Kultura Liberalna Kultura Liberalna
131
BLOG

MOLISAK: Kwestia stosowności

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Kultura Obserwuj notkę 0

 Alina Molisak

 

Kwestia stosowności

W kulturze europejskiej rekonstrukcje historyczne nie są nowością – zwłaszcza w krajach katolickich istniały od dawna jako widowiska pasyjne. W Polsce stanowią tradycję szczególnie żywą: przypomnijmy sobie chociażby kwietniowe, gigantyczne widowisko z chórami i aktorami-amatorami na torze wyścigowym na warszawskim Służewcu. W kulturze masowej mamy jednak najczęściej do czynienia właśnie z rekonstrukcjami odbywającymi się w przestrzeni publicznej, nie zaś sakralnej. I tu w kulturze polskiej można znaleźć wskazówki, że takie widowiska odbywały się od dłuższego czasu, np. w XIX wieku mieliśmy tradycję tzw. żywych obrazów, które można uznać za początki współczesnych rekonstrukcji historycznych.

W związku z rekonstrukcjami warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze – jak zręcznie nazwał to francuski historyk François Etienne – na przejście od obciążenia historią do pożądania historii. Rekonstrukcje w Europie odnoszą się przede wszystkim do czasów dawniejszych. Owo „pożądanie” historii, czyli pragnienie doświadczania wydarzeń, bywa odgrywane w szczególny sposób. Np. we Francji rekonstruuje się bitwę pod Blois, podobnie jak u nas bitwę pod Grunwaldem. Można zapytać, czy takie postrzeganie przeszłości – wersja rekonstrukcyjna, dotycząca współczesnego, ludycznego rozumienia historii – jest możliwa do przyjęcia przez odbiorców. I czy teatralizacja historii jest odpowiednikiem teatralizacji polityki, z którą mamy obecnie do czynienia.

Po drugie, istotne jest zjawisko zmiany wrażliwości historycznej, obserwowane przez wielu ekspertów zajmujących się recepcją historii i debatą nad historią. Czy alternatywny sposób zapoznawania się z historią – nieintelektualny, niezwiązany z interpretacją historii, ale raczej ze zmysłową wrażliwością – wiąże się z rosnącym wpływem współczesnej kultury masowej? Pytania o to, czy odgrywanie ról jest sposobem na radzenie sobie z przeszłością i czy mamy do czynienia z wirtualizacją historii, pozostają otwarte.

Najpoważniejszy jest jednak kłopot z historią XX-wieczną: historia ubiegłego stulecia jest na kontynencie europejskim czasem wyjątkowo dramatycznym. Poza Polską nie słyszałam o rekonstrukcjach najstraszniejszych zdarzeń: nikt we Francji nie wpadł na pomysł, by odtworzyć bitwę pod Verdun czy deportację do obozu w Drancy. Jeżeli komuś przychodzi do głowy rekonstrukcja Powstania Warszawskiego czy rekonstrukcja mordu w Katyniu, to na pewno może nas ogarnąć zdumienie. Głośna była także inicjatywa pewnej nauczycielki, która urządziła rekonstrukcję deportacji Żydów z getta w Będzinie, w jakiej brała udział młodzież licealna.

Pojawia się pytanie: czy te współczesne rekonstrukcje, z użyciem narzędzi silnie oddziałujących na emocje, nie są formą przemocy symbolicznej? Czy radykalizm tego typu gestów – gdy Althamer przebiera ludzi w pasiaki, a Betlejewski pali stodołę – jest dobrą metodą na dotarcie do odbiorcy? Czy współczesny odbiorca potrzebuje coraz silniejszych bodźców, by zostać pobudzonym do refleksji? A może polski odbiorca jest tak infantylny, aintelektualny, że takie zmysłowe postrzeganie przeszłości jest tym jedynym, co do niego dociera? Oczywiście, zajęcie się lekturą opracowań historycznych jest dużo trudniejsze.

Dlaczego radykalne wersje rekonstrukcji historycznych budzą sprzeciw? Jest to właściwie pytanie o stosowność – o od dawna obecną w kulturze europejskiej zasadę decorum – które pojawia się w polskiej przestrzeni publicznej od powstania pracy Zbigniewa Libery „LEGO. Obóz koncentracyjny”, komiksu Spiegelmana zatytułowanego „Maus” czy filmu Benigniego „Życie jest piękne”. Problem stosowności nie powinien jednak przesłaniać prób poszukiwania nowego języka, nowych sposobów patrzenia na przeszłość. Z drugiej strony – zwłaszcza jeśli chodzi o zjawisko Zagłady – ze względu na wyjątkowość i „nieuleczalność” związanej z nią traumy, trzeba chyba powiedzieć, że rekonstrukcje przeszłości mogą być niemożliwe, nigdy nie będą stosowne i akceptowalne. Być może nie ma jednego języka i trzeba rozmawiać o zbiorowej pamięci i przeszłości na wiele sposobów, ponieważ – czy tego chcemy, czy nie – także Zagłada tworzy naszą współczesną polską tożsamość. Bardziej ogólne pytanie dotyczyłoby relacji sztuki i etyki, to jednak temat na zupełnie inną, choć łączącą się z rekonstrukcjami, debatę.

Radykalne rekonstrukcje budzą ostry sprzeciw, ale raczej jednostek niż społeczności. Z większą pobłażliwością traktowane są te, które można potraktować jako rodzaj zabawy. To przypadek warszawskiego Festiwalu Singera na Próżnej, gdzie uczestnicy przebierają się za Żydów, żeby odbyć wspólny szabas na ulicy. Jest to dosyć kuriozalne, bo jednak uliczna wspólna kolacja szabatowa na przykład w okresie międzywojennym byłaby nie do pomyślenia. W dużej mierze królują tam stereotyp i kicz. Gdy usłyszałam Justynę Steczkowską śpiewającą „żyd i goj, oj-jo-joj…”, zaczęłam się zastanawiać, gdzie właściwie jestem. Ten rodzaj rekonstrukcji rzadko nas oburza, mnie wydaje się jednak wyjątkowo niestosowny, ponieważ raczej nie towarzyszą mu poważna debata, dokumentacja czy dyskusja o niejednoznaczności interpretacyjnej. Dodatkowo utrwala on stereotypy. Kultura w wersji masowej zawsze jest uproszczeniem, ale w tym wypadku jest to wyjątkowo irytujące.

* Alina Molisak, doktor polonistyki, pracuje w Zakładzie Literatury XX wieku Wydziału Polonistyki UW.

**Tekst ukazał się w ramach Tematu Tygodnia w Kulturze Liberalnej z 12 lipca (nr 131) "Lego, stodoła i inne prowokacje. Rekonstrukcje historyczne a dobry smak (I)". Więcej tekstów- Karoliny Wigury i Marii FerencCZYTAJ DALEJ


"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura