Wojciech Sadurski
Krzyż jak szkolny mebel?
W jednej z dyskusji nad „sagą Lautsi” pewien dyskutant-meloman zauważył, że Lautsi I plus Lautsi II są jak opera, która zupełnie inaczej się kończy, niż zaczyna. Tak, odpowiedziałem, ale już od subiektywnej oceny krytyka zależy to, czy jest to bardziej jak „Rigoletto”, który zaczyna się miło, a kończy fatalnie, czy jak „Don Pasquale” który zaczyna się źle, a kończy bardzo dobrze.
Nie ukrywam, że dla mnie Lautsi I był dużo lepszym orzeczeniem niż Lautsi II. Ale oba należy widzieć w kontekście europejskiego systemu ochrony wolności religijnej: Lautsi II było w pewnym sensie powrotem do kanonu, zdeterminowanego przez system prawny Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który jest zupełnie odmienny od amerykańskiego. Jeżeli przyjrzeć się modelowi wolności religijnej zawartemu w Europejskiej Konwencji i porównać go z modelem amerykańskim, to widzimy, że w Stanach Zjednoczonych model relacji między państwem a Kościołem wyznaczony jest przez dwie zasady, które – jeśli je doprowadzić do skrajności – są wzajemnie sprzeczne. Chodzi o zasadę wolności religii i zasadę nieustanawiania religii przez państwo. Zasada wolności religii nakłada na państwo obowiązek dostrzegania przynależności religijnej ludzi. Oznacza wolność obywateli do realizacji potrzeb religijnych, a także uznanie pewnych roszczeń indywidualnych, opartych na przynależności religijnej. Może chodzić na przykład o wykluczenie z pewnych wspólnych obowiązków, niezgodnych z przekonaniami religijnymi danej osoby: służby wojskowej, pracy w soboty i niedziele i tak dalej.
Potencjalnie zasada ta prowadzi do nadmiernego włączenia państwa w uznanie i dostrzeganie religijnej przynależności obywateli. Dlatego ustanowiono drugą klauzulę pierwszej poprawki do konstytucji, dotyczącą nieustanawiania religii państwowej. Mówi ona, że państwo nie może przyznawać żadnych przywilejów ani nakładać żadnych ciężarów o charakterze fundamentalnie religijnym czy opartych na religijnej przynależności. W konstytucjonalizmie amerykańskim od bardzo dawna trwa debata na temat sprzeczności między tymi dwiema klauzulami. W istocie jednak to właśnie ta sprzeczność, to napięcie, powoduje, że mamy tam do czynienia z pewną równowagą, której brakuje w Europejskiej Konwencji. Decyzja w Lautsi II mieści się w tej logice. Sędzia Bonello, autor zdania odrębnego wspierającego sentencję w Lautsi II, miał rację, gdy powiedział, że do Konwencji nie ma wpisanej zasady świeckości czy neutralności.
Oczywiście można na to odpowiedzieć, że istnieje także orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, dotyczące programów nauczania w szkołach, które explicite powołuje się na zasady neutralności i bezstronności względem religii. Ale w porównaniu z decyzjami opartymi na tekście Konwencji, orzecznictwo jest zawsze na drugim planie. A w każdym razie tak potraktowane zostało w sprawie Lautsi.
Moja druga uwaga dotyczy „marginesu oceny”: w tekście orzeczenia Wielkiej Izby Europejskiego Trybunału Praw Człowieka pojęcie to wymienione zostało 27 razy. Generalna doktryna ETPCz głosi, że gdy istnieje konsensus dotyczący aplikacji czy interpretacji pewnego uprawnienia Konwencji, wtedy nie mamy żadnego marginesu oceny. Natomiast gdy nie ma konsensusu – gdy istnieje różnorodność rozumienia danego prawa – wtedy Trybunał powołuje się na „margines oceny”. Wiadomo też, że jeżeli Trybunał powołuje się na niego, wtedy sprawa kończy się zazwyczaj orzeczeniem sprzyjającym państwu, które zostało pozwane. Tak stało się również w tym wypadku, bo w Europie nie istnieje konsensus dotyczący krzyży w szkołach.
Jednak, jeśli zastanowimy się nad tą problematyką głębiej, okaże się, że zasada ta jest absurdalna, jeśli zastosować ją dosłownie. Wystarczy, aby jakieś państwo pogwałciło któreś uprawnienie Konwencji – wówczas praktyka tego państwa będzie dowodem na brak konsensusu – i wtedy Europejski Trybunał nie może narzucać swojego rozumienia danego uprawnienia. Co oznacza, że – aby uniknąć tej absurdalności – gdzie indziej trzeba szukać wskaźników czy symptomów owego konsensusu lub jego braku. Można próbować znaleźć je na przykład w orzecznictwie sadów najwyższych, ale ten sposób również jest zawodny. W akapicie 28. uzasadnienia do wyroku w Lautsi II przytoczone zostały orzeczenia pięciu sądów najwyższych i konstytucyjnych europejskich, które mają dowodzić braku konsensusu. Czytamy tam o orzeczeniu federalnego sądu szwajcarskiego, niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, rumuńskiego Sądu Najwyższego i hiszpańskiego Sądu Najwyższego. Każde z tych orzeczeń podważało możliwość obowiązkowego zawieszania krzyży. Ale jest jeszcze piąty sąd – polski Trybunał Konstytucyjny i jego orzeczenie z 1992 roku [dotyczące właśnie m.in. krzyży w szkołach – przyp. red.]. Wystarczył zatem jeden sąd, by stwierdzić, że konsensusu nie ma. Dodatkowym problemem jest, że nie wszystkie państwa europejskie mają swoje sądy najwyższe czy konstytucyjne, a zatem nie wszystkie wydawały na ten temat orzeczenia.
Jedyną alternatywą wobec tych niesatysfakcjonujących dróg szukania konsensusu jest moim zdaniem zadanie sobie pytania o to, co Ronald Dworkin nazywa principles: filozoficzne uzasadnienie relacji między państwem a Kościołem. Czy istnieje w Europie co do niego konsensus? Dopiero, gdy odpowiemy sobie na to pytanie, możemy zorientować się, czy dana praktyka zgodna jest z tym konsensusem czy nie. Osobiście wydaje mi się, że coś w rodzaju konsensusu istnieje bez względu na instytucjonalne formy religii państwowej, na przykład w Wielkiej Brytanii czy w państwach skandynawskich. Istnieje konsensus co do fundamentalnej bezstronności czy neutralności państwa względem religii. Skoro już to wiemy, dopiero wtedy można zadać sobie pytanie, czy w konkretnym państwie obecność krzyży w szkołach państwowych jest zgodna z zasadą neutralności i bezstronności czy nie. Ja udzieliłbym tu odpowiedzi negatywnej. Problem polega jednak na tym, że Trybunał w ogóle sobie takiego pytania nie zadał.
I ostatni punkt, mianowicie dziwaczne pojęcie krzyża jako „biernego symbolu”, którym to pojęciem posługiwali się sędziowie w sprawie Lautsi II. Bo czy w ogóle istnieją symbole „aktywne”? Sama idea symbolu zawiera w sobie założenie pewnej bierności. Symbol nie chodzi i nie uczy nas niczego, symbol nie przechadza się i nie propaguje, symbol po prostu sobie gdzieś wisi i ludzie nadają mu pewną interpretację zgodną z ich rozumieniem świata, na przykład religii. Jednak w Lautsi II Europejski Trybunał przeciwstawia ów bierny symbol „aktywnemu działaniu” (active conduct). Dzieje się tak dlatego, że Trybunał ma pewien problem orzeczniczy.
W sprawie Dahlab przeciwko Szwajcarii Trybunał w 2001 roku uznał, że można zakazać nauczycielce wyznania islamskiego noszenia nakrycia głowy, dlatego że jest to pośrednie propagowanie religii muzułmańskiej wśród dzieci. Możemy zatem teraz niemal jednocześnie powiedzieć: ten krzyż jest absolutnie neutralny i nie powoduje żadnej indoktrynacji, ale już pani nauczycielka, która ma na głowie hidżab, dokonuje nieuzasadnionej indoktrynacji, której państwo ma prawo zakazać. Jest tak dlatego, mówi Trybunał, że krzyż jest symbolem biernym, a noszenie hidżabu to działanie aktywne. A przecież nauczycielka ta nie zajmowała się aktywnym przekonywaniem uczniów do islamu!
Mamy tu zatem, po pierwsze, do czynienia z niejakim deprecjonowaniem religijnego znaczenia krzyża przez państwo włoskie – to właśnie wynika z traktowania go wyłącznie jako symbolu biernego. A po drugie, czy nie jest głęboko niepokojące, porównując oba orzeczenia, że gdy mamy do czynienia z religią nadal w całej Europie mniejszościową i niekoniecznie popularną, to jakikolwiek jej symbol traktujemy jako nadużycie – ale już gdy chodzi o najbardziej fundamentalny symbol religii większościowej i tradycyjnej, jaką jest w Europie chrześcijaństwo, to traktujemy go jako coś neutralnego, niemalże nieistniejącego, bo będącego jakby częścią naszego wyposażenia kulturowego? Czyżby więc zatem krzyż występował w roli szkolnego mebla?
* Wojciech Sadurski, profesor prawa.
** Tekst został opublikowany w ramach Tematu Tygodnia w Kulturze Liberalnej z 19 lipca (nr 132) Czy krzyż to szkolny mebel? Więcej tekstów: Wojciecha Sadurskiego, Romana Wieruszewskiego, Michała Kowalskiego i Ireneusza Kamińskiego – CZYTAJ TUTAJ*
Inne tematy w dziale Polityka