Kultura Liberalna Kultura Liberalna
300
BLOG

MARQUAND w nowym Temacie Tygodnia: Klęska naiwnego etatyzmu

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 2

Szanowni Państwo,

„Nie ma czegoś takiego, jak społeczeństwo” – twierdziła Margaret Thatcher w latach 80. Komentatorzy, którzy traktują to zdanie jako apologię atomizacji i zaradności poszczególnych jednostek i rodzin, zapominają często, że w tym samym wywiadzie, w którym padły owe słynne słowa, brytyjska pani premier powiedziała również: „Naszym obowiązkiem jest troszczyć się o samych siebie, a w dalszej kolejności o swoich sąsiadów”. W tym świetle projekt „Big Society”, Wielkiego Społeczeństwa, zaproponowany przez Davida Camerona, premiera wywodzącego się podobnie jak Margaret Thatcher z Partii Konserwatystów, jawić się może jako kontynuacja polityki Żelaznej Damy.

Kiedy Thatcher wypowiadała w 1987 roku swoje słynne stwierdzenie, wydawało się, że całkiem zapomniała o poparciu, jakiego udzieliła kilka lat wcześniej „Solidarności” – ruchowi, który udowodnił, że troska o sąsiada lub koleżankę z pracy może wezbrać falą ogólnospołecznego sprzeciwu wobec władzy. Gdyby Thatcher dostrzegła w „Solidarności” coś więcej niż tylko ruch przeciwstawiający się komunizmowi, być może przyznałaby, że relacje społeczne nie ograniczają się do więzi rodzinnych lub nawet sąsiedzkich.

Czy głoszony dziś przez Camerona projekt „Big Society” zrywa z uproszczoną wizją Thatcher? Czy jest manifestem nowego, „świadomego społecznie” konserwatyzmu, który ma jednocześnie powstrzymać rozrost państwa i zaktywizować obywateli?

 

David Marquand

Klęska naiwnego etatyzmu

 

Wyniki majowych wyborów parlamentarnych oznaczały przede wszystkim porażkę pełnego dobrych chęci, ale bezkrytycznego etatyzmu Partii Pracy, który stanowił ideologię tego ugrupowania właściwie od początków jego istnienia. Kiedy Labour powróciła do władzy po II wojnie światowej, etatystyczne postulaty wreszcie zostały zrealizowane, czego symbolem było utworzenie Narodowej Służby Zdrowia oraz znacjonalizowanie wielu gałęzi przemysłu. Nacjonalizacja doprowadziła jednak do nadmiernego wzrostu potęgi związków zawodowych, a rosnący rozdźwięk między oczekiwaniami społecznymi a rzeczywistością w latach 70. zamienił się w przepaść.

Pod rządami Tony’ego Blaira i Gordona Browna historia się powtórzyła. Początkowo Blair próbował zerwać z przeszłością. Porozumienie wielkopiątkowe w sprawie uregulowania sytuacji w Irlandii Północnej, utworzenie szkockiego parlamentu i walijskiego zgromadzenia – wszystkie te decyzje były odczytywane jako sygnał decentralizacji władzy. Wkrótce okazało się jednak, że labourzystowski etatyzm jeszcze nie złożył broni. W czasie drugiej i trzeciej kadencji rząd zalewał nas centralnie planowanymi projektami reform zmierzającymi do przemodelowania szpitali, szkół, władz lokalnych, a przy okazji do ograniczenia wolności obywatelskich w imię „wojny z terrorem”. Skutkiem wszystkich działań było państwo obsesyjnie opiekuńcze, które za nic nie chciało pozwolić jednostkom nawet na odrobinę samodzielności.

W tym momencie na scenę wkroczyła idea „Big Society” – etatyzm znalazł się w odwrocie i rozpoczęto poszukiwania nowej filozofii sprawowania władzy. Czy to się uda? Jak na razie trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. „Big Society” nie należy póki co traktować jak gotowego zbioru idei i konkretnych rozwiązań praktycznych. To jedynie pewna aspiracja znalezienia drogi łączącej perspektywę jednostkową i społeczną. Dla wielu polityków Labour pomysł Camerona to nic innego jak elegancka przykrywka dla cięcia wydatków publicznych oraz powrotu do radykalnego thatcheryzmu. Pierwszą część tego zarzutu można odpierać, wskazując, że Cameron mówił o swoim pomyśle na długo zanim przejął władzę, jeszcze przed wybuchem kryzysu finansowego. Druga część to z kolei wynik wielkiego nieporozumienia dotyczącego polityki Margaret Thatcher. Pani premier mówiła o zwijaniu państwa, ale tak naprawdę rozwijała zakres jego ingerencji. W tym sensie zgadzam się z Johnem Grayem. Nie uważam jednak, by Cameron chciał ten model powtórzyć. Czy uda mu się uniknąć paradoksów, o których pisze Gray, trudno jak na razie ocenić. Obecnie „Wielkie Społeczeństwo” to nic więcej jak pewna etykieta, marzenie czy – może lepiej powiedzieć – aspiracja, która dopiero musi zostać wypełniona konkretną treścią. Wielu ludzi w Wielkiej Brytanii chce się tego zadania podjąć i dlatego poczekajmy jeszcze trochę, zanim zmieszamy ich z błotem.

Retoryka, jaką posługuje się Cameron, nie przypomina tej Margaret Thatcher czy późnego Blaira, ale raczej klasyczną myśl wigowską, której najwybitniejszym przedstawicielem był Edmund Burke. W jednej ze swych słynnych wypowiedzi stwierdził on, że „ukochanie tego malutkiego oddziału (platoon), do którego należymy w społeczeństwie, jest podstawową zasadą społecznych uczuć”. To właśnie te niewielkie grupy utrzymywały społeczeństwo razem, przekazując obyczaje z pokolenia na pokolenie. W postulatach Camerona dźwięczą, echa myśli Burke’a i gdyby ten wielki człowiek żył dzisiaj, moim zdaniem poparłby pomysły premiera, które starają się łączyć harmonię społeczną ze stopniowym dostosowywaniem do zmieniających się okoliczności – tak jak chciał tego Burke.

Jedna z wielkich zagadek współczesności polega na tym, jak pogodzić trwałość społeczeństwa obywatelskiego z rosnącą presją ze strony kapitalizmu, indywidualizmu i obrzydliwego populizmu. Zdaję sobie sprawę, że David Cameron nie znalazł na te pytania odpowiedzi. Idea „Big Society” pokazuje jednak, że przynajmniej dostrzega problem.

* David Marquand (ur. 1934), profesor politologii na Uniwersytecie w Oksfordzie, poseł do parlamentu brytyjskiego w latach 1966-1977, od 1998 roku członek Akademii Brytyjskiej. Autor wielu książek na temat życia politycznego Wielkiej Brytanii, m.in. „Ramsay MacDonald. A Biography” (1977), „The Progressive Dilemma: From Lloyd George to Blair” (1999), „The Decline of the Public: The Hollowing Out of Citizenship” (2004) oraz „Britain Since 1918: The Strange Career of British Democracy” (2004).

 

TEMAT TYGODNIA,

„Kultura Liberalna” nr 97 (47/2010) z 16 listopada 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka