Iskandar, profesor medioznawstwa na Georgetown University w USA. W przeszłości uczeń Edwarda Saida.
** wysłuchała i opracowała Karolina Wigura.
TEMAT TYGODNIA,
„Kultura Liberalna” nr 95 (45/2010) z 2 listopada 2010 r.
Inne tematy w dziale Polityka