Kultura Liberalna Kultura Liberalna
139
BLOG

SZYMAŃSKI: W praktyce jak najmniej

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Polityka Obserwuj notkę 0

Sebastian Szymański

W praktyce jak najmniej


Istnieje wiele odmian liberalizmu, jednak wszystkie łączy przekonanie, że pewna grupa podstawowych wolności ma szczególną wartość i zasługuje na specjalną ochronę. Zadaniem państwa jest zagwarantowanie tych wolności i zapewnienie przynajmniej minimalnych możliwości ich wykorzystania. Tym, co odróżnia liberalizm w dowolnej wersji od innych koncepcji przywiązujących wagę do wolności, jest uznanie, że wśród podstawowych wolności nie ma najmniej lub najbardziej ważnych. W różnych wersjach liberalizmu poszczególnym wolnościom będzie przypisywać się odmienne znaczenie, jednak żadna z nich nie uzyskuje wagi absolutnej – to znaczy nie przeważa nad innymi wolnościami. Liberał przyjmuje wolności podstawowe – by tak rzec – „w pakiecie”.

Wolność w sprawach religii od samych początków istnienia liberalizmu zaliczana była do wolności podstawowych. O ile początkowo oznaczała ona możliwość swobodnego wyznawania jakiejś religii (ci, którzy nie wyznawali żadnej, z dobrodziejstwa jej ochrony niestety nie korzystali), o tyle dziś rozumie się ją znacznie szerzej. Wolność w sprawach religii oznacza pełną swobodę (z pewnymi ograniczeniami, wynikającymi z konieczności zachowania ładu i bezpieczeństwa publicznego) wyznawania i praktykowania dowolnej religii, niewyznawania żadnej, krytykowania określonej religii lub wszystkich religii, zachowania neutralności, wreszcie prawo do niezawracania sobie tym głowy. Dodatkowo w parze z wolnością w sprawach religii idzie wolność sumienia, która daje członkom społeczeństwa liberalnego analogiczne swobody w kwestiach moralnych i światopoglądowych.

Pytanie „Ile miejsca dla religii w liberalizmie?” zostało sformułowano niebyt fortunnie. Można je bowiem rozumieć przynajmniej na dwa sposoby: (1) „Ile miejsca dla religii w liberalizmie, czyli koncepcji politycznej scharakteryzowanej pokrótce wyżej?”; albo (2) „Ile miejsce dla religii w liberalizmie, czyli w praktyce politycznej społeczeństwa realizującego taką koncepcję?”.

Jeśli pytanie to rozumieć na pierwszy sposób, odpowiedź wydaje się dość oczywista: tyle, żeby nie przeważała nad innymi wolnościami w liberalnym „pakiecie”. Wolność w sprawach religii nie ma wyróżnionej pozycji wśród innych wolności: ograniczają ją inne wolności, w tym swoboda sumienia innych członków społeczeństwa. Innymi słowy, wyznawcy jakiejkolwiek religii – niezależnie od tego, jak znaczną większość by stanowili – nie mogą rościć sobie pretensji do szczególnej ochrony. Co więcej, wyznawcy jakiejkolwiek religii nie mogą się domagać innego traktowania niż ci, którzy tę właśnie religię krytykują albo chcą, żeby tego rodzaju sprawami po prostu nie zawracano im głowy. Państwo stojące na straży wolności ma zatem za zadanie zapewnienie wszystkim, bez względu na ich stosunek do religii, takiej samej swobody w tej sferze – i nic więcej. Państwo nie powinno uprzywilejowywać żadnej religii, ale, co ważniejsze, nie powinno również uprzywilejowywać tych, którzy jakąś religię wyznają, w stosunku do tych, którzy nie mają ochoty zaprzątać nią sobie głowy.

Nieco bardziej złożona jest odpowiedź na powyższe pytanie w drugim rozumieniu. Ogólne ramy praktyki społeczeństwa liberalnego wyznacza wyznawana w nim koncepcja liberalna. Jednak składające się na nią tezy wymagają interpretacji. Pojawiają się zatem kolejne pytania: Jakiego rodzaju racje są dopuszczalne? Jakie argumenty można stosować, gdy pojawiają się wątpliwości dotyczące zakresu lub treści poszczególnych wolności? W szczególności, czy dopuszczalne są racje i argumenty religijne? W tym wypadku odpowiedź musi być negatywna: względy religijne nie „liczą się” jako argumenty w dyskursie liberalnym. Powody tego są dość oczywiste. Spory o rozumienie liberalnych wolności trzeba rozstrzygać w sposób możliwy do przyjęcia przez wszystkich – również tych, którzy z religią nie mają lub nie chcą mieć nic wspólnego. Argumenty religijne z pewnością są dla nich pozbawione znaczenia, a co więcej, zazwyczaj nie trafiają również do wyznawców innych religii. Dodatkowym względem przemawiającym przeciwko nim jest, że argumenty religijne odwołują się do szczególnego rodzaju autorytetów – osób lub instytucji – które wyznawcy danej religii uznają za niepodważalne. Taki sposób prowadzenia dyskusji jest z oczywistych względów nie do przyjęcia dla liberała – odmawia bowiem uczestnikom dysputy wolności formułowania własnych poglądów i swobody kwestionowania autorytetów, które stanowią ważny składnik wolności sumienia. W praktyce politycznej społeczeństwa liberalnego, właśnie dlatego, że chroni ono wolność w sprawach religii, religii powinno być więc jak najmniej.

* Sebastian Szymański, tłumacz, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.
 

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka