Kultura Liberalna Kultura Liberalna
488
BLOG

KRZEMIŃSKI: Podział narodowy: nieobecna tematyka

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 4

Ireneusz Krzemiński

Podział narodowy: nieobecna tematyka

 

Przeczytałem z zainteresowaniem teksty uczonych kolegów na temat polityki i podziałów w naszym społeczeństwie (Sztompka, Grabowska, Wigura) i z każdym poniekąd się zgadzam. Refleksja o świecie społecznym, która jest pogłębiona i rozsądna, z założenia musi być wieloraka, tak jak wielorakie jest samo społeczeństwo. Coraz bardziej wydają mi się niebezpieczne – również w swych politycznych konsekwencjach – różne modelowe, systemowe obrazy, które cały świat chce ująć w postaci jednolitego schematu, a wszystko się w nich jednolicie i „logicznie” zgadza. Mamy zresztą dobre przykłady takiego „modelowego” wyjaśniania, również z fatalnymi społecznie skutkami…

Sądzę jednak, że w tej refleksji brak trochę elementu, który mnie osobiście wydaje się w tej chwili naprawdę godny uwagi, a także poważnej, wcale nie prostej, debaty, również naukowej. Podział między PO i PiS, zwłaszcza zaś forma, jaką przyjął po wyborach prezydenckich, co niezwykle mocno naświetla także rozłam w samym PiS, dotyczy pewnych rudymentów, w ogóle słabo obecnych w naszej polityce i w debacie politycznej. Sprawa dotyka tożsamości i samoświadomości narodowej bardziej niż czego innego. Mirosława Grabowska określiła orientację mentalną zwolenników PiS jako „dziedzictwo narodowo-związkowe”, a zwolenników PO jako „dziedzictwo demokratyczne”, zastrzegając, że nie zarzuca PiS ideologicznego antydemokratyzmu. Jak z tą demokracją jest i jak można ją byłoby zinterpretować – to pytanie znowu kieruje nas na sprawę „narodową”.

Pamiętam, że kiedy kilka ładnych lat temu skończyłem lekturę popularnego u nas w okresie transformacji socjologa niemieckiego Clausa Offe*, pomyślałem, że – może poza Jugosławią – niezbyt chyba ma rację, przewidując w swych analizach problemów transformacyjnych obecność zagadnień narodowych i wręcz trudności z tym związane. Przez całe pierwsze dziesięciolecie transformacji, aż do początku XXI wieku, zagadnienia tożsamości narodowej i kwestia „przełożenia” na politykę międzynarodową takich czy innych przekonań z zakresu samoświadomości narodowej, nie były przedmiotem społecznych rozważań. Nie były także tematem dyskursu publicznego, przynajmniej dopóty, dopóki sprawa przystąpienia do Unii Europejskiej nie stała się przedmiotem aktualnych decyzji.

Co prawda, w dwóch kontekstach wątek narodowy w polityce polskiej – i wewnętrznej, i międzynarodowej – pojawiał się od początku lat 90. Po pierwsze, chodzi mi o generalny wzrost pozytywnych przekonań w stereotypach narodowych, dotyczących nawet negatywnie ocenianych narodów, poczynając od Ukraińców. Bez względu na konflikty – nawet polski papież zrezygnował z pierwotnych żądań w sprawie cerkwi (kościoła w Przemyślu!) – stereotyp Ukraińca nabierał coraz bardziej pozytywnych cech. Pojawiały się też deklaracje większej sympatii, co w końcu zaowocowało tak zaskakująco masowym i spontanicznym uczestnictwem młodszego pokolenia Polaków w Pomarańczowej Rewolucji. Ale podobnie było w zasadzie ze wszystkimi stereotypami narodowymi: i sąsiadów, i bardziej odległych społeczności narodowych. Wszędzie można było zaobserwować wzrost cech pozytywnych i coraz więcej sympatii. Pod koniec lat 90., zwłaszcza gdzieś po 1996, 1997 roku, ten proces „pozytywnego przewartościowania” stereotypowych obrazów innych narodów uległ zatrzymaniu (poza być może Ukraińcami). Wiązałem to – i dalej tak sądzę – z efektem działania bezpośrednio ksenofobicznych i tradycyjnych, niechętnych innym stereotypów na forum dyskursu medialnego i politycznego.

Ta sprawa współwystępuje z drugim wątkiem, który od początku transformacji odgrywał istotną rolę, zwłaszcza przy okazji kolejnych kampanii wyborczych, aczkolwiek jego „wyborcza” rola relatywnie malała. Chodzi mi o powiązanie problematyki narodowej z antysemityzmem i jego różnymi przejawami, głównie jednak przejawami postaw i przekonań, a nie na przykład czynnych akcji, inspirowanych antysemicko. Zagadnienie stosunku Polaków do Żydów, znaczenie tego szczególnego nastawienia naszego społeczeństwa do przeszłości polsko-żydowskich relacji, a nade wszystko – dramatyczne spory o ocenę i interpretację szczególnego doświadczenia II wojny światowej i okresu bezpośrednio po wojnie, po Holokauście – tak, to była i jest problematyka ważna i obecna we wszystkich chyba płaszczyznach dyskursu społecznego. I to właśnie w kontekście stosunku do Żydów i zagadnienia oceny postępowania Polaków wobec nich w latach okupacji, tuż po wojnie i w czasie komunizmu pojawiały się nasze rozważania na temat Polaków i polskości.

Prezentowanie niechęci i wrogiego nastawienia do innych wkroczyło na oficjalną, publiczną scenę debaty wraz z prezentacją sloganów i stereotypów antysemickich za sprawą aktorów medialnych czy też medialno-politycznych. Prym wiedzie z całą pewnością Radio Maryja, ważny wpływ miało tu również powstanie Ligi Polskich Rodzin i Młodzieży Wszechpolskiej. Rzecz jasna, już wcześniej pojawiły się małe ugrupowania polityczne i stowarzyszenia narodowe (Tejkowskiego, potem Bubla), ale były tak marginalne i tak dalece nie istniały w znaczącej przestrzeni debaty publicznej, że można je pominąć. Jeśli dziś nabierają znaczenia, to tylko ze względu na promocję bardziej wpływowych aktorów społecznych i politycznych, jak to miało miejsce w czasie ostatnich obchodów Święta Niepodległości 11 listopada w Warszawie.

Debata o przystąpieniu do Unii Europejskiej, gdy nabrała charakteru decyzyjnego, nadała znaczenie tym, którzy odwoływali się do tradycji narodowej, a ściśle narodowo-katolickiej polityki, którzy przeciwników dezawuowali jako „niedostatecznie polskich” albo wręcz jako „antypolskich” lub zdrajców Polski. W ten sposób wątek „prawdziwych Polaków” pojawił się jako temat politycznego sporu.

Kiedy zastanawiałem się nad emocjami, jakie wzbudziła katastrofa smoleńska, wydało mi się jasne, że od początku w tej emocjonalnej zbitce wątek polityczno-narodowy odgrywa bardzo istotną rolę. I okazało się, że miałem rację, bo doszedł on w pełni i jawnie do głosu, gdy pojawił się problem „krzyża przed Pałacem Prezydenckim” i zamysł jego usunięcia. Ujawniły się wówczas bardzo wyraźnie strony tego konfliktu, zarówno polityczne, jak i społeczne. Paweł Śpiewak twierdził wówczas, że jest to spór w jakimś sensie „pusty”, że nie ma w nim merytorycznej treści. Nie zgadzałem się z nim i dalej uważam, że właśnie zagadnienie tego, co buduje zasadniczy zrąb tożsamości narodowej – to znaczy „jaki jest Polak”, a wobec tego, jak powinno postępować państwo polskie i wyglądać polska polityka – to zasadnicza treść, może bardziej emocjonalna niż rzeczowa, konfliktu. Konfliktu, jak widzimy, zarówno politycznego, jak i szerszego konfliktu społecznego. Przy czym jedna ze stron konfliktu – ta narodowo-katolicka – ma za sobą ściśle zdefiniowaną tradycję endecką, bez względu na to, jak dalece stara się ją przetworzyć i dostosować do współczesności. Ma jasno – przynajmniej na pierwszy rzut oka – zarysowany obraz Polski w świecie, Polski niosącej na sobie piętno cierpienia historycznego, Polski skrzywdzonej, ale dumnie niosącej sobą uniwersalne, chrześcijańskie, rzecz jasna, wartości.

Druga strona konsoliduje się głównie w oporze wobec takiemu obrazowi i zaskakujących, na ogół nieprzyjemnych i niekorzystnych indywidualnie i zbiorowo, konsekwencjach z niego wynikających. To raczej niezgoda na ten obraz męczeńsko-oskarżycielski Polski, pełen podejrzliwości, niechęci i antysemityzmu tworzy „drugą stronę”. Ale w istocie ta „druga strona” nie ma jasnej ani tym bardziej jednej wykładni, czym wobec tego jest polskość i jaka powinna być polityka polska i dobre, polskie państwo.

Okazało się, że Claus Offe miał chyba jednak rację, przewidując, że problem narodowy pojawi się jako efekt i jako element transformacji. I to prawda, że podziały społeczne nakładają się tu jedne na drugie, jak wyjątkowo plastycznie przedstawiła to Mirosława Grabowska, pisząc o tym, że narodowo-katolicki światopogląd i orientacja polityczna wyrażana jest często przez ludzi, którzy przemiany transformacyjne znieśli źle, którzy są przywiązani i potrzebują opiekuńczego państwa. Tak, tylko że jest to idea opiekuństwa narodowego, jeśli można tak powiedzieć. Ale zarazem nie należy zapominać, że wśród zwolenników radykalnych konceptów narodowych jest całkiem spora (acz mniejszościowa, Bogu dzięki!) grupa młodych Polaków, a z moich badań wynikło, że w społeczności wiejskiej najbogatsi są często przesiąknięci antysemityzmem i duchem narodowo-katolickim w nie mniejszym stopniu niż najubożsi…

Chcę przez to powiedzieć, że ten wymiar podziału społecznego, który buduje – i przy tym bym się upierał – najważniejszy, światopoglądowy aspekt konfliktu politycznego PiS – PO dotyczy zagadnienia tożsamości i samoświadomości narodowej. Zapewne oznacza to, że pilną sprawą jest otwarcie tego gorącego tematu, aby stał się przedmiotem powszechnej debaty i przestał być niebezpiecznym ładunkiem wybuchowych emocji.

* Chodzi mi o książkę Offe nietłumaczoną na polski: Claus Offe, „Varieties of transition: the East European and East German experience”, 1996.

* Ireneusz Krzemiński, profesor socjologii.

 

TEMAT TYGODNIA,

„Kultura Liberalna” nr 99 (49/2010) z 30 listopada 2010 r.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka