Anna Giza-Poleszczuk
Niewybaczalny grzech generalizacji
Słowa „plebejski” i „plebejusz” mają różne odcienie i znaczenia, ale przyjęło się uważać, że bycie plebejuszem to coś poniżającego. Każdy się przed tym buntuje. Jednak z obiektywnego punktu widzenia, gdy popatrzymy na polskie społeczeństwo sprzed wojny, które w ponad 60 proc. składało się z ludzi zamieszkujących tereny wiejskie – czy też, wtedy mówiło się śmiało: chłopów, czy też chłopstwa – i weźmiemy pod uwagę nielosowy charakter strat w czasie II wojny światowej, to stanie się jasne, że Polacy są narodem plebejuszy. Nasze społeczeństwo to w przeważającej mierze dzieci, wnuki i prawnuki ludzi, którzy mieszkali na wsi.
Mimo to wieś od dawna jest solą w oku, czymś dla ogółu wstydliwym. Najchętniej byśmy się jej pozbyli – niechby się oni wszyscy przeprowadzili do miasta i wreszcie wszystko byłoby dobrze. Negatywne stereotypy dotyczące wsi są w mieście bardzo głęboko zakorzenione. Izabella Bukraba-Rylska, która jest specjalistką od socjologii wsi, pokazuje, że upowszechniały się one już w dwudziestoleciu międzywojennym. Wieś zaczęła być utożsamiana z konserwatyzmem, ciemnogrodem, hamowaniem postępu. Uważano, że mieszkający tam powinni się zmienić. Co ciekawe, wieś te stereotypy „kupiła” – jej mieszkańcy wiedzą, że są w ten sposób postrzegani. Jedną z reakcji na ten stan rzeczy jest tworzenie stereotypów „obronnych” dotyczących miasta: tempa życia, wyścigu szczurów, swego rodzaju nieludzkości, która towarzyszy „mieszczuchom” w codziennym życiu.
Te stereotypy są o tyle idiotyczne, że nie ma w tej chwili jednej wsi, tak jak nie ma jednego rodzaju miasta. Jeśli przejechalibyśmy się i popatrzyli na różne gminy – albo nawet wioski na terenie jednej gminy – okazałoby się, że są one ogromnie zróżnicowane. Wieś to już nie jest rolnictwo: w tej chwili zaledwie 1/3 ludzi mieszkających na obszarach wiejskich utrzymuje się z pracy na roli. Po drugie, istnieją też gminy, które są nazywane – dosyć niezręcznie – „rurban” – od angielskich słów rural iurban – wiejski i miejski. To wsie, które powoli stają się częściami aglomeracji, sypialniami wielkich miast. Dawna ludność miesza się w nich z napływową. W tej sytuacji rozróżnienie pomiędzy wsią a miastem staje się coraz trudniejsze. Tymczasem większość z nas nadal myśli dychotomicznie: albo wieś, albo miasto. Podobnie na dwie grupy dzielimy same wsie. To dla nas albo zacofany ciemnogród, albo sentymentalny skansen wsi spokojnej, wsi wesołej. Brakuje nam perspektywy realistycznej, która pozwala spojrzeć na wieś trzeźwym okiem, zobaczyć, jakie mamy tam wartości, jakie wiążą się z nimi szanse i jak twórczo można tam żyć. Stereotypy są z jednej strony niezbędne – ułatwiają nam poruszanie się w świecie – ale z drugiej, są niezwykle niszczące, ponieważ sprawiają, że myślimy o wsi bezalternatywnie: albo się ona będzie „kisiła”, będzie dalej taka, jaka jest, albo zamieni się w miasto. Ani jedno, ani drugie stwierdzenie nie jest ani realistyczne, ani prawdziwe.
Wieś nie potrzebuje ucywilizowania – to nie kraina barbarzyńców, którym mamy przekazać podstawowe zdobycze cywilizacji. Naszym zadaniem jako badaczy może być co najwyżej wskazanie możliwości, udzielenie pomocy w rozwijaniu talentów. Tych talentów na wsi nie brak, co bardzo dobrze pokazuje raport napisany przez Agnieszkę Strzemińską i Marię Wiśnicką. Jest tam masa uzdolnionych ludzi, którzy mają jednak trudności w ekspresji swoich możliwości. Dobrze, że pojawiają się osoby, które tam autentycznie chcą być i na miejscu wiele robią. Są takie stowarzyszenia, jak Tratwa, która ma bardzo dużą moc oddziaływania na terenach, na których rezyduje. Problem polega na tym, że nie mamy pomysłu na wieś, poruszamy się w tej fałszywej dychotomii, uważając, że albo ona będzie taka, jaka jest, albo w ogóle zniknie. Tymczasem jeśli pojedziemy do Francji, do Wielkiej Brytanii, to widzimy cudowną wieś. Ci, którzy tam mieszkają nie różnią się pod względem wartości czy możliwości życiowych od tych, którzy mieszkają w mieście. To nasz ogromny błąd, ale i grzech, że nadal widzimy wieś ciągle jako ciężar. Analizy specjalistów pokazują, że po II wojnie światowej Polska została odbudowana głównie kosztem wsi – zarówno pod względem zasobów ludzkich, jak i materialnych. Podobnie mówi się dziś o transformacji po roku 1989. Cena ekonomiczna, którą przyszło wsi zapłacić, jest większa niż miasta.
Na mieszkańców wsi powinniśmy więc spojrzeć jak na ludzi, którzy mają po prostu mniej możliwości i bardzo dotkliwie za to płacą. Najważniejsze konstatacje raportu Stoczni są dwie: po pierwsze ten raport mi uświadomił, jak bardzo krótki horyzont wyboru mają ludzie młodzi i dzieci na wsi, bo tam się wszystko rozstrzyga do piętnastego roku życia. My w mieście możemy zabalować: zrobić później maturę, zdecydować się na zmianę kierunku studiów w wieku 28 lat, mamy dostęp do innych form kształcenia; natomiast piętnastolatek na wsi, jeżeli po gimnazjum nie pójdzie dalej, to nigdzie nie pójdzie – zostanie prawdopodobnie uwięziony na zawsze. Im jest w ogóle trudniej kształtować swoje życie, a jednocześnie – i to jest ta druga obserwacja – mają tak ogromnie ograniczony horyzont alternatyw. My w mieście widzimy bardzo wiele rzeczy, spotykamy wielu ludzi. Nasz świat jest bogaty i heterogeniczny – tam jest ograniczony krąg osady, czterystu-pięciuset osób, wszyscy się znają, z własnego doświadczenia mogą wiedzieć, co to znaczy być nauczycielem, lekarzem, pielęgniarką, ale mogą nie mieć pojęcia, co to znaczy być dziennikarzem, brokerem giełdowym, więc siłą rzeczy te wybory, których się dokonuje, są wyborami z niesłychanie ograniczonej puli. Dlatego dziewczęta z obszarów wiejskich szczególnie często studiują pedagogikę – nie dlatego, że są mniej zdolne, ale dlatego, że wiedzą, co potem mogą robić. Gdyby poszły na politechnikę, nie miałyby bladego pojęcia, co to znaczy. To jest rzecz naprawdę kluczowa. Marzyłoby mi się, aby te dzieci zamknięte, uwięzione gdzieś daleko od szosy i bez komunikacji pekaesowej, miały kontakt z kimś starszym, kto im podpowie, może i przyjedzie od czasu do czasu. Nie myślę tutaj o wyciąganiu z sytuacji trudnych, ale myślę o takim zwykłym ludzkim kontakcie. Nie chodzi też o Judyma i Siłaczkę, przecież ludzie, którzy tam mieszkają, są bardzo dumni, tak jak my wszyscy, nikt nie lubi, żeby ktoś się nad nim pochylał.
Przykładem takiego negatywnego pochylenia się są przedstawiania wsi czy obszarów popegeerowskich w popkulturze. To jest brak społecznej wyobraźni. Jak się muszą czuć ludzie, których to dotyczy, i którzy w tym krzywym zwierciadle niekoniecznie się rozpoznają? Jednocześnie mając świadomość, że są tak postrzegani? Wielką szansą, ale i obowiązkiem – być może przede wszystkim socjologów – jest otwarcie nowej formy i płaszczyzny komunikacji.
W przeciwnym wypadku nasz poziom wiedzy o wsi pozostanie równie niski jak jest obecnie. Nie znamy polskiej wsi głównie dlatego, że nie chcemy na nią patrzeć, mamy z góry powzięte przekonania na jej temat, a poza tym mamy tę nieszczęsną tendencję do generalizowania. Winna jest przenikająca naszą kulturę wszechogarniająca skłonność do oceniania. Wszyscy czują się uprawnieni do tego, by wszystkich osądzać, co z drugiej strony sprawia, że każdy z nas ma głęboki lęk przed byciem osądzanym. Czasem mam wrażenie, że w raportach i diagnozach pojawia się oskarżycielski ton i straszliwa skłonność do szufladkowania. Dostrzegam także brak otwarcia i brak zrozumienia, bo jeśli ludzie na wsi są „konserwatywni” – cóż za straszne sformułowanie! – jeśli się kurczowo się tego trzymają, to być może mają ku temu powód, być może mają wrażenie, że bez tego utoną? Według mnie w dyskursie o wsi brakuje zwykłej ludzkiej dobroci i gotowości do zrozumienia drugiego człowieka. Zamiast tego wolimy osądzać i operować gotowymi schematami. To zamyka nam drogę do zmiany, bo nikt takiego języka nie przyjmie.
*Anna Giza-Poleszczuk, profesor socjologii. Konsultantka projektu „Młodzież na wsi”.
**Tekst ukazał się w ramach Tematu Tygodnia w Kulturze Liberalnej z 28 czerwca (nr 129) "Ty wieśniaku!" - epitety, komplementy... (II). Więcej tekstów - Andrzeja Mencwela, Tomasza Rakowskiego i Joanny Tokarskiej-Bakir - CZYTAJ DALEJ
Inne tematy w dziale Polityka