Adam Bodnar
Najgorętsza debata
Nigdy jedna sprawa nie była przedmiotem tylu komentarzy prasowych, konferencji i seminariów naukowych, ani tak dalece nie rozgrzewała umysłów teologów, etyków, prawników, obrońców praw człowieka czy religioznawców. Nigdy tak wiele państw nie zaangażowało się w tworzenie koalicji, aby obalić pierwszy wyrok w tej sprawie. Nie było sprawy w historii Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, której obie izby polskiego parlamentu poświęciłyby własne krytyczne uchwały. Sprawa Lautsi przeciwko Włochom (skarga nr 30814/06) to z pewnością jedno z najważniejszych wydarzeń dla ochrony praw człowieka w Europie.
Na pozór sprawa może się wydawać niewinna. Dotyczy pytania, czy w sali w szkole publicznej może wisieć krzyż. Dotyczy zatem rzeczywistości tysięcy szkół włoskich, ale także szkół polskich. Można zadać pytanie: a komu taki krzyż przeszkadza? Dlaczego miałby nie wisieć, skoro znajduje się tam od lat? Soile Lautsi, pochodząca z Finlandii obywatelka Włoch, jednak sprzeciwiła się temu i zaczęła twierdzić, że krzyż w szkole publicznej narusza prawo do zapewnienia wychowania i nauczania jej dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami religijnymi i filozoficznymi oraz wolność sumienia i wyznania. Argumentowała, że krzyż ma działanie indoktrynujące na dzieci, które nie są wyznania rzymskokatolickiego. Jednakże jej przekonania nie znalazły uznania w oczach władz szkolnych oraz sądów włoskich, łącznie z Trybunałem Konstytucyjnym. Dla włoskiego TK krzyż był bardziej symbolem narodowym, świadczącym o tożsamości Włochów, niż symbolem religijnym. Lautsi postanowiła jednak nie odpuszczać i – wspierana przez organizacje pozarządowe – skierowała sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Trybunał w Strasburgu w wyroku z 3 listopada 2009 roku uznał, że krzyż wcale nie jest symbolem tożsamości narodowej, ale przede wszystkim symbolem religijnym, i jego obecność w klasie szkolnej narusza prawo rodziców do wychowania dzieci i nauczania zgodnie z własnymi przekonaniami (art. 2. Protokołu nr 1 do Europejskiej Konwencji Praw Człowieka), a także narusza wolność sumienia i wyznania dzieci (art. 9. Konwencji). Wyrok został wydany przez Izbę siedmiu sędziów Trybunału, jednomyślnie. Wykonanie tego wyroku mogłoby oznaczać zniknięcie krzyży ze szkół publicznych, a przynajmniej z tych sal lekcyjnych, w których nie odbywają się lekcje religii. Mogło także oznaczać konieczność umieszczenia wielu różnych symboli religijnych, a więc nie tylko krzyża. Z pewnością wyrok Izby zapraszał do dyskusji na temat tego, co z tym faktem społecznym, legitymowanym odpowiednimi ustawami, zrobić – zarówno w szkołach włoskich, jak i w innych państwach europejskich mających podobną praktykę.
Wyrok wywołał olbrzymią falę reakcji – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Nie tylko we Włoszech, ale i w wielu państwach europejskich, w których relacje pomiędzy Kościołem a państwem są tematem szeroko dyskutowanym. Warto tylko przypomnieć, że jednym z „odprysków” debaty w Polsce na temat krzyży w szkołach była próba wywołania debaty w jednym z liceów we Wrocławiu. Pewien polityk publicznie nazwał licealistów, domagających się debaty, „gówniarzami”, co świadczy o skali emocji. Ale były też znakomite glosy do orzeczeń, publikowane w poważnych czasopismach prawniczych (w tym tekst Haliny Bortnowskiej „Gdy ciężka ręka krzyż zdejmuje”), czy pogłębione komentarze prasowe.
Wyrok wywołał również reperkusje międzynarodowe. Trybunał w Strasburgu został oskarżony o wkraczanie w domenę zarezerwowaną dla państw członkowskich Rady Europy, o przekraczanie granic własnych kompetencji, o nierozważną i zbyt pobieżną analizę problemu, o niezdawanie sobie sprawy z konsekwencji orzeczenia, o brak zrozumienia znaczenia krzyża dla kształtowania tożsamości narodowej wielu państw, szczególnie w czasach trudnych (w tym polskiej Solidarności).
Rząd Włoch skorzystał z przysługującej mu możliwości i postanowił zaskarżyć wyrok do Wielkiej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, czyli do składu 17 sędziów. Aby wesprzeć własne argumenty, rząd Włoch zbudował potężną koalicję 10 państw, które przedstawiły swoje stanowiska. W sprawie uczestniczyły także liczne organizacje pozarządowe reprezentujące obie strony debaty. Jako swojego przedstawiciela rząd Włoch zatrudnił wybitnego prawnika – profesora Josepha Weilera, ortodoksyjnego Żyda z Nowego Jorku, cenionego specjalistę od prawa europejskiego, od wielu lat promującego wizję chrześcijańskiej Europy.
Wyrok Wielkiej Izby został wydany 18 marca 2011 roku. Ku zaskoczeniu wielu obrońców praw człowieka był całkowicie odmienny od wyroku Izby. Europejski Trybunał Praw Człowieka większością piętnastu głosów do dwóch uznał, że nie doszło do naruszenia artykułu 2. Protokołu nr 1 do Konwencji, a więc prawa do wychowania i nauczania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami religijnymi i filozoficznymi. Nastąpiło zatem całkowite odwrócenie tez wyrażonych przez Izbę Trybunału. Rząd Włoch triumfował, bo – jak ujmowano to kolokwialnie – „udało się obronić krzyże w szkołach”. Tylko dwóch sędziów Trybunału zgłosiło zdania odrębne.
Główny argument Wielkiej Izby to powołanie się na doktrynę marginesu uznania. Jest to doktryna interpretacyjna Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, która pozwala państwom członkowskim Rady Europy na zachowanie pewnej dyskrecjonalności w sferach, które są dla nich wrażliwe, wynikają z uwarunkowań kulturowych, narodowych, tożsamościowych, religijnych czy z lokalnej tradycji – gdzie państwa same najlepiej wiedzą, jak regulować daną kwestię, za pomocą jakich instrumentów oraz środków. Słowem, doktryna ta pozwala Trybunałowi w Strasburgu – zgodnie z zasadą subsydiarności – nie wkraczać ze swoim orzecznictwem w te sfery, gdzie w różnych państwach obowiązują różne standardy wynikające właśnie z tych wartości lokalnych. Doktryna ta wywołuje sporo kontrowersji, bo często nie jest jasne, gdzie kończy się obowiązek przestrzegania zobowiązań prawnomiędzynarodowych (i gwarancji praw człowieka) wynikających z Europejskich Konwencji Praw Człowieka, a gdzie zaczyna lokalna różnorodność, którą Trybunał powinien pozostawić w spokoju.
W wyroku Wielkiej Izby pytanie o to, czy krzyże powinny być w szkołach publicznych, zostało uznane za należące do marginesu uznania państw, a Trybunał powstrzymał się od „regulowania” tej kwestii. Wiele osób ten wyrok chwali. Ale równie wiele dostrzega oportunizm Trybunału, wycofanie się z wcześniejszego wyroku Izby pod naciskiem wielu państw, pożegnanie wartości liberalnych na ołtarzu wielkiej polityki i walki o legitymację Trybunału. Sam wyrok Wielkiej Izby zmusza do rozważań. Szczególnie zaś teza pośrednio przyjmowana przez Trybunał, że krzyż wcale nie ma aż tak istotnego znaczenia, aby był narzędziem indoktrynacji.
Wyrok Wielkiej Izby, podobnie jak poprzedni wyrok Izby, wywołał w Polsce dyskusję. Osoby, które zazwyczaj krytykują rozstrzygnięcia strasburskie w sprawach aborcyjnych czy dotyczących osób homoseksualnych, tym razem wychwalały Strasburg pod niebiosa.
Na zaproszenie Fundacji Ius et Lex do Polski zawitał także sam Joseph Weiler, który starał się przekonać licznie zgromadzoną publiczność do swojego myślenia na temat sprawy i relacji pomiędzy kościołem a państwem. Dawno mury Uniwersytetu Warszawskiego nie widziały tak ożywionej dyskusji i starcia amerykańskiego giganta intelektu z osobami przyznającymi się do liberalnych poglądów, jak Wojciech Sadurski, Monika Płatek czy Jakub Urbanik.
Spotkanie z nim i zainteresowanie problemem stanowiło bezpośredni impuls do zorganizowania szerszej debaty przez Zakład Praw Człowieka Wydziału Prawa i Administracji UW oraz Poznańskie Centrum Praw Człowieka PAN. Skoro bowiem sprawa budzi tyle wątpliwości i emocji, to wciąż należy na jej temat rozmawiać.
Byłoby niedobrze, gdyby osoby zajmujące się prawami człowieka dyskutowały tylko na temat spraw, które im się podobają i są mniej lub bardziej po ich myśli. Większość znanych mi osób zajmujących się prawami człowieka w Polsce popierała raczej wyrok Izby. Co więcej, może się okazać, że standard konstytucyjny w Polsce jest inny niż standard strasburski. Przecież gdyby o sprawie musiał orzekać nasz Trybunał Konstytucyjny, nie mógłby zastosować doktryny marginesu uznania, tylko musiałby jasno odpowiedzieć, jak należy interpretować Konstytucję. Znając orzecznictwo TK w sprawach „religijnych”, wątpię, czy TK miałby odwagę wydać inne orzeczenie niż Strasburg, ale przynajmniej na poziomie doktrynalnym można dyskutować, jak w teorii takie orzeczenie powinno wyglądać. No bo jakby na to nie patrzeć, krzyże w polskich szkołach publicznych są (i nie tylko w szkołach – w sejmie także), będą prawdopodobnie przez wiele kolejnych lat, a podstawa prawna i konstytucyjna dla tej praktyki jest co najmniej nikła.
* Adam Bodnar, doktor praw, adiunkt w Zakładzie Praw Człowieka WPiA UW, wiceprezes zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
** Tekst został opublikowany w ramach Tematu Tygodnia w Kulturze Liberalnej z 19 lipca (nr 132) Czy krzyż to szkolny mebel? Więcej tekstów: Wojciecha Sadurskiego, Romana Wieruszewskiego, Michała Kowalskiego i Ireneusza Kamińskiego – CZYTAJ TUTAJ
Inne tematy w dziale Polityka